Jagger nie był obecny na trybunach od początku tegorocznych rozgrywek, ponieważ był w trasie z Rolling Stones. Mimo wszystko wspierał swoje drużyny i „klątwa Jaggera” działała nawet z daleka. Podczas koncertu w Rzymie przewidywał, że Włochy pokonają Urugwaj, co skończyło się przegraną Włoch 1-0. W Lizbonie wyraził nadzieję, że wygra Portugalia, która zaraz potem odpadła. A gdy Anglia grała z Urugwajem napisał tweeta „Do boju Anglia! Ten mecz wygramy!!!” i Anglia przegrała.
Brazylijczycy chcąc odwrócić klątwę Jaggera przynosili na trybuny jego kartonową podobiznę w koszulce drużyny przeciwnika. Niestety, kartonowy Jagger w koszulce Niemiec nie wystarczył, gdy na trybunach pojawił się prawdziwy Jagger kibicujący Brazylii.
Gwiazda rocka pojawiła się na meczu Niemcy-Brazylia w towarzystwie syna, który z kolei ubrany był w barwy Brazylii. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Po 30 minutach brazylijska drużyna przegrywała 5-0, by zakończyć spotkanie porażającym wynikiem 7-1.

Mick Jagger odpiera jednak zarzuty brazylijskich fanów, jakoby swoją obecnością na stadionie w Belo Horizonte przyniósł pecha ich drużynie.
"Mogę przyjąć odpowiedzialność jedynie za pierwszą bramkę strzeloną przez Niemców, ale nie za sześć pozostałych" - powiedział żartobliwie 70-letni muzyk w wywiadzie dla brytyjskiej bulwarówki "The Sun" i dodał, że nie poczuwa się do winy.