W I kw. 2024. sprzedaż mieszkań w sześciu największych miastach wzrosła o 1,7 proc. wobec tego samego okresu 2023 r. — poinformowała Rednet Property Group.
— Należy jednak spojrzeć na dane dla poszczególnych miast oraz przede wszystkim odnieść się do tego, co zmieniło się na rynku w porównaniu z poprzednim kwartałem. A tu mamy spadek na każdym z analizowanych rynków. W stolicy na przykład w dwóch ostatnich kwartałach 2023 r. sprzedawało się po ponad 5 tys. mieszkań. W I kw. 2024 r. było to już tylko niecałe 4,5 tys. W Krakowie w IV kw. 2023 r. zakontraktowano prawie 2,5 tys., a kwartał później niecałe 1,7 tys. — mówi Robert Chojnacki, prezes Rednet Property Group.
Wiosenne ożywienie
Z danych agencji Metrohouse wynika, że w zależności od wielkości miejscowości czas sprzedaży mieszkania w I kw. 2024 r. wynosił 113-128 dni.
— Niektóre oferty wycofywano jednak z bazy już po kilku lub kilkunastu godzinach, ponieważ znajdowały zdecydowanych oferentów, gotowych podpisać umowę przedwstępną. Należy zdawać sobie jednak sprawę, że na rynku jest wiele ofert, które z racji dość mocno zawyżonej ceny nie spotykają się z reakcją strony popytowej — mówi Marcin Jańczuk, analityk rynku nieruchomości w agencji Metrohouse.
W II kw. natomiast skoczyło zainteresowanie mieszkaniami, co widać w liczbie rezerwacji. Z danych Otodom Analytics wynika, że w kwietniu w siedmiu największych miastach dokonuje się ich dziennie aż 140 wobec maksymalnie 120 w ostatnich dwóch latach.
— Sprzedaż mieszkań może wzrosnąć, ale nie musi, bo z zarezerwowanymi jest ten problem, że mogą się sprzedać lub wrócić z powrotem do oferty — mówi Ilona Łyżczarz, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom Analytics.
Analitycy zwracają uwagę, że coraz aktywniejsi na rynku są klienci z gotówką, kupujący w obawie przed wzrostem cen nieruchomości jesienią, gdy ruszy rządowy program Kredyt na start.
— Obecnie za metr kwadratowy mieszkania z drugiej ręki trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych mniej niż u dewelopera. Taka sytuacja zostanie zweryfikowana, gdy na rynek trafi potężna grupa konsumentów, którzy zyskają zdolność kredytową i będą poszukiwać mieszkań. Widzimy, że wiele ofert z rynku wtórnego jest wycofywanych z rynku. Tak się dzieje, gdy sprzedający widzą dla siebie szansę w droższej sprzedaży za kilka miesięcy. Natomiast jeśli chodzi o klientów, to część chce zdążyć przed programem i kupić mieszkanie po niższej cenie, a część pyta o możliwość rezerwacji lokalu do momentu uzyskania kredytu. W obu przypadkach widzimy dużą determinację, by kupić mieszkanie. Niektórzy klienci mają ustawione alerty na portalach nieruchomościowych i gdy tylko pojawi się mieszkanie na sprzedaż, od razu są nimi zainteresowani i szukają opcji zakupu. Widać pośpiech przed wzrostem cen — mówi Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości.
Temperatura nie sięgnie zenitu
Choć analitycy nie mają wątpliwości, że rynkowe ożywienie ma związek z nowym programem rządu, uważają, że jego wpływ nie będzie tak spektakularny jak w przypadku Bezpiecznego kredytu 2 proc.
— Biorąc pod uwagę poziom skomplikowania programu, można przypuszczać, że jego rola na rynku mieszkaniowym będzie mniejsza niż to było w przypadku jego poprzednika — mówi Ilona Łyżczarz.
Podobnego zdania jest Robert Chojnacki.
— Sektor nieruchomości wciąż czeka na nowy program, który w praktyce będzie zmodyfikowaną wersją obecnego. Poznaliśmy jego założenia, które uległy istotnym zmianom w porównaniu z tymi, które pojawiły się na początku roku. W naszej ocenie nie będzie on jednak oddziaływał na rynek w tak dużym stopniu, jak Bezpieczny kredyt 2 proc. Zarówno pod względem cen, jak też poziomu sprzedaży — uważa Robert Chojnacki.