Gdy się dobrze rozejrzeć po rynku, można znaleźć około 60 różnych „energetyków”. Moda to, czy potrzeba?
2KC, Blue Bastard, Burn, Dominator, Ice Cool, Orlen Team, R20, Red Bull, S.O.S, Ummba, V-Power, Tiger, XL — to nazwy niektórych napojów energetyzujących dostępnych w Polsce.
Przezwyciężyć zmęczenie, wzmocnić koncentrację, usprawnić metabolizm. To z tych powodów sięgamy po „energetyki”. Niektórzy łączą je z alkoholem, ale takich specyfików lepiej unikać, bo powodują złudne uczucie trzeźwości, co nijak się nie ma do rzeczywistości. Dlatego wiele krajów UE zakazało spożywania w klubach i pubach napojów energetycznych zmiksowanych z alkoholem.
Po „energetyki” sięgają sportowcy, pracoholicy, kierowcy, studenci, uczniowie... Na początku synonimem napoju energetycznego był w Polsce Red Bull, który w reklamie „dodawał skrzydeł”. W 2007 r. światowa sprzedaż tego energetyka przekroczyła 3,5 mld puszek i butelek.
Dziś półka z „płynnymi dopalaczami” mieni się wieloma markami, bo oprócz tradycyjnych producentów spożywczych „energetyki” zaczęły wytwarzać (a przynajmniej użyczać im marki) firmy działające w odległych branżach.
— Badania pokazują, że każdego tygodnia Polacy wypijają milion puszek napojów energetyzujących. „Energetyki” stały się symbolem aktywnego życia, trochę modą. Sięgają po nie osoby, które chcą skuteczniej zmagać się z trudami codziennego życia. W tej grupie znajdują się także kierowcy, stąd nasz pomysł, by stworzyć napój pod własną marką — Orlen Team — mówi Anna Wieszczek z PKN Orlen.
Swój „energetyk” pod marką V-Power sprzedaje także koncern Shell.
Ale nie tylko paliwowi potentaci zdecydowali się na własne napoje z dawką energii. Od lipca tego roku napój energetyzujący mogą też kupić kibice warszawskiej Legii. Na początku (L) energy ma być dostępny tylko w Warszawie, a docelowo w 500 punktach w całym województwie mazowieckim. Będzie go można kupić w hipermarketach i sklepach, pubach, klubach kibiców i automatach.
Pierwszy na pomysł własnego „energetyka” wpadł klub Zagłębie Lubin i za 8 zł sprzedaje napój o nazwie Zagłębie Energii. Również kibice Lecha Poznań mogą popijać energetyczny napój Energia Lecha.
— Rynek ten rozwija się w bardzo szybkim tempie. Jego wartość w 2007 r. osiągnęła pół miliarda zł — blisko 87 proc. więcej niż w roku 2006. W styczniu-kwietniu 2008 dynamika wzrostu całego rynku w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku lekko spadła i wyniosła 68 proc. Jednak przy takim wzroście wartość sprzedanych napojów energetycznych na koniec roku może zwiększyć do 850 mln złotych, a w przyszłym przekroczyć miliard. Najszybciej rozwija się rynek „energetyków” sprzedawanych w butelkach typu PET — mówi Anna Czerniecka, dyrektor ds. komunikacji w Red Bull Poland.