Zatrzymanie polskiej gospodarki w połowie marca zaowocowało m.in. spadkiem popytu na energię, a to z kolei obniżyło popyt na węgiel, główny surowiec dla krajowych elektrowni. Do tego dołożyła się ciepła zima. Efekt? 15 mln ton węgla leży na zwałach, a państwowy gigant górniczy stoi na skraju bankructwa. W takim właśnie momencie Mariusz Ornat, biznesmen z branży górniczej, kupił nieco ponad 90 proc. udziałów w bytomskiej kopalni węgla Eko-Plus, która jest jednym z trzech prywatnych zakładów górniczych w Polsce.

— Jestem właścicielem od 1 kwietnia 2020 r. Przejąłem udziały od dotychczasowych właścicieli, płacąc za udziały ich wartość nominalną — mówi Mariusz Ornat, który jest też prezesem Eko-Plusa.
Za biedna, żeby upaść
W Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS) zmiana nie była jeszcze wczoraj widoczna. Można natomiast w nim wyczytać, że kapitał zakładowy spółki to ok. 200 tys. zł. Oznaczałoby to, że Mariusz Ornat zapłacił nieco ponad 90 proc. tej kwoty. Biznesmen kupił firmę od osób fizycznych, które — jak twierdzi — chciały pozbyć się udziałów po tym, jak w 2019 r. firma poniosła znaczące straty. Nie wiemy, jak duże, ponieważ raport roczny nie jest jeszcze dostępny w KRS, a Mariusz Ornat nie ma tej kwoty w pamięci. Przy nazwie firmy widnieje dziś dopisek „w restrukturyzacji”.
— Trwa postępowanie układowe, mamy nadzorcę sądowego. Firmy nie stać na upadłość, więc jedynym rozwiązaniem jest porozumienie się z wierzycielami i redukcja długu wraz z rozłożeniem go na raty — uważa Mariusz Ornat.
Czy ceny wzrosną?
Nowy właściciel uważa, że gdyby udało się zredukować zadłużenie u kontrahentów do 20 mln zł (nie mówi, z ilu), to Eko-Plus mógłby sobie z tym poradzić.
— W tej chwili mam słaby okres, jesteśmy pod kreską, ale osiągamy ok. 3 mln zł przychodów miesięcznie, przy wydobyciu na poziomie ok. 120 tys. ton węgla. Moglibyśmy wydobywać więcej, pracować w soboty i niedziele, ale brakuje nam rąk do pracy. Załoga liczy 250 osób, ale część była zakażona wirusem, część bała się pracować, teraz część pojechała na wakacje. Zatrudniamy kilku obywateli Ukrainy — mówi Mariusz Ornat.
Kryzysem, który trawi państwowe firmy węglowe, w zasadzie się nie interesuje. Przekonuje, że jego kopalnia ma stabilnych odbiorców węgla, którymi są pośrednicy dostarczający surowiec do ciepłowni.
— Węgiel będzie im nadal potrzebny — uważa prezes.
Problemem są jednak niskie ceny sprzedaży, dyktowane przez państwowe kopalnie.
— Może we wrześniu ceny wzrosną — ma nadzieję Mariusz Ornat.
Powrót do źródeł
Mariusz Ornat był już prezesem Eko- -Plusa w latach 2003-11. Uruchamiał bytomską kopalnię.
— Dziś wracam jako romantyk, by próbować ją uratować — twierdzi menedżer.
Śląskie media pisały o nim w 2016 r., ponieważ anonsował plany uruchomienia nowej kopalni w Sosnowcu. Według „Dziennika Zachodniego” pomysł nie spodobał się miastu, które domagało się odebrania inwestorowi koncesji.
— Sprawa jest w sądach, a projekt w zawieszeniu — mówi Mariusz Ornat.
Według KRS biznesmen jest też udziałowcem zakładu robót górniczych oraz spółki MR-Leasing.
Sektor w tarapatach
Eko-Plus to kruszynka na tle pozostałych polskich kopalni. Największa w branży państwowa Polska Grupa Górnicza wydobywa ok. 30 mln ton węgla rocznie. Stoi dziś na skraju bankructwa, a związkowcy negocjują z rządem plan ratunkowy. Największa z trzech kopalni prywatnych to PG Silesia, należąca do czeskiego EPH. Ona też jest w tarapatach — właściciel zapowiedział już zwolnienia grupowe i jest gotów oddać zakład za symboliczną kwotę.