W styczniu produkcja strefy euro spadła o 17,3 proc. r/r. Tak źle nie było jeszcze nigdy. Przełom możliwy w połowie roku.
Produkcja przemysłowa w Eurolandzie skurczyła się w styczniu o 3,5 proc. W ujęciu rocznym wynik wygląda jeszcze gorzej: spadek wyniósł 17,3 proc., ustanawiając historyczny rekord — wyliczył Eurostat.
Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja całej Unii Europejskiej, w której spadek produkcji wyniósł 16,3 proc.
— Jeszcze nie dotarliśmy do dna recesji, dlatego z miesiąca na miesiąc dane zaskakują coraz bardziej negatywnie — ocenia Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego.
Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Banku, dodaje, że produkcja strefy euro cierpi z powodu spadającego popytu, m.in. na towary eksportowe.
W efekcie firmy robią przestoje lub nawet zamykają fabryki, co odbija się na wynikach.
— Euroland znalazł się na równi pochyłej, podobnie jak USA — uważa ekonomistka.
Jej zdaniem, do dna europejska gospodarka może dotrzeć na przełomie drugiego i trzeciego kwartału.
— W tym roku gospodarka strefy euro może skurczyć się o 2,5-3 proc. — prognozuje Marta Petka-Zagajewska.
Takie tąpnięcie nie zapowiada nic dobrego dla Polski.
— Kondycja polskiej gospodarki jest uzależniona od zagranicy: im sytuacja jest tam gorsza, tym gorzej jest u nas — mówi Piotr Kalisz.
Najlepiej świadczy o tym spadek polskiego eksportu do Niemiec, głównego odbiorcy naszych towarów (w styczniu spadł o 23,6 proc. r/r).
— Handel z sąsiadem zza Odry stanowi około 10 proc. polskiego PKB — wyjaśnia ekonomista banku Citi Handlowy.
Nie powinniśmy też liczyć na zmasowany napływ zagranicznego kapitału.
— Decyzje o przenoszeniu produkcji do innego kraju, np. Polski, są podejmowane w warunkach stabilnej gospodarki, a obecne, z powodu globalnej recesji, takie nie są — uważa prof. Jan Winiecki, doradca ekonomiczny West LB Bank Polska.
Paradoksalnie, polska gospodarka może skorzystać na ostrym hamowaniu sąsiadów.
— Spadająca produkcja polskich firm i tani złoty mogą spowodować, że polski import będzie kurczył się mocniej niż eksport — prognozuje Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku.
W rezultacie wymiana handlowa zamiast zmniejszać polski PKB (jak to było w ostatnich kwartałach), może zacząć go zwiększać.