W Polsce działa 800 firm, dla których przemysł okrętowy jest znaczącym odbiorcą produktów. Połowa statku powstaje właśnie z krajowych komponentów.
Polskie stocznie ze Szczecina i Trójmiasta produkują statki przede wszstkim dla armatorów z Europy Zachodniej. Są to jednostki specjalistyczne, a co za tym idzie — droższe od tych, których potrzebują polscy przewoźnicy morscy. Na budowie statków zarabiają jednak nie tylko stocznie, lecz olbrzymia grupa ich kooperantów.
Stocznia Gdynia współpracuje z blisko 800 krajowymi dostawcami, od których pochodzi ponad połowa różnorodnego wyposażenia okrętowego. Jeszcze 10 lat temu zaopatrzenie krajowe sięgało 74 proc.
Kto wybiera
— Zachodni armatorzy są skłonni zapłacić więcej za bardziej nowoczesne wyposażenie. Dlatego zwykle podpisują ze stocznią załącznik do kontraktu, w którym wskazują dostawców ważniejszych mechanizmów i wyposażenia — mówi Janusz Wikowski, doradca zarządu Stoczni Gdynia.
— Niemcy czy Norwegowie, dla których budujemy statki, określają, czego potrzebują i niekiedy wskazują firmę, która ma wyposażyć ich statek w najważniejsze urządzenia. Wybór pozostałego wyposażenia, np. mebli, pozostawiają stoczni — dodaje Izabela Maruszczak ze Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Obecnie czynnikami decydującymi o wyborze dostawcy są: zapewnienie odpowiedniej jakości zgodnie z systemami jakości i wymogami towarzystw klasyfikacyjnych, żądanie armatora, cena, elastyczność we współpracy oraz serwis dostępny dla armatora.
Krajowy rynek
Większość wyposażenia okrętowego ma specyficzny, specjalistyczny charakter. Wielu urządzeń nie produkuje się w Polsce. Krajowi dostawcy nie oferują np. systemów zaopatrzenia w olej grzewczy, chłodnic płytowych, spalarek czy awaryjnych zespołów prądotwórczych.
Natomiast głównym dostawcom krajowym, nie tylko w Stoczni Gdynia, jest m.in. Huta Częstochowa, która zaopatruje stocznię w stal i blachy okrętowe. Firma Famos dba o meble i szalunki okrętowe. Odlewy kadłubowe, linie wałów, kotwice przyjeżdżają do Gdyni z ABB Zamech, a śruby okrętowe z Alstom Power. Farby pochodzą z Polifarbu, a rozdzielnice i cała automatyka aż z trzech zakładów: Elektromontażu, Elmoru i Faworu. Kable stocznia kupuje od Elektrimu Kable. Z kolei zakłady Hipolita Cegielskiego projektują i wykonują oraz montują silniki główne i agregaty prądotwórcze. Wciągarki kotwiczne i cumownicze oraz dźwigi pokładowe pochodzą natomiast z Towimoru.
Nie sposób wymienić wszystkich dostawców, ale polskie firmy zaopatrujące rodzime stocznie są doświadczone i sprawdzone. I tak jest od wielu, wielu lat. Trzeba jednak przyznać, że coraz częściej zagraniczni producenci wyposażenia okrętowego oferują bardziej nowoczesne i zaawansowane technologicznie urządzenia. Nie ze wszystkich propozycji można jednak skorzystać, bo wówczas budowany w Polsce statek kosztowałby znacznie więcej niż dotychczas. A już dziś nasze stocznie nie należą do tanich.