Indeksy PMI wskazują, że globalna gospodarka zwalnia, ale nie sugerują mocnego tąpnięcia – nawet w Chinach, gdzie zaburzenia związane z dostawami energii są największe.
Trwa spowolnienie gospodarcze na świecie, czy raczej normalizacja po okresie dynamicznego wybicia z recesji. Wchodzimy w bardzo ważny miesiąc, który odpowie na pytanie, czy zaburzenia podażowe, szczególnie na rynkach energetycznych, wykoleją zupełnie ożywienie gospodarcze, czy też po prostu je osłabią. Jako pozytywny można czytać fakt, że nastroje w przemyśle w Chinach, gdzie braki w dostawach energii spowodowały zamykanie fabryk, lekko poprawiły się w minionym miesiącu. A jednocześnie negatywny sygnał nadszedł z Europy, gdzie nastroje w przemyśle wyraźnie się obniżyły.
Bazowy scenariusz przyjmowany wśród wielu ekonomistów jest taki, że czeka nas przejściowy dołek wynikający z kumulacji wstrząsów podażowych – może on potrwać kilka miesięcy. Ale nie zmieni istotnie cyklu. Tyle, że ryzyka dla tego scenariusza narastają.
Comiesięczną analizę bieżącej sytuacji w globalnej gospodarce przeprowadzamy na podstawie danych z indeksów PMI, które powstają jako wynik ankiet przeprowadzanych wśród menedżerów zamówień w największych firmach na świecie. Badania przeprowadza firma Markit. Indeksy te są wysoko skorelowane z prawdziwą aktywnością gospodarczą i dlatego uznawane są za ważny sygnał wyprzedzający dotyczący koniunktury.

We wrześniu PMI dla przetwórstwa przemysłowego spadł w siedmiu z dwunastu analizowanych krajów, a wzrósł w pięciu. Najbardziej optymistyczny sygnał to wzrost PMI w Chinach – z 49,1 pkt do 50 pkt. Stało się to w miesiącu, w którym niektóre chińskie fabryki musiały zostać zamknięte z powodu ograniczeń w dostawach energii. Skoro nastroje nie dostosowały się mocno w dół, to znaczy, że zaburzenia są traktowane jako przejściowe. Ale jednocześnie negatywnym sygnałem są dane z Europy, gdzie PMI obniżył się wyraźnie. Do tego można dodać fakt, że ostatnie dane o produkcji przemysłowej w Niemczech – zdecydowanie największej gospodarce kontynentu – były fatalne. W sierpniu produkcja spadła w tym kraju o ponad 4 proc. stosunku do lipca i nie można wykluczyć, że w trzecim kwartale całe PKB zanotuje spadek kwartał do kwartału. Wniosek? Wstrząs energetyczny może być przejściowy, ale gdy zaczyna się rozlewać na świat poprzez kanały handlu międzynarodowego to nabiera własnej dynamiki i siłą inercji może pchać koniunkturę w dół. To jest teraz duże ryzyko dla światowej gospodarki.

Koniunktura powoli osłabia się też w usługach. Spośród analizowanych przez nas krajów poprawa wystąpiła tylko w Japonii. W innych gospodarkach nastroje lekko się pogorszyły. Jest to prawdopodobnie związane z nawrotem koronawirusa w krajach rozwiniętych, który osłabił popyt na niektóre usługi osobiste, takie jak podróże, turystyka, restauracje. Warto jednak zauważyć, że na przykład w lotnictwie pogorszenie popytu było krótkotrwałe. Liczba realizowanych na świecie lotów powoli rośnie – na początku września wynosiła ok. 70 proc. wobec analogicznego okresu z 2019 roku, a pod koniec września już ok. 80 proc. Wpływ jesiennej fali wirusa na razie jest mniejszy od obaw, choć zobaczymy, co stanie się w październiku i listopadzie, które w 2020 roku przyniosły kulminację pandemii.
W najbliższych tygodniach uzyskamy więc przynajmniej cząstkową odpowiedź na kilka istotnych pytań dotyczących sytuacji gospodarczej. Przede wszystkim, czy wstrząs energetyczny ma dużą siłę rażenia makroekonomicznego? Ponadto, czy pandemia może jeszcze istotnie zatrząsnąć koniunkturą? Ten pierwszy czynnik ma pewnie większy negatywny potencjał niż drugi. Miejmy nadzieję, że za miesiąc będziemy mogli zrobić sobie bilans odpowiedzi.
Podpis: Zespół PB Analizy