JTI podgrzewa tytoniową rywalizację

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2023-09-26 20:00

Japoński koncern jako ostatni z dużych graczy wprowadza produkty z podgrzewanym tytoniem, których sprzedaż — opodatkowana znacznie niżej niż tradycyjne papierosy — sięga już prawie 5 mld zł.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak polski tort tytoniowy dzieli się między globalne koncerny
  • jaką strategię ekspansji ma koncern JTI i ile zainwestował do tej pory w Polsce
  • ile pieniędzy przynoszą budżetowi tradycyjni palacze i użytkownicy podgrzewanego tytoniu
  • w jakim tempie rośnie najmłodszy segment rynku tytoniowego
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Uzależnienie od nikotyny przynosi olbrzymie pieniądze — budżetowi i producentom wyrobów tytoniowych. Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na pytania PB informuje, że tylko od stycznia do czerwca akcyza od produktów nikotynowych przyniosła budżetowi blisko 14 mld zł. Gros z tego to tradycyjne papierosy i tytoń do palenia. Ta kategoria w pierwszym półroczu zapewniła państwu 13,08 mld zł wpływów akcyzowych. 510 mln zł dołożyły tzw. wyroby nowatorskie, czyli papierosy z podgrzewanym tytoniem, a 195 mln zł płyny do papierosów elektronicznych.

Podgrzewany tytoń stał się rynkowym przebojem. Zadebiutował w Polsce w 2017 r., a teraz wolumenowo odpowiada za około 11 proc. sprzedaży branży. W ubiegłym roku sprzedaż takich produktów — opodatkowana znacznie niżej niż tradycyjne papierosy — zapewniła budżetowi 854 mln zł z akcyzy oraz setki milionów złotych z VAT.

W podgrzewanym segmencie rynku — podobnie jak w całej branży — największy jest Philip Morris International (PMI), który wprowadził taki produkt jako pierwszy w 2017 r., a niedawno ogłosił wartą ponad 1 mld zł inwestycję w produkcję podgrzewanych wyrobów w Krakowie. Spory udział ma też British American Tobacco, a znacznie mniejszy Imperial Tobacco, które podgrzewane produkty wprowadziło na rynek na początku tego roku.

Żadnego udziału w tym segmencie nie ma natomiast Japan Tobacco International (JTI), co jednak wkrótce to się zmieni. Koncern oficjalnie wprowadza do dystrybucji swoje podgrzewacze i wkłady do nich.

— W Polsce konsekwentnie budujemy pozycję rynkową. Weszliśmy tu w 2007 r. i byliśmy najmniejszą firmą z 5-procentowym udziałem. Teraz mamy prawie 30 proc. rynku i miejsce numer dwa, a jedna z naszych marek jest teraz najlepiej sprzedającą się marką papierosów w Polsce w kategorii tradycyjnych wyrobów tytoniowych. Nie spieszyliśmy się z wejściem na rynek podgrzewanego tytoniu, czekając, aż segment dojrzeje. Teraz, naszym zdaniem, jest dobry moment na debiut. Zamierzamy konsekwentnie budować pozycję w tym segmencie, tak jak robiliśmy to w tradycyjnych wyrobach — mówi Edoardo Voletti, prezes JTI Polska.

Polskie inwestycje

Japoński koncern dopiero rusza w Polsce ze sprzedażą podgrzewanego tytoniu, ale produkuje go tu od dawna. W 2019 r. w Starym Gostkowie pod Łodzią została uruchomiona fabryka takich produktów. Był to czwarty zakład na działce firmy: po fabrykach papierosów, płynów do e-papierosów oraz tytoniu do palenia i cygar. Łącznie JTI przy produkcji zatrudnia około 2 tys. osób, a ogółem w Polsce 3,4 tys., wliczając ponad 1 tys. pracowników warszawskiego centrum usług.

W ciągu półtorej dekady JTI zainwestował pod Łodzią 1,3 mld USD, w tym 200 mln USD w najnowszy zakład. Nie informuje, w jakim stopniu wykorzystuje obecnie moce produkcyjne, ale ujawnia, że w tym roku podwoi zatrudnienie w zakładzie podgrzewanego tytoniu do 200 osób.

— Kompleks w Gostkowie to nasza największa fabryka na świecie i jedna z najnowocześniejszych. Konsekwentnie lokujemy tu kolejne inwestycje, bo Stary Gostków jest korzystnie położony, a my mamy tu ponad 50 ha gruntów, co pozwala na rozwój w długim terminie. Spodziewamy się kolejnych znaczących inwestycji w całe centrum produkcyjne w kolejnych latach — mówi Edoardo Voletti.

W najnowszym zakładzie pod Łodzią oprócz wkładów z podgrzewanym tytoniem JTI produkuje też saszetki nikotynowe — relatywnie nową kategorię produktów alternatywnych dla tradycyjnych wyrobów. Dziś trafiają one w całości na eksport, podobnie jak większość produkcji z Gostkowa — koncern informuje, że około 85 proc. wyrobów z podłódzkiego zakładu odbiera ponad 70 rynków zagranicznych.

— Saszetek w Polsce jeszcze nie sprzedajemy. Z oczywistych względów nie ujawniamy naszej strategii komercyjnej — mówi szef JTI w Polsce.

Akcyzowe różnice

Sprzedaż podgrzewanych papierosów rośnie w szybkim tempie. JTI na podstawie danych rynkowych szacuje, że w tym roku sięgnie w Polsce około 4,8 mld zł. Jednocześnie wyraźnie — i wbrew europejskim trendom — rośnie również tradycyjny rynek tytoniowy.

— Wzrost tradycyjnego rynku w Polsce to splot kilku czynników. W ostatnich latach mocno zredukowano szarą strefę. Mieliśmy też silny, choć już wygasający efekt znacznej migracji, a potem fali uchodźców z Ukrainy — tłumaczy Edoardo Voletti.

Wzrost tradycyjnego rynku przekłada się na rosnące wpływy budżetowe, ale w przypadku produktów z podgrzewanym tytoniem - przede wszystkim na marże koncernów. PMI ze znacznym udziałem podgrzewanego tytoniu w sprzedaży miał w ubiegłym roku 362 mln zł czystego zysku przy 13,2 mld zł przychodów (dane dla spółki Philip Morris Polska Distribution), tymczasem JTI, bez podgrzewanego tytoniu w portfolio, zarobił netto 156,5 mln zł przy przychodach 12 mld zł.

Przedstawiciele japońskiego koncernu w przeszłości, m.in. na łamach PB, krytykowali model opodatkowania produktów podgrzewanych i postulowali podniesienie stawek, znacznie niższych niż przy tradycyjnych papierosach. Jakie zdanie mają teraz, gdy sami zaczynają sprzedawać w kraju ten produkt?

— Dane o wpływach budżetowych mówią same za siebie. Nie kwestionujemy tego, że wyroby nowatorskie powinny być opodatkowane niżej niż inne produkty tytoniowe. Trzeba jednak zauważyć, że obowiązujące w Polsce stawki są relatywnie niskie na tle europejskim. Wprowadzanie zmian w podatkach to jednak nie nasza rola, tylko władz, i to one muszą rozważyć tę sprawę — mówi Edoardo Voletti.