Ładny kawał Rosji

Karolina Guzińska
opublikowano: 2003-12-19 00:00

Spanie, jedzenie, rozmowy... Co kilkanaście godzin stacja. Cztery, siedem, osiem dni w pociągu — tak jedzie się do Irkucka, Władywostoku, Pekinu. Koleją Transsyberyjską z Moskwy.

Poranny rytuał — kolejka do samowaru z „kipiatokiem”. Podróżni zalewają zupki instant, kisielki, parzą herbatę... Śniadanie.

— Samowar na węgiel stoi w każdym wagonie. Prowadnica — konduktorka — dba, by wrzątek był przez całą dobę. Dobrze żyliśmy z prowadnicą. Od niej wiele zależy! — mówi Michał Oćwieja, student Politechniki Szczecińskiej, który dwukrotnie przemierzył Rosję Koleją Transsyberyjską.

On i Jakub Plak, uczelniany kolega, zeszłego lata podróżowali do Irkucka wagonem plackartnym — najtańszym z dalekobieżnych. Za przejazd (w jedną stronę) na trasie Moskwa — Irkuck płacili 80 USD od osoby (połowa tej kwoty to dola konika — najtańsze bilety trudno kupić w kasie). Plackarty — podobne do naszych kuszetek — nie mają ścian oddzielających korytarz. Tylko przepierzenia między rzędami łóżek. Sprzyja to wzajemnemu poznawaniu się, rozmowom...

— Taka podróż ma styl! Obcy ludzie zżywają się ze sobą. Nikt nie siedzi cicho, gapiąc się w okno. Każdy chce poznać współpasażerów. A jeszcze gdy to cudzoziemcy, jak my! Dbano, byśmy nie czuli się obco — wspomina Jakub Plak.

A dokąd tak gna

Wokół Kolei Transsyberyjskiej narosła otoczka nostalgii i wielkiej przygody.

— To nie Orient Ekspres, choć standard nie jest zły. Nie rezerwujemy wagonów plackartnych — bo nie mamy możliwości zapewnienia bezpieczeństwa klientowi. Proponujemy miejsca w zamykanych wagonach sypialnych. Koedukacyjnych. Bilety są dość drogie — ich koszt niewiele różni się od ceny przelotu, ale za to ile wrażeń! Pociąg do Władywostoku przemierza całą Rosję — 9,3 tys. km, kilka stref czasowych i przyrodniczych — opowiada Grażyna Bandurska z biura podróży Intourist Warszawa.

Co kilkanaście godzin „transsib” staje na stacji — zmiana lo- komotywy. Dwadzieścia minut i dalej w drogę. Nie można zwiedzać mijanych miast — to wada pociągów.

— Kolejna niedogodność: w przedziałach sypialnych zainstalowano umywalki, wagon z prysznicem jest w tylko pociągu „Bajkał” do Władywostoku. W składach do Ułan Bator i Pekinu prysznice — w przerobionych toaletach — są we władzy prowadnic. A te udostępniają je za drobnym suwenirem... — dodaje Grażyna Bandurska.

Plackarty dysponują sanitariatami na brzegach wagonów. Mycie to przygoda...

— Robi się to jedną ręką, bo drugą trzeba przyciskać dzyndzelek. Inaczej woda z kranu nie poleci. Jedna Polka myła w ten sposób głowę — nieźle się napociła! A w ogóle, toalety w rosyjskich pociągach to ciekawa sprawa. Na pół godziny przed stacją prowadnice zamykają sanitariaty. Otwierają — pół godziny po odjeździe. To się nazywa „sanitarna zona” — wtrąca Michał Oćwieja.

Rosjanie to formaliści — na bilecie: imię i nazwisko pasażera, data urodzenia, numer paszportu...

— Względy bezpieczeństwa — tłumaczy Grażyna Bandurska.

Intourist sprzedaje kilkaset biletów Kolei Transsyberyjskiej rocznie.

— Klienci to biznesmeni i ludzie, którzy z Pekinu ruszają dalej — do Laosu czy Pakistanu. Kolej popularna jest także wśród podróżujących do Japonii — płyną tam promem z Nachodki koło Władywostoku — zaznacza Grażyna Bandurska.

Wyjaśnia, że rosyjskie wizy wydawane są na podstawie zaproszenia lub ważnego biletu. Jeśli wyjazd załatwia się za pośrednictwem Intouristu, wystarczy voucher z tego biura. Ale gdy podróżujący do Pekinu chce również wracać pociągiem, bilety powrotne i wizy tranzytowe musi załatwiać w Chinach we własnym zakresie. Z reguły podróżni wolą wracać samolotem: bilet Aerofłotu na trasie Pekin-Moskwa-Warszawa to koszt mniej więcej 550 USD.

Co kraj to obyczaj

W gazetach czyta się, że w rosyjskich pociągach kradną, mordują, napadają. Tymczasem....

— Bezpieczniej niż u nas! Przedziały patroluje milicja, nic nam nie zginęło, nikt nas nie zaczepiał. A jechaliśmy pięć dni i pięć nocy, mijając sześć stref czasowych! Już planujemy kolejną wyprawę: z Moskwy do Władywostoku. 7 dni w pociągu — twierdzi Michał Oćwieja.

Mówi, że człowiek się przyzwyczaja — raz, dwa razy dziennie da się rozprostować nogi na stacji, a i pociąg ma wiele sprytnych rozwiązań, umilających długą podróż.

— Dolne łóżko jest ciekawie pomyślane — wystarczy 5 sekund, by złożyć z niego stolik z dwoma siedzeniami. Pociągi są schludne — dbają o to prowadnice. Równie czyste są koce i pościel, którą dają zafoliowaną. W plackartnych zestaw: dwa prześcieradła i mały ręczniczek kosztuje dolara — dodaje.

Polaków dziwiły lokalne oby- czaje — ekspresy transsyberyjskie ruszają z Dworca Jarosławskiego w Moskwie. Odjeżdżają z pompą — z głośników dudni marsz słowiański. Od prowadnic dowiedzieli się, że muzyka żegna pociągi ruszające w daleką trasę. To chyba spadek po ZSRR — na Ukrainie przy takiej okazji puszczają marsz kozacki. Kolejne dziwo: w pociągu obowiązuje czas moskiewski. Również zegary na stacjach nastawione są na ten czas — choć np. w Irkucku różnica wynosiła już pięć godzin naprzód...

— A za okami pociągu ładny kawał Rosji — ogromne połacie ziemi, wioski, miasteczka, piękna przyroda... Mijały nas składy towarowe: 125 wagonów i dwie lokomotywy — w Polsce takich się nie widuje. I lawety wojskowe, wyładowane czołgami i samolotami... Wstrząsające wrażenie — uprzytamnia potencjał tego kraju. Bo to naprawdę bogata ziemia — tyle, że poziom życia szokująco zróżnicowany: nędza obok ostentacyjnego bogactwa... Ale ludzie życzliwi. Zwłaszcza na Syberii — poprawiali nas tylko: tu nie „Rasija”, tu „Sibir” — opowiada Michał Oćwieja.

Podróż w głąb Rosji niesie wiele wrażeń — nie zawsze przyjemnych. Jak spotkanie z pociągiem — więźniarką. W przedziałach dwa na dwa metry tłoczą się — stojąc — umęczeni ludzie: ani położyć się, ani usiąść...

— Rosjanin śmiał się, że ich jak barany wiozą... A my całą noc nie mogliśmy spać z przejęcia! — bulwersuje się Michał Oćwieja.

Familijna atmosfera

Spanie, jedzenie, wielogodzinne rozmowy... Ktoś wyciąga harmonię i do tańca przygrywa, inny proponuje grę w karty, wznosi toasty za „poznakomstwo”, za szczęśliwą podróż... Zdarza się, że w jednym wagonie spotyka się kilkanaście nacji!

— Po 24 godzinach wszyscy już się znają. Spotkaliśmy wielu ludzi, m.in. Romana z Kirowa i jego kumpla Sieriożę. Roman — mimo swoich dwudziestu paru lat — był na wojnie w Czeczenii. Opowiedział nam o niej... Mówił też, że żołnierze rosyjscy dostają żołdu niecałego dolara i 28 paczek papierosów na miesiąc. Zaznajomiliśmy się również z Tadżykiem — biznesmenem, piękną Walentiną z Białorusi i ciekawskim „Wujkiem Dobra Rada”. Tak go nazwaliśmy, bo doradzał nam, jak przeżyć w Rosji... Aż się nie chciało wysiadać po pięciu wspólnie spędzonych dniach! — przekonuje Jakub Plak.

Przygodni towarzysze podróży wypytywali o Polskę..

— Co ile kosztuje, czy da się u nas żyć... Wstrząsem dla nich były ceny benzyny i wódki. 5 USD? Za drogo! — dodaje Jakub Plak.

Cena biletu nie obejmuje posiłków — ale w wagonie restauracyjnym zje się obiad za 5-12 USD (jedzenie szykują na węglu, w pociągach nie ma mikrofalówek). Taniej — i egzotyczniej — jest u „babuszek” sprzedających lokalne przysmaki na każdej stacji. Ryby, pierożki, naleśniki, pyzy, zapiekane kartoszki, kapusta, piwo... Bo Kolej Transsyberyjska to dla miejscowych źródło rozrywki i — co ważniejsze — zarobku.

— Pamiętam jedną „babuszkę” — nauczycielkę z Polski. Uczy w Rosji naszego języka, dorabiając sprzedawaniem lodów na stacji — wspomina Michał Oćwieja.

Na stacjach „transsib” pustoszeje — każdy korzysta z okazji: gapi się na zmianę lokomotywy albo kupuje ciepły obiad.

— Co postój to inna Rosja. Choćby Buriacja — egzotyczna architektura i ludzie, niezrozumiała niemal rosyjska mowa, buddyzm. No i jedzenie! Bardzo tłuste. Rosjanie uprzedzali nas, że bez kieliszka wódki — dla Europejczyka nie do przełknięcia. Rzeczywiście: „pozy” — nadziane tłustym mięsem pyzy — są dodatkowo nasączone tłuszczem. Ugryziesz taką — wszystko wyleje ci się na koszulę. Najpierw trzeba wyssać tłuszcz... Za to „cziburiaki” — mięso zapieczone w trójkątach z ciasta — były dość dobre — uważa Jakub Plak.

Ceny? Stacyjne „babuszki” liczą za porcję mniej więcej 4 zł. Równie tanio za piwo: 3,5 zł za litr lub 1,3 zł za pół litra. Mimo to, do pociągu warto wziąć jedzenie instant, napoje, a poza tym — wygodne kapcie, dres, przybory do mycia, podstawowe medykamenty i... papier toaletowy, którego w WC nie uświadczysz. A jeśli jest, to przypomina raczej papier ścierny... Jak jeszcze umilić sobie podróż? Dobrą książką i szachami, które wypożyczają prowadnice. A w pociągu gra muzyka — hity z rosyjskich i europejskich list przebojów, muzyka poważna.

W takiej atmosferze mija się Ural, Omsk, Nowosybirsk... aż do stacji docelowej.