Lewica topi pożyczki

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2022-09-15 20:00

Limit pozaodsetkowych kosztów pożyczki zaproponowany przez Lewicę mocno zaboli firmy pożyczkowe. Niektóre będą musiały się zwinąć.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak wyglądał przebieg prac nad ustawą antylichwiarską
  • jaki limit kosztowy został zapisany w ustawie
  • o ile może zmniejszyć się sprzedaż pożyczek w skutek regulacji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przez cztery lata — od 2019 r., kiedy resort sprawiedliwości opublikował pierwszą restrykcyjną wersję tzw. ustawy antylichwiarskiej obniżającej limity kosztów pozaodsetkowych — branża boksowała się z wiceministrem Marcinem Warchołem, autorem regulacji. Powalona lewym sierpowym padła na deski w czwartek. Cios wyszedł z niespodziewanej strony, bo z Lewicy. To z jej inicjatywy w ustawie znalazł się nokautujący zapis, obniżający limit kosztów pozaodsetkowych z obecnych 25 proc. (odsetki liczone od wartości pożyczki) i 30 proc. (odsetki liczone w skali roku) do 8 i 10 proc. To mniej, niż chciał minister Warchoł.

Niespodziewana pomoc:
Niespodziewana pomoc:
Projekt ustawy antylichwiarskiej Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, mocno krytykował UOKiK, resort rozwoju i Rządowe Centrum Legislacji. Podkreślano brak analizy uzasadniającej wprowadzenie limitu 10 plus 10. Lewica nie miała takich wątpliwości.
Marek Wiśniewski

Lewy sierpowy

Historia procedowania projektu ustawy antylichwiarskiej to temat na pracę magisterską — tyle po drodze zaszło w niej zmian. Pierwsza jej wersja była gotowa w 2019 r., ale zabrakło czasu, żeby przed wyborami przeszła przez Sejm. Wtedy ministerstwo proponowało wprowadzenie progu na poziomie 20 proc. plus 20 proc. dla pożyczek krótkoterminowych. W czerwcu 2021 r. projekt został reanimowany w mocno zmienionej wersji. Ku zaskoczeniu branży pożyczkowej resort sprawiedliwości wpisał do projektu limit 10 plus 10. Regulacja nie była konsultowana z rynkiem, gdyż resort najpierw tłumaczył, że dyskusja odbyła się w 2019 r. Potem przekonywał, że będzie czas na rozmowy o zapisach ustawy podczas prac w Sejmie.

Na dyskusje nad projektem zabrakło jednak miejsca. W kwietniu bieżącego roku podczas prac w komisji finansów padło kilka propozycji zmiany limitu kosztów. PO proponowała 5 plus 45, SKOK-i 5 plus 15, a Kukiz’15 — 15 plus 15. Poprawki nie były głosowane. Projekt został zdjęty z porządku obrad i nie do końca było wiadomo, co się z nim dzieje. Latem pojawiły się informacje, że jest konsultowany z Komitetem Stabilności Finansowej.

Branża pożyczkowa miała nadzieję, że projekt nie będzie głosowany. Wiele wskazywało na to, że ministrowi Warchołowi trudno znaleźć poparcie dla regulacji. Z naszych informacji wynika, że gdy projekt we wrześniu wrócił do Sejmu, nie udało mu się znaleźć poparcia w klubach parlamentarnych.

Podczas drugiego czytania ustawy w czwartek były dwie poprawki dotyczące limitu. Kukizowcy wrócili ze swoim konceptem 15 plus 15. Został odrzucony. Jeszcze przed głosowaniem ustawy klub Lewicy poinformował o zgłoszonej poprawce: 8 plus 10. Limit został przegłosowany. Była to jedyna poprawka opozycji zaakceptowana przez klub PiS.

Paulina Matysiak z klubu Lewicy tłumaczyła, że poprawka w niewielkim stopniu zmienia mechanizm liczenia pozaodsetkowych kosztów.

— W efekcie dostajemy lepszą sytuację osoby, która będzie pożyczała. Będzie płaciła mniej — twierdziła posłanka.

Wyjaśniała, że w Polsce oszczędności nie ma 20 proc. społeczeństwa, i to właśnie te osoby korzystają z pożyczek. Skoro nie mają oszczędności, to trzeba koszt pożyczania dla nich obniżyć.

— To poprawka, która stoi po stronie konsumentów — podkreśliła posłanka.

Wielkie czyszczenie rynku

Skąd taki limit? Nie wiadomo. Tak samo jak nie wiadomo, na czym resort sprawiedliwości oparł się proponując próg 10 plus 10. Wniosek Lewicy przeszedł i do Senatu wpłynęła ustawa z nowym limitem pozaodsetkowych kosztów pożyczki. Co to oznacza dla branży? W uzasadnieniu projektu ustawy trudno doczytać się informacji o wpływie regulacji na rynek pozabankowy.

— Politycy wychodzą z założenia, że jak obniżą koszty, to zrobią Polakom dobrze. Otóż skutek będzie przeciwny — obniżenie limitu kosztów, czyli ważnej części przychodów firm pożyczkowych, drastycznie ograniczy dostęp do finansowania pozabankowego — mówi przedstawiciel sektora, zastrzegając sobie anonimowość.

Branża jest w trakcie gorączkowego szacowania szkód dla ich biznesu. Pewne wyobrażenie o skali wstrząsu dają badania przeprowadzone przez CRIF, który na przełomie stycznia i lutego 2022 r. zapytał firmy pożyczkowe, jak na sprzedaż wpłynie zmiana limitu kosztowego o 20 proc. (licząc łącznie obydwa parametry limitów odsetkowych). W tym scenariuszu wartość pożyczek spada o 63 proc., a liczba o 39 proc. w stosunku do poziomu z listopada 2021 r.

CRIF oszacował, że przy łącznym limicie 20 proc. z około 260 tys. osób miesięcznie wnioskujących o pożyczkę z kwitkiem odejdzie 185 tys. Przy progu obniżonym do 18 proc., jak chce ustawa, skutki dla rynku pożyczek będą jeszcze poważniejsze.

— Prawdopodobnie zmieni się struktura rynku i produktów. Z gry odpadną firmy, które nie będą w stanie ograniczyć kosztów. Są firmy, które nie będą w stanie zejść z kosztami finansowania. W trudnej sytuacji znajdą się pożyczkodawcy z dużymi kosztami stałymi zatrudnienia, czyli głównie działające offline — mówi menedżer z branży pożyczkowej.

Kiedy w marcu 2021 r., na wniosek UOKiK na półtora roku został wprowadzony na czas pandemii limit kosztów 15 plus 6 proc., z rynku zniknęło 30 proc. firm.

Wartość rynku pożyczkowego jest szacowana na 6-7 mld zł rocznie.

Czas lombardów
Jarosław Ryba
prezes Polskiego Związku Instytucji Pożyczkowych

Ustawa, która miała regulować i cywilizować zasady pożyczania, zdewastuje je całkowicie. Nasi członkowie w trybie awaryjnym muszą przemyśleć zasadność dalszego prowadzenia działalności gospodarczej, a radykalne decyzje o cięciach kosztów już się zaczęły. Wielu przedsiębiorców już komunikuje nam, że wstrzyma działalność z dniem wejścia w życie ustawy.

To będzie tąpnięcie, które z dnia na dzień uderzy nie tylko w branżę pożyczkową, lecz również wiele firm zapewniających usługi wspierające bezpieczne pożyczki. Przede wszystkim ustawa uderzy jednak w konsumentów, szczególnie w segmencie pożyczek do 3 tys. zł na okres od miesiąca do roku, gdzie sektor pożyczkowy pokrywa większość zapotrzebowania. Banki ani SKOK-i nie chcą i nie mogą pokryć tej luki.

Ręce zacierają właściciele lombardów, gdzie nie ma żadnych limitów cen. Wszystko to w przeddzień największego kryzysu gospodarczego od lat, w którym pomoc finansowa dla wielu gospodarstw domowych będzie niezbędna. Szykuje się zatem sroga i droga zima, bo przez ustawę, która teoretycznie obniża koszty pożyczek, pozyskanie finansowania przez konsumentów może okazać się znacznie droższe niż dotychczas.