Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 2000-05-29 00:00

LEKTURY

Fikcyjny kapitalizm

W Polsce dziennie przybywa prawie 700 firm. Większość z nich się jednak nie rozwija. Drobnym przedsiębiorcom brakuje kapitału, wiedzy i umiejętności. Nie mają od kogo uzyskać pomocy lub nie wiedzą, gdzie jej szukać. Nie korzystają z kredytów, bo boją się je zaciągać lub nie mogą ich uzyskać. Ale przede wszystkim większość właścicieli firm nie myśli o ich rozwoju. Małe polskie przedsiębiorstwa są jak Oskar z „Blaszanego bębenka” — aby rosły, musi się wiele zmienić dookoła nich, ale żeby zaczęły się rozwijać, muszą przede wszystkim same tego chcieć.

Dla wielu osób zarejestrowanie działalności gospodarczej jest często tylko formą ucieczki przed podatkami. Zamiast pracować na etacie, sprzedają swoje usługi pod szyldem własnej firmy. Propozycja takiej zmiany często wychodzi od dotychczasowego szefa. Zakres obowiązków pracownika się wtedy nie zmienia, a pieniądze zamiast na konto fiskusa trafiają do kieszeni pracownika lub pracodawcy. Wzrasta też liczba osób, które prowadzą działalność gospodarczą, jednocześnie pracując na etacie w innym zakładzie. Nowe propozycje podatku od dochodów osobistych mogą się przyczynić do wzrostu takiej „przedsiębiorczości” Polaków. Liczba zarejestrowanych firm może niedługo przekroczyć trzy miliony. Ile z nich będzie intensywnie działało i stwarzało nowe miejsca pracy?

„Wprost“

Ruch na rynku budowlanym

W przetargach na budowę budynków, ogłaszanych przez warszawską spółdzielnię Ursynów, bierze zwykle udział 30-35 firm, a zdarzyło się też i 80 ofert. Zgłaszają się zarówno specjalistyczne przedsiębiorstwa, które 10 lat temu miały inwestorów mieszkaniowych za nic, jak i małe firmy pochodzące z najbardziej odległych miast. Toteż spółdzielnie i deweloperzy mogą przebierać wśród wykonawców, nawet renomowane firmy wygrywają przeciętnie jeden przetarg na dziesięć.

Do tłoku na rynku wykonawców przyczynia się nie tylko zastój w budownictwie mieszkaniowym, ale i spadek budowlanego eksportu. Większość zagranicznych robót prowadzono w Niemczech, które coraz bardziej zamykają się przed polskimi firmami (w 1990 roku było tam około 60 tys. polskich budowlanych, obecnie — 17 tys.).

Budowaniem domów w Polsce zainteresowanych jest także coraz więcej firm zagranicznych. W krajach Europy Zachodniej czy Skandynawii w budownictwie panuje zastój, a nasz rynek uważany jest za wyjątkowo chłonny i perspektywiczny (zwłaszcza wobec przewidywanego przyjęcia Polski do Unii Europejskiej, z czym zwykle wiąże się ożywienie inwestycyjne). Najpierw zagraniczne firmy inwestowały w biurowce i centra handlowe, obecnie z podobnym rozmachem budują domy.

„Polityka“