W centrum handlowym w Mountain View (USA) za pobicie został zatrzymany 41-letni Jason Sylvain. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ofiara mężczyzny — autonomiczny strażnik K5 firmy Knightscope. Na szczęście skończyło się tylko na kilku zadrapaniach i po paru godzinach robot wrócił na służbę. O takich wydarzeniach będziemy słyszeli coraz częściej, bo inteligentne maszyny (choć może nie tak zaawansowane jak K5) zdobywają przebojem sektor ochroniarski. Sieją postrach wśród przestępców, ale w jeszcze większym stopniu wśród pracowników branży, których miejsca zatrudnienia od dawna są niepewne. Jak to wygląda w Polsce?

Nowoczesność rządzi
Wpisujemy się w międzynarodowe tendencje — nie ma wątpliwości Sławomir Wagner, prezes Polskiej Izby Ochrony (PIO). Rewolucja technologiczna, cyfrowa, która przetacza się przez rynek security, to warunek przetrwania — twierdzi. Około 10 proc. przedsiębiorców zrzeszonych w PIO zamknęło ostatnio swoją działalność albo wkrótce to zrobi. Wynika to ze znacznego zwiększenia kosztów pracy, co sprawia, że usługa w dotychczasowym kształcie staje się dla zleceniodawców za droga. Sektor dziesiątkują również wzmożone kontrole i coraz częstsze dumpingowanie stawek na przetargach, zwłaszcza dla sektora publicznego.
— Trudno się dziwić ograniczaniu liczby stanowisk, cięciu kosztów osobowych. Trwa walka na śmierć i życie. Na podstawie rozmów ze swoimi kolegami z branży szacuję, że od początku roku w ochronie zniknęło 10-15 proc. miejsc pracy — mówi Sławomir Wagner.
Głównym sposobem na oszczędności są wdrożenia technologiczne, na co zwraca uwagę Radosław Busiło, członek zarządu RR Security, firmy z sektora MŚP, który obejmuje około 70 proc. krajowego rynku ochrony. Podkreśla, że przedsiębiorstwa zbroją się w IT, a ograniczeniem w tej dziedzinie oprócz budżetów jest tylko wyobraźnia i specyfika pilnowanych obiektów. Najpopularniejsze innowacje to monitoring wizyjny i obchody wideo. Również jego spółka nie oszczędza na wdrożeniach.
— Nasza stacja monitorowania, dzięki odpowiednim programom, weryfikuje w czasie rzeczywistym, czyli na bieżąco, stan zabezpieczenia obiektu, np. czy system alarmowy został uzbrojony o godzinie wskazanej w harmonogramie. Jest w stanie otrzymywać sygnały również w razie przekroczenia stref, w których o danej porze nie powinien się nikt znajdować. W centrach handlowych możemy stworzyć cyfrowy bank twarzy klientów, którzy nie są mile widziani, bo złapano ich na kradzieży — opisuje Radosław Busiło.
Czy cyfrowy cerber jest równie dobry, jak jego ludzki odpowiednik? Nawet lepszy — przekonuje Beniamin Krasicki, prezes City Security, firmy reprezentującej segment największych podmiotów w branży. Tłumaczy, że systemy informatyczne w połączeniu z cyfrowymi kamerami szybciej niż człowiek wychwytują incydenty będące odstępstwem od normy — jak czyjś szybki bieg lub upadek. W pierwszym przypadku może chodzić o ucieczkę złodzieja, w drugim — o zasłabnięcie chorej lub starszej osoby.
Rozwiązanie powiadamia o pozostawionym bez opieki przedmiocie (czy to nie ładunek wybuchowy?) lub zgubionym dziecku. Są też wewnątrzbudynkowe systemy kontroli ruchu osobowego z użyciem urządzeń mobilnych, a także aplikacje, m.in. edukacyjne, związane z bezpieczeństwem, na przykład antyterrorystyczne oprogramowanie Mass Event Security.
— Elektronika usprawnia i przyspiesza komunikację między pracownikiem ochrony, jego przełożonymi, centrum monitoringu, zmotoryzowaną załogą interwencyjną, administratorem obiektu, służbami technicznymi i sprzątającymi. Standardem staje się wielokierunkowy przepływ informacji, który odbywa się symultanicznie — oznacza to, że ochroniarz raportuje online o wszelkich incydentach, a z drugiej strony, zarządzający budynkami czy terenem może informować i instruować strażników — opisuje Beniamin Krasicki.
Rzeź niewiniątek
Inwestycje analogowe i cyfrowe, które tak cieszą prezesów i dyrektorów finansowych agencji security, są nie w smak pracownikom. — W następstwie wprowadzania nowych technologii wszędzie, gdzie jest to możliwe, ogranicza się zarówno liczbę strażników, jak i czas ich pracy. Niezrozumiałe dla komputerowych laików kombinacje cyfrowych jedynek i zer zastępują czynnik ludzki — i nie jest to zjawisko przejściowe, tylko coś, co się dopiero będzie nasilać — odziera ze złudzeń Sławomir Wagner.
Natomiast Beniamin Krasicki dodaje, że redukcję personelu wymuszają przede wszystkim klienci — wprawdzie nie rezygnują całkowicie z ludzi, ale swoje zamówienia modyfikują, zmniejszając liczbę posterunków i obsadę.
— Jeśli jeszcze w ubiegłym roku daną placówkę ochraniało pięć osób w dzień i trzy w nocy, to obecnie dzienna zmiana liczy trzech pracowników, a nocna — jednego. Lwia część zaoszczędzonych dzięki temu pieniędzy przeznaczana jest na kamery, monitoring wizyjny zintegrowany z transmisją obrazu do oddalonego centrum monitoringu, na kontrole dostępu, systemy IT oraz częstsze patrole mobilne — wyjaśnia prezes City Security.
Ratunek w certyfikatach
Komu zwolnienia przynajmniej na razie nie grożą? Według Radosława Busiły, uprzywilejowaną grupą są tzw. kwalifikowanipracownicy ochrony i fachmani mający pozwolenie na broń. Szczególnie ci drudzy są na wagę złota, bo jest ich na rynku niewielu, przez co cenią się wysoko, a to nie pozostaje bez wpływu na koszty działalności agencji ochroniarskich.
— Muzea, biblioteki, zakłady produkcji specjalnej, placówki prowadzące prace naukowo-badawcze lub konstruktorskie, przedsiębiorstwa remontujące i magazynujące uzbrojenie, urządzenia i sprzęt wojskowy, magazyny rezerw strategicznych — obiekty te podlegają obowiązkowej ochronie i muszą ich strzec ludzie z bronią — wyjaśnia członek zarządu RR Security. Uchować mogą się również strażnicy, którzy ciągle uczą się i rozwijają, są za pan brat z nowymi technologiami, a także dbają o swoją sprawność fizyczną.
— Warto szkolić się z pierwszej pomocy przedmedycznej, posiąść podstawową lub średnią znajomość angielskiego i zdobywać dodatkowe kwalifikacje, które mają znaczenie zwłaszcza w realizacji kontraktów publicznych. Przykładem jest certyfikat bezpieczeństwa przemysłowego — podpowiada Beniamin Krasicki. Strażnik, który nie chce pracować nad sobą, już teraz powinien myśleć o zmianie zawodu i branży. Krewki Jason Sylvain powalił na ziemię i pobił robota K5, mimo że ten mierzy 1,5 m wysokości i waży 136 kg. Coraz częściej człowiek będzie jednak przegrywał z mądrymi, zwinnymi i silnymi maszynami. Także poza rynkiem ochrony.