Jeśli stoczniowa korporacja zamierza nadal funkcjonować, musi określić plan rozwoju i wreszcie znaleźć prezesa.
Wkrótce miną dwa lata od czasu powstania Korporacji Polskie Stocznie (KPS). Spółka działa, choć jeszcze nigdy nie miała prezesa. Jako kandydata na szefa KPS wymienia się Longina Komołowskiego, który był ministrem pracy i polityki społecznej w rządzie Jerzego Buzka.
Kolejność działań
Sam kandydat nie pali się jednak do tej roli.
— Stocznie, zarówno w Szczecinie, jak i Gdyni nie chcą konsolidować się pod szyldem korporacji. Przed podjęciem decyzji o sprawach personalnych rząd musi zdecydować i jednoznacznie określić, w jakim kierunku powinien rozwijać się sektor stoczniowy i jaką rolę odgrywać w tym procesie będzie KPS — mówi Longin Komołowski.
Czy oznacza to, że swoją zawodową przyszłość wiąże z innym, niż stoczniowy, sektorem gospodarki? Przez ostatnie lata był doradcą w stołecznym Bumarze, zajmującym się handlem bronią i konsolidacją sektora obronnego.
— Zawsze byłem związany z branżą stoczniową. Pracowałem w szczecińskiej stoczni, skończyłem szkołę przyzakładową, byłem związkowcem, nadal więc sektor jest mi bliski — dodaje Longin Komołowski.
KPS jest właścicielem Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Dla przeciwwagi
Czemu Longin Komołowski jest wymieniany jako potencjalny szef korporacji? Czy jedynym powodem jest doświadczenie w pracy w stoczni? Nieoficjalnie mówi się, że miałby stanowić przeciwwagę dla Arkadiusza Krężela, szefa Agencji Rozwoju Przemysłu, właściciela KPS. Kilka tygodni temu Longina Komołowskiego wymieniano zresztą jako potencjalnego kandydata na nowego szefa ARP. Obecnie jednak wszystko wskazuje na to, że Arkadiusz Krężel, który funkcję pełni od ponad 15 lat, nie musi obawiać się o swoją pozycję. W ubiegłym tygodniu rada nadzorcza nie dokonała żadnych roszad w zarządzie. Jej przedstawiciele zapowiedzieli jednak, że będą bacznie przyglądać się działalności zarządu.
Roma Sarzyńska, rzecznik ARP, nie chce spekulować na temat roszad personalnych.