W okresie wojny potrzeba nie tylko broni, ale też zapasów - i to dla wszystkich, a nie jedynie żołnierzy – świadczą o tym powszechne zbiórki pomocowe. Inwestorzy dostrzegli więc szansę na wzrost nie tylko wśród spółek związanych z sektorem militarnym, jak Lubawa, Protektor, czy Wojas, ale też wśród producentów żywności. Dwucyfrowo rosną m.in. notowania rybnego Seko, Makaronów Polskich i Pamapolu produkującego dania gotowe, konserwy i mrożone warzywa.
Notowania ostatniej z tych firm przez lata nieznacznie przekraczały 1 zł. Między lipcem a wrześniem 2021 r. osiągnęły szczyt, dochodząc do 3 zł. Stopniowo spadały do ok. 2 zł, jednak w ciągu ostatniego tygodnia wzrosły prawie dwukrotnie do niemal 6 zł – podczas środowej sesji o przeszło 40 proc. W efekcie kapitalizacja przekroczyła 200 mln zł.
– Każdy inwestor indywidualnie ocenia potencjał danej spółki. Jako zarząd nie chcemy komentować obecnego kursu – mówi Bartosz Półgrabia, wiceprezes Pamapolu.
Tak, jak przed dwoma laty po wybuchu pandemii inwestorzy rzucili się na dystrybutorów i producentów maseczek, płynów dezynfekujących i rękawic medycznych, tak teraz w cenie są walory tych firm, które łączone są z obronnością i zaopatrzeniem wojska i uchodźców. Mocno w górę idą notowania Lubawy (kapitalizacja w tydzień wzrosła o 0,5 mld zł), Pamapolu, Makaronów Polskich, Zrembu Chojnice, Sanwilu, Wojasa, Protektora i Seko.
Drugą grupę hołubionych spółek stanowią te działające na rynku węgla (Bogdanka, Famur, JSW, Bumech, Patentus), stali (Cognor) i gazu (PGNiG, Serinus).
Powrót zamówień z Ukrainy
Spółka ma wszystkie fabryki w Polsce. Surowców nie sprowadza bezpośrednio z Ukrainy, jednak w jej ocenie obecność tam hut szkła i stali wytwarzających m.in. szklane słoiki i metalowe puszki niewątpliwie będzie miała wpływ na cały region.
– Istotny jest także fakt, że Ukraina to spiżarnia Europy – ogromny producent zbóż kluczowych dla szeregu produktów spożywczych. Zaburzenie lub nawet zatrzymanie prac ukraińskich producentów prawdopodobnie przełożą się na wzrost cen różnego rodzaju żywności już w najbliższych tygodniach – mówi Bartosz Półgrabia.
Firma sprzedawała do Rosji okazjonalnie warzywa konserwowe. Natomiast w Ukrainie ma dystrybutorów – we Lwowie i Kijowie – a ten rynek odpowiada za kilka procent jej rocznych przychodów. W 2020 r. wyniosły one 686,3 mln zł, a po trzech kwartałach 2021 r. 565 mln zł (+7,8 proc. r/r).
– Od czwartku zamówienia zostały na chwilę wstrzymane, ale od początku tego tygodnia nasi kontrahenci poszukują już możliwości sprowadzenia asortymentu, którym do tej pory handlowaliśmy. Mogą pojawić się jednak utrudnienia w płatnościach, dlatego te realizacje są niepewne – informuje menedżer.

Rośnie popyt na konserwy
Pamapol przyznaje, że od kilku dni obserwuje wzrost – choć jeszcze nie skokowy – zamówień na konserwy mięsne w puszkach, przede wszystkim w Polsce.
– To w dużej mierze efekt akcji pomocowych, o których głośno w sferze publicznej. Kontaktują się z nami m.in. różne organizacje prowadzące zbiórki żywności. Trudno przewidzieć, czy wspomniany wzrost przełoży się też na inne kategorie z naszej oferty, w tym dania gotowe i smarowidła. Wszystko zależy od tego, jak długo wojna jeszcze potrwa – stwierdza Bartosz Półgrabia.
W nadzwyczajnych sytuacjach takich jak wojna to naturalne, że ogranicza się popyt na świeże, nieprzetworzone produkty, a rośnie na te z długim terminem przydatności.
Na ten moment nie chce komentować potencjalnego wpływu wojny w Ukrainie na wyniki spółki.
– Nie upatrujemy w niej okazji do ponadprzeciętnego zarobku, dlatego wszelkim organizacjom pomocowym zamawiającym u nas towar gwarantujemy możliwie najniższe ceny, pokrywające koszt wytworzenia towaru – zapewnia wiceprezes Pamapolu.
O możliwość zaspokojenia potencjalnie wzmożonego popytu firma się nie boi.
– Dostawienie linii produkcyjnych w krótkim okresie jest niemożliwe, jednak od lat realizujemy duże przetargi np. dla Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, które wymagają od nas dostarczania w ciągu miesiąca milionów sztuk produktów. Jesteśmy więc przygotowani do obsługi dużych wolumenów – mówi Bartosz Półgrabia.
Tyle sztuk produktów Pamapol sprzedał w 2020 r…
…a tyle wyniosła wielkość jego produkcji.
Możliwa współpraca z Makłowiczem
W ostatnich dzień wydarzyło się coś jeszcze, co mogło mieć wpływ na wzrost notowań Pamapolu. Mianowicie zawarł on 25 lutego list intencyjny ze spółką Propinquus, której głównym wspólnikiem jest Robert Makłowicz. Dotyczy zamiaru wypracowania warunków ewentualnej współpracy w branży spożywczej i obowiązuje przez 9 miesięcy.
– Współpracowaliśmy już ze znanymi postaciami ze świata kulinarnego, np. z Olą Nguyen przy marce Goong i Jerzym Sobieniakiem w Healthy Mind. Szczegółów potencjalnego partnerstwa z Robertem Makłowiczem nie możemy na razie zdradzić. Wierzymy w potencjał wspólnego projektu, niemniej finalnego efektu nigdy nie można być pewnym – komentuje Bartosz Półgrabia.
Działający w ponad 20 krajach Pamapol konsekwentnie zwiększa skalę działalności. Kluczowy był dla niego rok 2020 r., gdy sprzedaż wzrosła o 130 mln zł do 686,3 mln zł, podczas gdy w poprzednich latach wzrost sięgał kilkudziesięciu milionów złotych. To był efekt m.in. wzmożonego popytu w związku z pandemią koronawirusa. Osiągnął to przy poprawie rentowności – zysk operacyjny wzrósł wówczas z 0,3 do 18,8 mln zł. W ciągu trzech kwartałów 2021 r. przychody i zysk ponownie sięzwiększyły, a Pamapol szykuje kolejne projekty. Jego spółka zależna, WZPOW Kwidzyn, planuje zainwestować w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej ponad 100 mln zł w zwiększenie mocy i własne źródła energii.