Pewien człowiek oplotkowywał rabina. Potem poczuł wyrzuty sumienia, poszedł do niego i z pokorą poprosił o przebaczenie. Rabin nakazał mu wziąć kilka poduszek wypełnionych pierzem, zanieść je na wzgórze, przeciąć je i wypuścić pióra na wiatr. Człowiek wykonał skwapliwie polecenie, a pierze natychmiast porwało potężne wietrzysko. Wrócił następnie do rabina i zapytał, czy już teraz mu przebaczy. „To jeszcze nie wszystko – odpowiedział rabin – teraz idź i zbierz z powrotem całe pierze”. „To niemożliwe – odparł plotkarz – porwał je wiatr i uniósł daleko“.
Obsmarowaliśmy recepcjonistkę za brak gustu, nie zostawiliśmy suchej nitki na nieogarniętym kliencie i w niewybrednych słowach powiedzieliśmy swoim koleżankom i kolegom z pracy, co myślimy o nowym szefie. Teraz mamy wyrzuty sumienia. Słusznie? Tłumienie odczuć, nieumiejętność odreagowania stresu, złości to upośledzenie emocjonalne — twierdzi kanadyjska psycholog Michell Larivey.

Z drugiej strony dobrze wiemy, ile szkód moralnych, emocjonalnych (czy nawet dotyczących kariery) można wyrządzić drugiej osobie, jeśli pozwolimy sobie na fałsz, zniesławienie i potwarz.
Albo ekspresja, albo depresja?
Cytując klasyka, „czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Na higienie psychicznej rola potępianych przez moralistów i kaznodziejów plotek się jednak nie kończy. Są one mechanizmem społecznej samoobrony, wykształconym jeszcze w czasach, gdy nasi praprzodkowie polowali na mamuty. Pozwalają zidentyfikować jednostki pasożytnicze — tych, którzy nie przestrzegają reguły wzajemności i dają grupie znacznie mniej, niż dostali.
Im więcej wiemy o innych, tym inteligentniej możemy wobec nich postępować, a ryzyko, że zostaniemy oszukani lub skrzywdzeni, się zmniejsza. To rodzaj bariery chroniącej nas przed nadmiernym zaufaniem, naiwnością.
Obrabianie komuś czterech liter ma przypominać ludzkiemu stadku o znaczeniu wspólnych wartości i zasad, a także uświadamiać, co nam grozi w razie ich zlekceważenia. Plotki — twierdzi Robin Dunbar, antropolog ewolucyjny — dowodzą wyższości gatunku homo sapiens nad innymi ssakami naczelnymi.
Plotki łączą ludzi
Aby się orientować, komu ufać, kogo się bać i kto z kim trzyma, małpy zdane są na bezpośrednie obserwacje. Natomiast ludzie zdobywają tę wiedzę dzięki wyrafinowanej komunikacji — ciętemu językowi, wyrazom oburzenia, niepochlebnym opiniom na czyjś temat. Przy okazji wzmacniamy swoje więzi z grupą.
Według prof. Dunbara obmawianie jest odpowiednikiem wzajemnego iskania się, np. wśród pawianów. Jeden osobnik ochoczo głaszcze, pieści i muska drugiego nie tylko z powodu higieny. Tak wyraża swoją sympatię. Fizyczny kontakt niesie komunikat: „Wolę być tutaj i dotykać ciebie, niż siedzieć na tej wyższej gałęzi z Beatą, bo jej nie cierpię”.
Z obnażaniem i wyśmiewaniem czyichś słabości jest pewien kłopot — część niepochlebnych opinii, którymi dzielimy się z innymi, może do nas przylgnąć.
Skrywane przed sobą marzenia, poczucie winy, związane z własnym wcześniejszym postępowaniem, zazdrość, zawiść, chciwość, zraniona duma i wszelkie możliwe formy egoizmu są tłumione i ujawniają się dopiero przez projekcję. Aby samemu się odciążyć, przypisuje się sąsiadowi, koledze, przełożonemu niepożądane cechy, w ten sposób sytuacje konfliktowe są nieświadomie „przenoszone na zewnątrz“.
Trudno obrzucać kogoś błotem i pozostać czystym? Potwierdził to eksperyment Johna Skowronskiego z Uniwersytetu Stanowego Ohio w Newark. Uczestnicy oglądali materiał wideo, w którym wynajęty aktor mówił o swoim nieobecnym znajomym: „Gdy wpadł mu dziś pod nogi malutki pies, po prostu go kopnął”. Potem poproszono badanych o opisanie charakteru osoby z nagrania. Choć piętnował podłość znajomego, konsekwentnie cechę tę przypisywano… właśnie aktorowi.
Śmiej się z siebie
„Nie cierpię rozsiewać plotek, ale co innego można z nimi robić?” — powiedziała kiedyś Amanda Lear, francuska piosenkarka i tekściarka. Choć obmawianie innych jest powszechne i spełnia wiele funkcji społecznych, mało kto czuje się z tym komfortowo. A najbezpieczniej jest obgadywać siebie, co jednak wymaga poczucia humoru i dystansu do siebie.
Pozwalać naśmiewać się ze swoich drobnych ułomności — mistrzowie w tej dziedzinie ze swojego bałaganiarstwa, niskiego wzrostu czy łysienia robią atut. Jak amerykański guru sprzedaży Jeffrey Gitomer, który w jednym z pięciogwiazdkowych hoteli poszedł do fryzjera, a ten mu zaśpiewał 50 dolców za usługę. „Co pan, dolara za każdy włos?” — zapytał Gitomer. Podczas swoich szkoleń wypatruje na sali kogoś, kto też się nie może pochwalić bujną czupryną — i mówi: „Pierwszą rzeczą, jaka mi się w tobie spodobała, jest fryzura”. Dystans między trenerem a uczniem natychmiast niknie.
Nie każda plotka to potwarz i kłamstwo. Nikt nie lubi być obgadywany. Z drugiej strony, chyba każdy uniknął kiedyś złej decyzji, bo w porę usłyszał, że firma, do której wysłał CV, jest nieuczciwa, touroperator ma kłopoty z płynnością finansową, zaś narzeczona dorabia w agencji towarzyskiej. A jeśli obmawianiu towarzyszą żarty? Dowcip może świadczyć o życzliwości. Jak pisał pewien krakowski poeta: „nie okrutnego, nie cynicznego / śmiechu nam trzeba / bardzo dobrego”.