Polska jest jedną z europejskich potęg w produkcji papierosów, których palenie — jak przypomina minister zdrowia — powoduje raka i choroby serca. Wkrótce ma też stać się istotnym graczem w produkcji wkładów z podgrzewanym tytoniem, które — jak starają się przekonywać konsumentów koncerny tytoniowe — są szkodliwe w mniejszym stopniu.
Philip Morris International (PMI), największy na polskim rynku koncern tytoniowy, ogłosił, że zacznie masową produkcję wkładów w swojej krakowskiej fabryce, do tej pory skoncentrowanej na tradycyjnych papierosach.
— Chcemy, żeby produkcja nowej generacji wkładów tytoniowych do podgrzewania odbywała się w naszej fabryce w Krakowie, która już dziś należy do największych na świecie. Szacujemy, że inwestycja wartości ponad 1 mld zł pozwoli stworzyć wiele nowych, wysoko wyspecjalizowanych miejsc pracy. O jej szczegółach poinformujemy w nadchodzących miesiącach — mówi Michał Mierzejewski, prezes PMI w regionie Europy Północno-Wschodniej, cytowany w komunikacie spółki.
W trakcie wtorkowej konferencji prasowej przedstawiciele koncernu nie sprecyzowali, ile miejsc pracy powstanie dzięki rozbudowie krakowskiej fabryki. Pierwsze nowe linie mają zacząć funkcjonować jeszcze w końcówce tego roku, wkłady z podgrzewanym tytoniem będą kierowane na rynek krajowy i na eksport.
To kolejna inwestycja amerykańskiego giganta w naszym regionie. W czerwcu ogłosił, że zainwestuje 30 mln USD w fabrykę na Ukrainie, mimo trwającej wojny.
Podgrzewana ofensywa
PMI wprowadził nową kategorię do sprzedaży w połowie poprzedniej dekady. W Polsce podgrzewacze wraz ze specjalnymi wkładami zadebiutowały na początku 2017 r. Od tego czasu udział podgrzewanego tytoniu w sprzedaży PMI na naszym rynku stale rośnie. W pierwszej połowie tego roku koncern sprzedał 2,5 mld sztuk takich wkładów wobec 2,1 mld rok wcześniej, co oznacza wzrost o blisko 20 proc. Standardowa paczka zawiera 20 wkładów, oznacza to więc 125 mln paczek.
— Polska zawsze odgrywała dla nas strategiczną rolę. Od 1996 r. zainwestowaliśmy nad Wisłą już blisko 25,5 mld zł. Te inwestycje uwzględniają m.in. naszą fabrykę w Krakowie oraz jej stałą modernizację, a także rozwój naszego krakowskiego centrum świadczącego usługi biznesowe dla wielu rynków — mówi Michał Mierzejewski.
W sprawozdaniu finansowym za II kw. 2023 r. koncern szacuje, że jego podgrzewane papierosy mają już 8,6-procentowy udział w polskim rynku. To jeden z najwyższych wyników na świecie. Spośród dużych rynków globalnych większy ma tylko w Japonii (26,3 proc.) i we Włoszech (17,2 proc.).
To we Włoszech, w Bolonii, od połowy poprzedniej dekady działa główna europejska fabryka podgrzewanego tytoniu, na której stworzenie koncern wydał 0,5 mld EUR. Ostatnie dane wskazują jednak, że sprzedaż takich wyrobów wyraźnie tam spada — w pierwszym półroczu wyniosła 4,8 mld sztuk, co oznacza spadek r/r o ponad 15 proc.
Stopniowa transformacja
Przedstawiciele PMI już od kilku lat coraz głośniej mówią, że docelowo wkłady z podgrzewanym tytoniem zastąpią tradycyjne papierosy.
— Mogę sobie wyobrazić, że w nie tak odległej przyszłości PMI przestanie produkować papierosy. Problemu szkodliwości palenia nie rozwiąże się ostrzeżeniami i zakazami, bo na papierosy po prostu jest i będzie istniał popyt. Szkodliwość można jednak znacznie zredukować dzięki produktom nowej generacji — mówił cztery lata temu w PB Jacek Olczak, wówczas prezes ds. operacyjnych koncernu, a obecnie szef jego globalnych struktur.
Deklarację podtrzymał w pierwszej rozmowie po awansie na szefa giganta.
W danych PMI rzeczywiście widać kurczenie się sprzedaży tradycyjnych papierosów i wzrost wkładów podgrzewanych, choć nie jest to proces szybki i jednolity na wszystkich rynkach. W pierwszym półroczu PMI dostarczył globalnie 300,7 mld sztuk papierosów, co oznacza spadek o 1,7 proc. W tym samym czasie dostawy wkładów z podgrzewanym tytoniem sięgnęły 58,8 mld zł, co oznacza wzrost o 18,5 proc.
— Jak wielokrotnie podkreślał Jacek Olczak, CEO Philip Morris International, miejsce papierosów jest w muzeum. Chcąc osiągnąć ten cel, dorośli palacze, którzy nie zrywają z nałogiem, powinni mieć dostęp do lepszej, mniej szkodliwej alternatywy dla papierosa. Niezależnie od tego, o jakiej kategorii takich produktów mówimy: czy będą to produkty doustne, jak snus, czy saszetki nikotynowe, czy podgrzewany tytoń, czy też e-papierosy — każda z nich dla pełnoletniego palacza jest lepsza niż dalsze palenie papierosów — mówi Michał Mierzejewski.
Na dwóch kluczowych rynkach europejskich — w Niemczech i we Włoszech — zarówno sprzedaż papierosów, jak też wkładów w tym roku się kurczyła. Obie kategorie rosły jednak we Francji i w... Polsce.
Na naszym rynku PMI od stycznia do końca czerwca dostarczył 11,6 mld sztuk tradycyjnych papierosów, czyli o 11,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Przekłada się to na około 575 mln paczek. Firma szacuje, że na całym polskim rynku sprzedano w tym czasie 28,5 mld papierosów i wkładów (około 1,4 mld paczek), co oznacza wzrost o 3,6 proc.
Wielomiliardowy biznes
Krótko po wprowadzeniu podgrzewanego tytoniu na rynek przez PMI z podobnym produktem zadebiutował koncern British American Tobacco, który w Polsce ma też spory biznes związany z e-papierosami. W tym roku na polskim rynku z podgrzewanym tytoniem zadebiutowało Imperial Tobacco. Podgrzewany tytoń ma też w ofercie koncern Japan Tobacco International, który produkuje te wyroby m.in. w swoim dużym zakładzie w Starym Gostkowie pod Łodzią, ale nie rozpoczął jeszcze ich sprzedaży na krajowym rynku.
Tytoń i wytwarzane na jego bazie produkty to jedno z ważniejszych źródeł wpływów budżetowych. Początkowo wyroby podgrzewane (nazywane nowatorskimi) nie były objęte akcyzą. Potem, po lobbingowej wojnie między koncernami, objęto je stawkami na zasadach podobnych jak tytoń do palenia, co oznacza, że nalicza się je nie od sztuk, tylko od kilogramów produktu. W ubiegłym roku akcyza od wyrobów tytoniowych przyniosła budżetowi państwa ponad 25 mld zł.