Uchwała Sądu Najwyższego z czerwca 2014 r. spowodowała spore zamieszanie w firmach transportowych. Sędziowie uznali, że miejsce do spania w kabinie pojazdu w trakcie wykonywania przewozów międzynarodowych nie jest równoznaczne z zapewnieniem przez pracodawcę bezpłatnego noclegu i pracownikowi przysługuje z tego tytułu zwrot kosztów. Kierowcy zaczęli pozywać pracodawców. Chodzi o wypłatę ryczałtów za trzy lata wstecz. Zdaniem przewoźników wartość roszczeń może sięgnąć nawet 2 mld zł.

— Pojawia się coraz więcej podmiotów, które zajmują się reprezentowaniem kierowców w sądach. Jeden z nich zajmuje się sprawami nawet 1000 osób. Pojedyncze roszczenie waha się w granicach 30-120 tys. zł. W niektórych spółkach należących do naszej organizacji pracownicy żądają w sumie wypłaty ryczałtów wartości 7-8 mln zł. Znam firmę, która ma cztery auta, a roszczenia dotyczą 300 tys. zł — pokazuje skalę problemu Maciej Wroński, przewodniczący Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska (ZP TLP).
Przepisy do zmiany
Przedsiębiorcy liczyli na to, że w rozwikłaniu tej sprawy pomoże im Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, które przygotowuje zmianę przepisów dotyczących czasu pracy kierowców. 5 lutego 2015 r. przy okazji prac międzyresortowego zespołu ds. działań sprzyjających rozwojowi międzynarodowego transportu drogowego dostali propozycje nowych przepisów od minister Marii Wasiak. Po zapoznaniu się z nimi, uznali, że rząd nie uwzględnił ich opinii z jesieni 2014 r., a w dodatku proponuje rozwiązania pogarszające sytuację pracodawców. Zdaniem Maciej Wrońskiego, projekt ministerstwa w ogóle nie odnosi się do problemu roszczeń kierowców.
— Roszczenia kierowców wynikają ze źle sformułowanych przepisów i sposobu rozliczania należności, a nie ich z ich wysokości. Przewoźnicy postępowali zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Pracy i teraz ponoszą tego konsekwencje. Poza tym projekt przewiduje powrót do stanu prawnego z grudnia 2011 roku co do planowania czasu pracy kierowców, chociaż zasady te reguluje międzynarodowa umowa AETR i unijne rozporządzenie WE nr 561/2006 — tłumaczy szef ZP TLP.
Maciej Wroński wskazuje, że przewoźnicy stosowali trzy sposoby rozliczenia podróży służbowych: dietę bez ryczałtu, ryczałt za noclegi wraz z dietą lub podnosilikierowcom pensje, minimalizując należności za podróż służbową. — W praktyce ci ostatni stracą najwięcej, chociaż ich rozwiązanie umożliwiało kierowcom uzyskanie wyższej emerytury — mówi Maciej Wroński.
Według przewoźników sprawę rozwiązałyby dwie regulacje. Pierwsza, która uznawałaby miejsce w kabinie jako zapewnienie kierowcy noclegu. Druga zaś to przepis przejściowy o charakterze retrospektywnym. — Chociaż polska konstytucja mówi o tym, że prawo nie działa wstecz, to uchwalenie takiej regulacji jest możliwe. Chodzi o uporządkowanie sprawy procesów, aby przynajmniej ograniczyć skalę roszczeń wobec przedsiębiorców, które powstały nie z ich winy — opowiada Maciej Wroński.
Obraz z kabiny
Inaczej jednak sprawę noclegów widzą kierowcy. Ich zdaniem głównym problemem jest rozliczanie należności związanych z podróżami za granicę. — Większość kierowców pracuje za minimalne wynagrodzenia. Owszem, niektórzy mają pensję w wysokości kilku tysięcy złotych, ale wliczone są w to ryczałty, czyli 1,2 tys. euro przysługujące za podróże służbowe.
Tymczasem kierowca musi zapłacić za nocleg, parking, prysznic. Po odjęciu tych wydatków często zostaje im tylko minimalna krajowa — opowiada Tadeusz Kucharski, przewodniczący Krajowej Sekcji Transportu Drogowego NSZZ „Solidarność”. Jego zdaniem miejsce do spania w kabinie nie zapewnia odpowiedniego odpoczynku, dlatego związek nie zgadza się na jego homologację.
— Wystarczy przespać się w kabinie w środku lata na parkingu, kiedy pojazd od spodu grzeje gorący asfalt, z góry słońce, a kierowca nie uchyli okna, bo boi się, aby ktoś go nie okradł. Wtedy nawet klimatyzacja niewiele pomaga. Nie wspominając o tym, że w kabinie się nie tylko śpi, ale gotuje. Nawet u kierowcy, który zachowuje czystość, wszystko przesiąka tymi zapachami.
Przewoźnicy chcą homologacji kabin tylko po to, aby nie płacić ryczałtów. A w rzeczywistości żadna kabina nie zapewni kierowcy dobrego wypoczynku przez kilka dni podróży — mówi Tadeusz Kucharski. Recepta związkowców jest prosta.
— Wystarczy, aby 75 proc. wynagrodzenia kierowcy to była podstawa podlegająca opodatkowaniu, a 25 proc. stanowił ryczałt na podróże służbowe — proponuje przewodniczący.