Krzysztof Zalewski i parada bankrutów

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2022-10-25 20:00

Kontrowersyjny inwestor giełdowy opuścił areszt po wpłaceniu 2 mln zł kaucji. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom swojego obrońcy wciąż woli pozostać w cieniu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w związku z jakim śledztwem Krzysztof Zalewski, inwestor kojarzony w przeszłości i dziś z licznymi spółkami z GPW i NewConnect, musiał wpłacić 2 mln zł poręczenia majątkowego
  • gdzie biznesmen ogłosił upadłość i jak wcześniej, zdaniem ścigającej go firmy windykacyjnej, transferował majątek na członków rodziny i kontrolowane przez nich firmy
  • jakie ciekawe wydarzenia z udziałem firm związanych z Krzysztofem Zalewskim (notowanych w przeszłości i dziś na GPW oraz NewConnect) miały miejsce w Iławie
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W sierpniu ujawniliśmy, że Krzysztof Zalewski, inwestor giełdowy unikający kontaktu z mediami, a także 10 związanych z nim osób usłyszało zarzuty w śledztwie szczecińskiej prokuratury, dotyczącym działalności gangu wyłudzającego kredyty i podatki. Obrońca aresztowanego inwestora przekazał nam wtedy, że możemy używać jego pełnych danych osobowych, ale nie chciał komentować zarzutów śledczych, sugerując, że może się to zmienić, gdy Krzysztof Zalewski opuści areszt. Tak się stało, ale biznesmen, jak znów powiedział nam jego obrońca, zmienił zdanie i rozmawiać z PB jednak nie chce. A jest dużo spraw, o które chcieliśmy go zapytać. Choćby o to, jak związanej z nim spółce, która tak jak on ma na karku niezaspokojonych wierzycieli, udaje się przez lata dysponować majątkiem, z którego korzyści czerpią inne związane z nim firmy…

Upadłość w raju

Z 11 zatrzymanych w maju 2022 r. osób aresztowano trzy: Krzysztofa Zalewskiego, Wojciecha S. (związanego z byłymi giełdowymi spółkami: Zastal, Powszechne Towarzystwo Inwestycyjne, Colomedica, De Molen, PC Guard i Tableo) oraz Martę F. (związaną z notowanym na NewConnect Medappem). Kobieta wyszła z aresztu w lipcu, a mężczyźni na przełomie sierpnia i września.

Zgodnie z decyzjami szczecińskich sądów w przypadku Wojciecha S. wiązało się to z koniecznością wpłaty 300 tys. zł poręczenia majątkowego, a w przypadku Krzysztofa Zalewskiego aż 2 mln zł. Kto wpłacił kaucję za kontrowersyjnego inwestora? Nie wiadomo. Zapewne nie on. Z prostego powodu — od ponad trzech lat Krzysztof Zalewski formalnie jest… bankrutem.

W październiku 2020 r. Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) ukarała go za to, że jako akcjonariusz Powszechnego Towarzystwa Inwestycyjnego (PTI), spółki notowanej kiedyś na GPW i inwestującej w inne firmy, m.in. z NewConnect, aż pięciokrotnie naruszył ustawę o ofercie publicznej. Jak? W okresie maj-grudzień 2015 r. zaangażowanie Krzysztofa Zalewskiego w PTI spadło z 26 do mniej niż 5 proc. Choć rodziło to obowiązek informacyjny, inwestor nie przekazał niezwłocznie spółce i nadzorcy zawiadomień o schodzeniu poniżej kolejnych progów.

Zdaniem KNF i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który oddalił skargę biznesmena, Krzysztof Zalewski swoim działaniem przyczynił się do „wprowadzenia szkodliwej dla rynku dezinformacji”, bo inni inwestorzy „nie dysponowali aktualnymi i rzetelnymi danymi” co do jego zaangażowania w akcje PTI.

Nadzorca rynku nałożył na niego stosunkowo niską karę — 50 tys. zł. Dlaczego? Właśnie dlatego m.in., że w trakcie postępowania Krzysztof Zalewski podniósł, że jest bankrutem i nie dysponuje żadnym majątkiem. Inwestor powołał się ponadto na postanowienie o jego upadłości z marca 2019 r. wydane przez… Urząd ds. Upadłościowych Wielkiej Brytanii, czyli kraju, który przed brexitem, ze względu na proste i korzystne dla dłużników przepisy, uznawany był za „raj upadłościowy” w Unii Europejskiej.

Ciemno jak pod latarnią:
Ciemno jak pod latarnią:
Choć Krzysztof Zalewski i grupa kojarzonych z nim osób przewinęła się przez akcjonariat i organy wielu spółek publicznych, to rynek zbyt dużo o ich działaniach nie wie. Krzysztof Zalewski raczej woli pozostać w cieniu i unika kontaktu z mediami, a jeśli jego nazwisko się w nich pojawia, to często w związku z jakimiś kontrowersjami. Wypowiada się jeszcze rzadziej — zdecydował się na to m.in. pod koniec 2009 r., kiedy jako pełnomocnik zarządu PTI informował o planach przejścia spółki z NewConnect na GPW. Pięć lat później głośno było o tym, że PTI podpisało list intencyjny w sprawie zakupu 33 proc. akcji giełdowej spółki Hawe. Sprzedającym w transakcji wycenianej na około 80 mln zł miał być Marek Falenta, główny bohater afery podsłuchowej. Negocjacje spaliły jednak na panewce.
Piotr Chatkowski

Pieniek z bankami

Krzysztof Zalewski, członkowie jego rodziny oraz osoby z nim kojarzone i współpracujące finansowały swoje biznesy m.in. kredytami bankowymi. To właśnie banki, m.in. Bank Ochrony Środowiska (BOŚ), Millennium i SGB Bank oraz banki spółdzielcze z jego grupy, są największymi wierzycielami inwestora i powiązanych z nim osób i firm.

Banki od lat próbują odzyskać wielomilionowe długi, ale z marnym skutkiem. Jednocześnie bywa, że same są pozywane przez Krzysztofa Zalewskiego. Tak było w przypadku BOŚ — inwestor obwiniał go o doprowadzenie do spadku kursu PTI, domagając się 10 mln zł odszkodowania. Jeszcze w maju 2015 r. kapitalizacja spółki sięgała 170 mln zł, a kontrolowany przez Krzysztofa Zalewskiego pakiet 26 proc. akcji wart był 44 mln zł. Później jednak kurs gwałtownie zanurkował — z około 11,5 zł w maju 2015 r. do… 10 gr we wrześniu 2015 r.

Zdaniem inwestora odpowiadały za to banki, w tym BOŚ, które zbyły jego akcje w ramach tzw. sprzedaży interwencyjnej (dochodzi do niej wówczas, gdy ktoś nie wywiązuje się z umowy kredytowej na zakup akcji). Sąd nie uznał jednak argumentów Krzysztofa Zalewskiego i w lipcu 2020 r. prawomocnie uznał, że do spadku kursu PTI doprowadziła nie sprzedaż interwencyjna prowadzona przez BOŚ, lecz zła kondycja finansowa spółki i utrata przez nią płynności finansowej.

Artykuł sponsorowany

Część długów Krzysztofa Zalewskiego oraz związanych z nim osób i firm wobec banków przejęły firmy windykacyjne. Z informacji PB wynika, że to właśnie jeden z dużych windykatorów stał za artykułem sponsorowanym, który na początku 2021 r. ukazał się w „Gazecie Finansowej”. Można było w nim przeczytać, że w pierwszej połowie 2015 r. Krzysztof Zalewski rozpoczął „transfer majątku na niebywałą skalę”, w ramach którego pozbył się co najmniej pięciu mieszkań, trzech nieruchomości gruntowych oraz udziałów w dwóch spółkach. Te aktywa miały trafić do żony inwestora Violetty, jego córek, a także firm zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii. Ponadto nieruchomości zmieniały właściciela kilkakrotnie — były wnoszone aportem do firm i sprzedawane kolejnym spółkom, a przy tym obciążane wysokimi hipotekami.

Z artykułu wynikało też, że upadłość w Wielkiej Brytanii ogłosił nie tylko Krzysztof Zalewski, ale też jego syn Jakub (m.in. były członek rady nadzorczej PTI) i siostrzeniec Kamil Jankowski (m.in. były prezes PTI). Z publikacji można też było dowiedzieć się o licznych postępowaniach sądowych wytaczanych przez wierzycieli, a jej autorzy przyznawali, że „wymiar sprawiedliwości nie potrafi udowodnić dłużnikom ucieczki z majątkiem”.

Bankrutami, w tym takimi, których nie stać nawet na postępowanie upadłościowe, są też liczne spółki kojarzone z Krzysztofem Zalewskim, jego rodziną i znajomymi, w tym notowane kiedyś na GPW lub NewConnect. Z ustaleń PB wynika jednocześnie, że części z nich przez lata udaje się dysponować nieruchomościami o dużej wartości. W ich księgach wieczystych aż roi się od wpisów hipotek ustanowionych na rzecz wierzycieli czy informacji o wszczętych egzekucjach.

— Egzekucje są jednak często nieskuteczne, bo np. tuż przed licytacjami prezesi poszczególnych firm składają rezygnacje i komornik musi od licytacji odstąpić. Równocześnie cały czas ktoś czerpie korzyści z posiadania czy wynajmu tych nieruchomości, nie płacąc od nich podatku czy opłat za użytkowanie wieczyste — mówi anonimowo jeden z dobrze zorientowanych informatorów PB.

Niejasne rozliczenia

Dobrym przykładem takich działań jest PTI, które w 2015 r. zmieniło nazwę na Topmedical. Spółka została wykluczona z obrotu giełdowego w marcu 2017 r., gdyż pół roku wcześniej uprawomocniło się postanowienie o oddaleniu wniosku o jej upadłość. Okazało się bowiem, podobnie jak w przypadku innych firm związanych w przeszłości z Krzysztofem Zalewskim, że Topmedicalu nie stać nawet na upadłość.

Była giełdowa spółka od 2016 r. nie prowadzi żadnej działalności, ale wciąż jest właścicielem nieruchomości w Iławie o powierzchni prawie 0,5 ha i zabudowanej dwoma budynkami. Czy wpływy z wynajmu tej nieruchomości idą na zaspokojenie wierzycieli — tylko SGB Bankowi Topmedical jest winien około 20 mln zł, a obligatariuszom około 15 mln zł? Otóż nie. Wiemy to ze sprawozdania tymczasowego nadzorcy sądowego powołanego w postępowaniu o ogłoszenie sanacji Topmedical.

W dokumencie z lutego 2022 r. można przeczytać, że kiedy pracownicy nadzorcy pojechali do Iławy, na miejscu przywitał ich… Grzegorz Wrona, czyli prezes notowanego na NewConnect OZE Capital należącego do PGF Polskiej Grupy Fotowoltaicznej (PGF PGF) z głównego parkietu GPW (w organach obu spółek aż roi się od współpracowników Krzysztofa Zalewskiego).

Szef OZE Capital, zasiadający obecnie i w przeszłości w organach licznych firm powiązanych z Zalewskimi, stwierdził, że na podstawie umowy z Topmedicalem jest administratorem iławskiej nieruchomości, a jej najemcami są m.in. Agro Steel Energy i Techno Energy, czyli spółki córki OZE Capital. Jak interpretuje to nadzorca sądowy? Jego zdaniem Topmedical powierzył swój majątek „na niewyjaśnionych zasadach”, zapewne za darmo, „osobie trzeciej, która czerpie z niego korzyści”. Jednocześnie nikt od lat nie płaci opłat za użytkowanie wieczyste nieruchomości, o czym świadczą liczne hipoteki wpisane na rzecz starosty powiatu iławskiego.

Czy sytuacja, w której jedna spółka publiczna (OZE Capital) od lat za darmo lub za minimalną opłatą korzysta z nieruchomości innej, byłej spółki publicznej (Topmedical), posiadającej nieuregulowane wierzytelności w stosunku do wielu podmiotów, w tym banków i obligatariuszy, jest sytuacją normalną? Takie pytanie zadaliśmy Grzegorzowi Wronie, ale nie chciał rozmawiać przez telefon i zażyczył sobie przesłania pytań mejlem. Tak też zrobiliśmy, ale szef OZE Capital nie odpowiedział.

Ile musi się zmienić, żeby zostało po staremu:
Ile musi się zmienić, żeby zostało po staremu:
Tomedical, czyli byłe giełdowe Powszechne Towarzystwo Inwestycyjne, od lat jest bankrutem, ale też… właścicielem nieruchomości w Iławie zabudowanej dwoma budynkami (zaznaczonej na zdjęciu strzałkami). Pożytki z niej czerpie jednak nie Topmedical, ale notowana na NewConnect spółka OZE Capital. Jednocześnie działka Topmedicalu to tylko część dużo większego kompleksu budynków produkcyjnych, magazynowych i biurowych, które zostawiła po sobie notowana kiedyś na GPW spółka IZNS Iława (kompleks widoczny w centralnym miejscu zdjęcia). W latach 2010-15 kolejnymi właścicielami tych działek były firmy Metro Nieruchomości, PTI, Partner, a od siedmiu lat większość terenu należy do spółki Blue Diamonds. Wszystkie firmy łączy to, że ich właścicielami i menedżerami są lub byli Krzysztof Zalewski, członkowie jego rodziny oraz osoby z nim kojarzone i współpracujące.
Łukasz Głowala

Łańcuszek transakcji

Jednocześnie już od 2017 r. w stosunku do iławskiej nieruchomości komornik prowadzi egzekucję z wniosku Banku Millennium, który z hipoteką na 6,3 mln zł jest wpisany na pierwszym miejscu. Od pięciu lat egzekucja jest bezskuteczna, a w jej trakcie sąd musiał ustanawiać kuratora do zastępowania zarządu spółki Topmedical. Kiedy to się udało i niedawno, bo 18 października 2022 r., do licytacji doszło, okazało się, że nie było chętnych na zakup działki. Dlatego wciąż może na niej działać i mieć tam siedzibę OZE Capital.

Co ciekawe — tuż obok siedzibę ma specjalizująca się w remontach silników firma RSY. To spółka córka Sundragonu, czyli innej firmy z NewConnect z portfela PGF PGF. Przypadkowe sąsiedztwo? Otóż nie. Iławska działka Topmedicalu to tylko część dużo większego kompleksu nieruchomości po notowanym kiedyś na GPW i związanym z Krzysztofem Zalewskim IZNS Iława.

Z ksiąg wieczystych, do których dotarł PB, wynika, że w 2010 r. IZNS Iława wniósł te działki aportem do spółki Metro Nieruchomości, a w 2012 r. ich właścicielem zostało PTI. Trzy lata później była giełdowa spółka, będąc już w tarapatach finansowych, sprzedała je firmie Partner założonej przez CSY, czyli… dzisiejszą spółkę OZE Capital. Następnie, również w 2015 r., ich właścicielem została spółka Blue Diamonds i jest nim do dziś.

Blue Diamonds nie jest formalnie w żaden sposób związana z Krzysztofem Zalewskim, ale jej właściciele i prezes to osoby, które w przeszłości zasiadały, lub zasiadają dziś, w organach spółek kojarzonych z kontrowersyjnym biznesmenem. Z ksiąg wieczystych nieruchomości należących do Blue Diamonds wynika ponadto, że opłaty z tytułu prawa użytkowania wieczystego nie są opłacane w terminie. Tak samo jak w przypadku działki należącej do Topmedicalu świadczą o tym hipoteki przymusowe wpisane na rzecz starosty powiatu iławskiego.