Koleje Dolnośląskie uruchomią regioekspres do Warszawy

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2024-02-28 20:00

Pociągi elektryczne przewoźnika pokonają trasę z Wrocławia do stolicy w czasie krótszym niż cztery godziny.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak często będą kursować pociągi Kolei Dolnośląskich do Warszawy
  • jakimi pojazdami mogą być obsługiwane te połączenia
  • dlaczego wciąż są potrzebne pociągi spalinowe
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dolny Śląsk należy do regionów o najlepiej rozwiniętych połączeniach kolejowych, z których chętnie korzystają pasażerowie. Kursy przewoźnika, czyli Kolei Dolnośląskich, biją rekordy popularności.

Przewoźnik przygotowuje wniosek o dostęp do torów do stolicy

Spółka zamierza rozwijać transport pasażerski w regionie i coraz śmielej wyjeżdża poza województwo. Planuje codziennie jeździć do Warszawy.

— Przygotowujemy wniosek o zezwolenie na uruchomienie połączeń ekspresowych, dzięki którym z Wrocławia do Warszawy będzie można dojechać w czasie krótszym niż cztery godziny — mówi Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich.

To czas porównywalny z ekspresami PKP Intercity, pozostałe pociągi dalekobieżne pokonują tę trasę w sporo ponad cztery godziny.

Zgodę na kursy do stolicy, w ramach tzw. otwartego dostępu do infrastruktury, musi wydać Urząd Transportu Kolejowego.

Damian Stawikowski podkreśla, że regioekspresy Kolei Dolnośląskich ułatwią podróż nie tylko między Wrocławiem a Warszawą — pociągi będą kursować przez Poznań, więc także dojazd do tego miasta będzie łatwiejszy. Regioekspresy będą też skomunikowane z lokalnymi połączeniami przewoźnika. Dzięki temu skorzystają z nich także mieszkańcy mniejszych miejscowości dolnośląskich, np. Lubina, w którym znajduje się siedziba KGHM.

Koleje Dolnośląskie planują jeździć do Warszawy elektrycznymi pociągami elf II z Pesy albo impulsami z Newagu. Z tymi drugimi przewoźnik miał sporo problemów, m.in. psuły się w zakładach serwisowych konkurencyjnych wobec producenta i nie można ich było uruchomić. Damian Stawikowski zapewnia, że obecnie nie sprawiają problemów i wożą pasażerów zgodnie z planem.

Spółka poszukuje pociągów spalinowych

Koleje Dolnośląskie mogą sobie pozwolić na rozwój działalności w regionie i poza województwem, ponieważ mają już niemal sfinalizowane kluczowe inwestycje dotyczące zakupu pociągów elektrycznych.

— Kilka lat temu zamówiliśmy 31 elektrycznych zespołów trakcyjnych elf II. Do odebrania od producenta zostały nam jeszcze cztery. Czekamy jednak z odbiorem na rozstrzygnięcie konkursu z KPO — mówi Damian Stawikowski.

Przewoźnik finansował zakup tych pojazdów 14-letnim kredytem z PKO BP. Jeśli otrzyma dotację z KPO, może go refinansować.

Koleje Dolnośląskie planują rozbudować tabor na linie niezelektryfikowane.

— Zastanawiamy się nad zakupem pojazdów wodorowych, ale na razie wstrzymujemy się z podjęciem decyzji inwestycyjnych ze względu na ich wysoki koszt i brak infrastruktury do tankowania. Wprowadzając do ruchu takie pociągi, musielibyśmy podnieść ceny biletów. Nie możemy natomiast kupić nowych pojazdów spalinowych [z silnikiem Diesla — red.], ponieważ trudno zdobyć na nie finansowanie, zwłaszcza unijne. Dlatego rozglądamy się za pociągami używanymi oraz sondujemy rynki czeski i niemiecki, by wynająć spalinowe — informuje Damian Stawikowski.

Dolnośląski Urząd Marszałkowski, właściciel Kolei Dolnośląskich, przejął od PKP PLK około 300 km nieczynnych torów w regionie, na których stopniowo przywraca ruch. Koleje Dolnośląskie uruchomiły już np. połączenia do Świeradowa-Zdroju. W planach na ten rok mają odtworzenie linii do Karpacza wykluczonego kolejowo od 24 lat. Do obsługi kolejnych relacji potrzebne są jednak pociągi spalinowe. Na początek przewoźnik chce wynająć 5-6 takich pojazdów.

Na niektórych liniach, gdzie jest mniej pasażerów, Koleje Dolnośląskie uruchamiają własne autobusy. Współpracują także z autobusowymi przewoźnikami gminnymi i powiatowymi, którzy dowożą pasażerów do pociągów. Damian Stawikowski obawia się jednak, że wkrótce część pasażerów odpłynie z autobusów, ponieważ — zgodnie z wymogami Komisji Europejskiej — już w przyszłym roku przewoźnicy muszą mieć we flocie co najmniej 25 proc. pojazdów bezemisyjnych. Są one jednak droższe i mogą zabrać około 30 proc. mniej pasażerów niż napędzane gazem czy olejem napędowym.

Okiem eskperta
Jakub Majewski
prezes Fundacji ProKolej

Połączenia codzienne z Wrocławia do Warszawy to bardzo ciekawy pomysł. Jest to ważna relacja dalekobieżna, na której często już kilka dni wcześniej bilety są wyprzedane. Potwierdza to zapotrzebowanie na uruchomienie dodatkowych połączeń.

Jeśli natomiast chodzi o pojazdy spalinowe do ruchu lokalnego, zdecydowanie zbyt wcześnie ograniczono możliwości ich zakupu i finansowania z funduszy unijnych. Auta spalinowe wciąż można kupować, a nowe pociągi z tym napędem są wypychane z rynku. Skoro jedna trzecia sieci kolejowej w Polsce nie jest zelektryfikowana, to czym mamy tam jeździć? Pociągi na baterie czy wodór nie są alternatywą dla spalinowych. Pierwsze mają ograniczony zasięg, drugie dopiero wchodzą do eksploatacji, są drogie i nie ma gdzie ich zatankować.