Komputerowa ziemia obiecana

Agnieszka Chromik
opublikowano: 2005-11-02 00:00

„Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic. To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć fabrykę”.

Ten cytat z „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta przychodził mi do głowy, gdy słuchałam Dariusza Smagorowicza, wiceprezesa zarządu Pronox Technology.

Bo też historia firmy przypomina tę opisaną przez Reymonta. Tyle że to nie Łódź, ale Katowice. Nie fabryka włókiennicza, lecz komputery. Nie spaliła się, a wręcz odwrotnie — rozwija się świetnie. W atmosferze firmy, w ludziach, którzy nią kierują, wyczuwa się entuzjazm, chęć zdobywania nowych rynków i parcia do przodu. Coś takiego emanowało z powieści Reymonta.

Wykorzystać lukę

Smagorowicz ukończył Technikum Elektroniczne w Bukownie. Był rok 1988. Pierwsza praca w Hucie Katowice.

— Zarabiałem więcej niż moja mama nauczycielka. Jednak przerażała mnie perspektywa spędzenia w tym miejscu 30 lat. Dlatego zacząłem myśleć o studiach. Wybrałem zarządzanie na Politechnice Śląskiej, które wtedy nie było jeszcze popularne — opowiada wiceprezes Pronox Technology.

Do branży trafił przez przypadek.

— Na piątym roku chciałem kupić komputer. Nie chcieli sprzedać jednego, to kupiłem dwa. Jeden dla siebie, drugi odsprzedałem. Zostałem u nich sprzedawcą. Tak gdzieś po roku, w miesiącu, w którym zarobiłem 2 tys. zł, podziękowałem. Niczego więcej nie mogłem się już tam nauczyć — opowiada Smagorowicz.

Kolejny rok w następnej firmie komputerowej.

W latach 1997-98 duże firmy komputerowe jak Optimus i wrocławski ITT przeprowadzały restrukturyzację. Likwidowały oddziały, zwalniały ludzi.

— Zauważyliśmy, że na Śląsku pojawiła się luka. Na dodatek byli też pracownicy z doświadczeniem w branży. Postanowiliśmy utworzyć firmę. Od razu założyliśmy, że będzie to spółka akcyjna —relacjonuje Smagorowicz.

Skąd mieli 100 tys. zł (na kapitał spółki akcyjnej)? Smagorowicz zarobił m.in. na akcjach Banku Śląskiego i innych spółek, trochę też odłożył. Podobnie jego koledzy. Niektórzy dotychczas pracują w Pronoksie. Pozostali zajęli się czymś innym, a w spółce są już tylko udziałowcami.

— Wystarczyło trochę odwagi i wyobraźni. To były czasy, kiedy komputer kosztował około 8 tys. zł, a marże wynosiły 20-30 proc. Dostaliśmy kredyt kupiecki z Optimusa — wspomina wiceprezes.

Nie bali się brać kredytów, by sfinansować rozwój.

— Banki, firmy ubezpieczeniowe i instytucje finansowe widziały nasz rozwój, zyski i dokumenty. Te kilka lat pozwoliło nam się uwiarygodnić — tłumaczy Smagorowicz.

W marcu firma przeprowadziła niepubliczną emisję akcji. Od 120 nowych akcjonariuszy uzyskała 15 mln zł. Za rok wybiera się na Giełdę Papierów Wartościowych.

Spółka jest jednym z największych importerów części komputerowych z Tajwanu, Chin i Hongkongu. Pracuje w niej 208 osób. Ma przedstawicielstwa w Bydgoszczy, Gdańsku, Koszalinie, Krakowie, Łodzi, Opolu i Wrocławiu.

Nie można spalić

Opłaty za wynajmowane magazyny w Tychach (150 tys. zł miesięcznie) skłoniły firmę, aby zainwestować we własne centrum logistyczne. Dwuhektarową działkę, na której je zbudowali, kupili trzy lata temu. Teraz negocjują zakup kolejnych dziewięciu hektarów. Wartość uruchomionego dwa miesiące temu terminalu wynosi 15 mln zł. Powierzchnia — 8 tys. mkw. Centrum robi wrażenie. Regały wysokiego składowania pozwalają na przyjęcie towaru o łącznej kubaturze ponad 63 tys. m sześc.

W systemie zarządzania terminalem wykorzystano rozwiązania oparte na technologii bezprzewodowej. Pracownicy centrum mają przenośne terminale radiowe z kolorowymi wyświetlaczami i czytnikami laserowymi. Składowanie i identyfikację towarów oparto na technologii kodów kreskowych. Wszystkie osoby są rejestrowane przez 70 kamer. Towar do odbiorców wysyła się kurierami. W centrum jest zbiornik przeciwpożarowy, każdy regał ma osobne zraszacze.

— Tego magazynu nie można spalić — śmieje się Smagorowicz, nawiązując do końca fabryki trzech przyjaciół z powieści Reymonta.

Poniżej trzech godzin

Spółka na początku października zorganizowała w Katowicach bieg uliczny. Sam Smagorowicz biega od dwóch lat.

— Miałem nadwagę i zaczęło mi to przeszkadzać — przyznaje.

Szukał czegoś, co by mu pozwoliło utrzymać wagę. I znalazł. Maraton. 42 km 195 metrów. W tym roku wystartował we Wrocławiu. Już myśli o biegu w Atenach za dwa lata. I zamierza go ukończyć z czasem poniżej trzech godzin.

— Bieganie pozwala mi się odstresować, zachować dobrą formę fizyczną. W firmie już kilka osób przed lub po pracy zakłada obuwie sportowe, dres i wychodzi pobiegać — mówi Smagorowicz.

Najdroższe MBA

Pronox znalazł siedzibę w dawnej stołówce Politechniki Śląskiej w Katowicach. Dopiero w tym roku zaczęli ją remontować.

W gabinecie Smagorowicza dwie rzeczy zwracają uwagę.

Chińska wróżba. Bardzo szczęśliwa — jak zapewnia wiceprezes. I obraz Chrystusa z koroną cierniową. Wiceprezes dostał go od kolegi, aby przypominał mu o pokorze.