Liczy się to, co kupimy

Magdalena Kot
opublikowano: 2005-05-23 00:00

Dopóki nie dopracujemy przepisów, Polska pozostanie tylko rynkiem zbytu na leki innowacyjne. Ich fabryki będą zaś powstawać w krajach przyjaznych inwestorom.

Szefowie niektórych międzynarodowych koncernów farmaceutycznych nie postrzegają naszego kraju jako miejsca, sprzyjającego prowadzeniu interesów, a zwłaszcza działalności produkcyjnej. Co prawda kolejne rządy przekonują o swojej dobrej woli, ale te zapewnienia powinny zostać połączone z kompleksową nowelizacją prawa. Zdaniem przedsiębiorców, polskie przepisy, w tym politykę lekową, trzeba zmienić, w przeciwnym razie nie mamy co liczyć na to, że wiele spośród zagranicznych koncernów rozpocznie u nas produkcję leków innowacyjnych i przestanie się ograniczać wyłącznie do wytwarzania nie chronionych już patentami farmaceutyków generycznych.

Spór o ceny i podatek

Niektóre międzynarodowe firmy farmaceutyczne tylko eksportują na nasz rynek, ponieważ obawiają się działań polskich urzędników.

— Początkiem problemów zagranicznych producentów leków był spór marżowo-cenowy. W 2001 r. rząd oskarżył ich o to, że wyłudzili nienależny im zwrot VAT-u. A właśnie to odzyskanie podatku pozwoliło im obniżyć ceny. O tym, jak bardzo błędne było stanowisko rządu, świadczą ciągnące się do dziś procesy przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, kolejno przegrywane właśnie przez stronę rządową. Dopóki inwestorzy nabiorą przekonania, że działalność na naszym rynku jest bezpieczna, nie zaryzykują — mówi Paweł Piotrowski, dyrektor Stowarzyszenia Przedstawicieli Firm Farmaceutycznych w Polsce.

Ostatnio znowu wiele się mówi na temat konieczności tworzenia przyjaznej atmosfery zachęcającej — zwłaszcza dużych producentów farmaceutyków — do podejmowania działalności produkcyjnej w naszym kraju. Jednak zdaniem niektórych, to tylko puste deklaracje.

Deklaracje bez pokrycia

— Klimat do podejmowania inwestycji w Polsce jest mało zachęcający. Mamy skomplikowany i nieprzejrzysty system prawny. Również polityka lekowa pozostawia wiele do życzenia. Nadal kryteria ustalania refundacji farmaceutyków są niejasne, oparte na subiektywnych przesłankach —przekonuje Paweł Piotrowski.

Według Roberta Pachockiego, wiceprezesa Izby Gospodarczej Farmacja Polska, najistotniejszym hamulcem rozwoju produkcji farmaceutyków jest niedostateczna ochrona praw autorskich.

— Jesteśmy dużym rynkiem, na którym warto inwestować i musimy przekonać o tym firmy. Niestety, koncerny farmaceutyczne nadal obserwują w Polsce niepokojące zjawiska. Najpierw był spór marżowo-cenowy, potem problemy z podatkiem VAT. Teraz natomiast, na ich oczach, podejmuje się próby uchylania niektórych zapisów chroniących własność intelektualną. Chodzi o starania Polski jako członka Unii Europejskiej o uzyskanie okresów przejściowych na wprowadzenie wyłączności danych dla farmaceutyków — podkreśla Robert Pachocki.

Stracone szanse

W końcu jednak jakiś międzynarodowy producent leków zaryzykuje i zdecyduje się na produkcję w naszym kraju leków innowacyjnych. Na razie jednak musi nam wystarczyć ich stale rosnący import.

— Deficyt inwestycji w naszym kraju nie jest wyłącznie problemem branży farmaceutycznej. Jednak akurat w przypadku niej jest czego żałować. Inwestycje koncernów byłyby ważnym impulsem dla całej gospodarki. Zapewniłyby nowe miejsca pracy i szanse dla polskich naukowców, którzy zamiast za granicą mogliby prowadzić badania w kraju — tłumaczy Paweł Piotrowski.

Jednak zdaniem Wojciecha Kuźmierkiewicza z Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, wszelkie próby mające na celu zachęcenie koncernów farmaceutycznych do podjęcia przynajmniej częściowo produkcji leków innowacyjnych w Polsce są spóźnione.

— Jeszcze przed przystąpieniem do UE powinniśmy podobnie jak członkowie starej Piętnastki znaleźć sposób na to, aby nakłonić zagraniczne koncerny farmaceutyczne do otwierania fabryk w naszym kraju. Do inwestowania może zachęcić chociażby elastyczny system podatkowy. W Polsce inwestycje mogą dotyczyć budowy nowych obiektów, ale także udzielania licencji na produkcję leków bądź wspólne działania marketnigowe — podsumowuje Wojciech Kuźmierkiewicz.