Kroniki korporacyjne

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2024-02-02 14:15

Trudno uczyć studentów przywództwa, gdy nie mają odniesienia do historii firm utrwalonych w profesjonalnie wydanych albumach – mówi Tomasz Olejniczak, profesor w Katedrze Zarządzania w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Jakie jest sens wydawania firmowych monografii, albumów i kronik?

Tomasz Olejniczak: Za pomocą dobrze dobranej kombinacji słów, zdjęć i grafik powstaje obraz, który nie tylko odzwierciedla aktualny stan firmy, ale też pomaga utrwalić jej historię i sukcesy dla przyszłych pokoleń. Jest to metoda na zapisanie i zabezpieczenie dziedzictwa przedsiębiorstwa przed zagubieniem w natłoku codziennych zdarzeń, celów i nieustającego zgiełku.

Te wydawnictwa często służą jako ekskluzywne upominki dla najważniejszych klientów i partnerów biznesowych, podkreślając znaczenie rocznic i innych wyjątkowych okazji, jednak ich rola wykracza poza zwykłe prezenty – są kronikami, które dokumentują i celebrują przełomowe momenty w życiu organizacji. Tym samym budują i utrwalają jej markę. To ideał. A rzeczywistość? W Akademii Leona Koźmińskiego tworzymy bibliotekę takich wydawnictw. Przeanalizowaliśmy ponad 360 pozycji stworzonych przez firmy w Polsce, obejmujących okres międzywojenny, czasy PRL oraz po roku 1989.

Podobno jakość prac wydawanych po transformacji ustrojowej na ogół pozostawia wiele do życzenia.

Niestety tak. Zbyt często spotykam się z publikacjami, które są jak puste skorupki – piękne z zewnątrz, lecz pozbawione substancji. Niejednokrotnie to strata papieru, bo opisy wydarzeń, infografiki i fotografie nie tworzą spójnej, przyciągającej historii. Nic gorszego niż taka opowieść bez duszy. Sęk w tym, że do tworzenia korporacyjnych historii przedsiębiorcy w Polsce wynajmują amatorów, którzy muszą działać ściśle pod ich dyktando. Tymczasem jest to zajęcie dla profesjonalnych pisarzy i grafików. Ale nie tylko. Przez trzy lata szwajcarska firma farmaceutyczna Roche zatrudniała pięciu naukowców do opisania historii koncernu na pięciu kontynentach. W rezultacie powstała obiektywna encyklopedia, opracowana bez żadnej ingerencji ze strony Roche’a. Jeśli polskie firmy nie zaczną stosować podobnych standardów, ich albumy nie staną się lepsze.

Podobno te książki często są tworzone przy biurku, bez zaangażowania pracowników portretowanych firm.

Nawet w okresie PRL sytuacja wyglądała o niebo lepiej, ponieważ autorami monografii byli naukowcy, zwykle socjologowie lub historycy, albo doświadczeni dziennikarze, którzy przed przystąpieniem do pisania odwiedzali zakłady pracy i przeprowadzali wywiady z zainteresowanymi.

W erze cyfrowej, gdy dominują internet, media społecznościowe i podcasty, można się zastanawiać nad zasadnością publikowania historii na papierze.

Rynek wydawniczy oferuje bogactwo form – od ebooków po audiobooki. Mimo że cenię każdy rodzaj, fizyczna książka ma w moim sercu szczególne miejsce. To jak wybór między mejlem a listem napisanym własnoręcznie piórem. Moje własne upodobania są zbieżne z wynikami badań, które wskazują, że choć tradycyjne kroniki czy monografie mogą wydawać się anachronizmem, jest pewien rodzaj magii związanej z papierowymi dokumentami historii. Ta magia nadal przyciąga licznych entuzjastów, co w przewidywalnej przyszłości raczej się nie zmieni.

Czy tę magię widzi pan także w niskiej jakości publikacjach, które w najlepszym razie pełnią tylko funkcję dekoracyjną?

Na szczęście nie brakuje książek pięknie wydanych i bogatych w treść. Przykładem prawdziwej doskonałości w świecie wydawnictw korporacyjnych jest kronika Domu Towarowego Braci Jabłkowskich. To połączenie artystycznej wrażliwości z niezwykłą precyzją w oddawaniu detali. Każda strona tej niezwykłej pozycji jest niczym dzieło sztuki. Z kolei monografia Legii Warszawa jest wzorem godnym naśladowania w kategorii publikacji sportowych – przypomina encyklopedię, pełną bogactwa i głębi, ukazującą zasłużoną dumę i historię legendarnego klubu.

A przykład z przeciwnego krańca?

Pozycją, która powinna służyć jako przestroga, jest kronika PKO BP z okazji stulecia banku. Ta monografia miała szansę stać się perłą w koronie kronik sektora bankowego, lecz z powodu nieodpowiedniego podejścia okazała się wydawniczą porażką.

Dlaczego książkom firmowym tak trudno wznieść się na wyższy poziom?

Autorzy często nie zdają sobie sprawy, że ich prace wpisują się w specyficzną formułę wydawniczą, która łączy w sobie elementy literatury, historii i biznesu. W efekcie lekceważą językowe i graficzne aspekty korporacyjnych publikacji, co objawia się przedkładaniem formy nad treść, lub odwrotnie. Na domiar złego wiele firmowych albumów to nic więcej jak tylko marketingowe laurki. Problem pogłębia podejście bibliotek, które nie przyznają tym dziełom należytej wartości, co widoczne jest w braku odrębnej klasyfikacji. To przeszkadza w odkrywaniu prawdziwych perełek wśród tych prac i docenianiu ich jako unikatowego gatunku.

Może w Polsce jest za mało profesjonalnych agencji, copywriterów i grafików specjalizujących się w tworzeniu takich wydawnictw?

Na polskim rynku nie brakuje agencji i profesjonalistów zdolnych do tworzenia wartościowych publikacji korporacyjnych. Najważniejsze jest jednak wybranie odpowiedniego partnera, który ma zarówno niezbędne umiejętności, jak i wizję, aby poprowadzić przedsięwzięcie do sukcesu.

Wskazałby pan jakiegoś cenionego autora specjalizującego się w tworzeniu książek firmowych?

Niestety, nie ma w Polsce gwiazd, które byłyby rozpoznawalne na szerszym rynku. Autorami monografii są zazwyczaj lokalni historycy lub anonimowi pracownicy firm, którzy podejmują się udokumentowania historii firm z wielkim zaangażowaniem, lecz najczęściej z dużo mniejszym znawstwem. Wśród instytucji, które się w tej dziedzinie wyróżniają, na uwagę zasługuje Fundacja Karta, której prace osiągają szczyty mistrzostwa, jeśli chodzi o zachowanie równowagi między formą a treścią.

Czym – poza jakością – polskie wydawnictwa firmowe różnią się od zagranicznych?

Nasi autorzy mają tendencję do ukazywania nostalgicznej perspektywy, skupiając się na przeszłości, a nie na przyszłości przedsiębiorstw. Często opowiadają o firmach, które już nie działają, tworząc obraz niczym z kronik zatopionego miasta. Zagraniczne monografie są narzędziem demonstracji aktualnej potęgi organizacji, tymczasem polskie skłaniają się ku refleksyjnej retrospekcji i hołdowaniu minionym czasom.

Czy w Polsce prowadzi się projekty badawcze skupione na historiach różnych biznesów?

Tak, na przykład Uniwersytet Warszawski realizuje projekt skoncentrowany na firmach polonijnych. Niestety, badacze napotykają trudności w gromadzeniu materiałów, bo założyciele tych przedsięwzięć często niechętnie dzielą się swoimi przeżyciami. Ta swoista zmowa milczenia dotyczy również założycieli wszelkiego typu biznesów, które powstały w początkach polskiego kapitalizmu. Są to osoby, które rzadko opowiadają o tamtych czasach, problemach czy sukcesów. Ich niezrozumiała tajemniczość lub lakoniczność pozbawia nas możliwości zrozumienia, jak kształtowały się wczesne etapy wolnego rynku w Polsce.

Jakie wynikają z tego skutki?

Naprawdę trudno sobie wyobrazić polski biznes lat 80., 90. i późniejszych, gdy brak tak wielu świadectw. Przypomina to układanie puzzli bez istotnych elementów. Powiem to na przykładzie naszych studentów z Akademii Leona Koźmińskiego:zrozumienie procesu kształtowania się wolnego rynku w Polsce jest niezbędne do osiągnięcia dojrzałości w zarządzaniu. Jeśli nie znają historii, trudno im zdobyć podstawy przywództwa.

Jaki będzie przyszły rozwój firmowych monografii?

Pogłoski o rychłej śmierci książki papierowej są mocno przesadzone, niemniej opowieści firmowe coraz częściej będą przypominać interaktywne, wielowymiarowe dzieła sztuki, łączące słowo pisane z multimedialnymi doświadczeniami. Albumy scalą się z rozszerzoną rzeczywistością. To już się dzieje. Wspomniana firma Roche daje przykład, jak przerzucać mosty między tradycją a innowacją – jej monografia ukazuje organizację w panoramicznym ujęciu. Projekt jest efektem głębokiej analizy badawczej. Łamie nie tylko konwencje wydawnicze i artystyczne, ale także wykracza poza granice narodowe, oferując globalny obraz przedsiębiorstwa, jego wpływu na świat i ewolucji.