Lokatorzy boją się powrotu właścicieli

Bożena Wiktorowska
opublikowano: 1998-12-11 00:00

Lokatorzy boją się powrotu właścicieli

DOROBEK KULTURY POD OCHRONĄ: Projekt ustawy reprywatyzacyjnej zakłada, że obiekty o szczególnym znaczeniu dla kultury narodowej, jak np. Wilanów, Łańcut, Nieborów oraz kilka kamienic w Warszawie nadal pozostaną w ręku państwa. fot. Borys Skrzyński

Ministerstwo skarbu rozpoczęło kampanię mającą wyjaśnić społeczeństwu zasady przeprowadzania reprywatyzacji. Jednak sposób jej prowadzenia budzi zastrzeżenia. Tym bardziej że do jednego worka wrzucono wszystkie sprawy naraz, żadnej nie wyjaśniając. Jest bowiem mało prawdopodobnie, by krótka wypowiedź Stanisława Wielowieyskiego mogła rozwiać wątpliwości osób, które obawiają się powrotu dawnych właścicieli. Podobnie jak ogłoszenia prasowe, których celem było wyjaśnienie powodów zwrotu dawnym właścicielom zagrabionego majątku. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by ktoś — oprócz samych zainteresowanych reprywatyzacją — był w stanie przeczytać od deski do deski projekt ustawy, który na domiar złego został nazwany komunikatem.

SPRAWA zwrotu bezprawnie zagarniętego majątku jest faktycznie ważna. Wymaga także natychmiastowego wyjaśnienia w sposób jasny i przekonujący. Inaczej za kilka miesięcy może się okazać, że pod Sejmem zaczną się pikiety przerażonych lokatorów mieszkających w przedwojennych kamienicach obecnie zwracanych prawowitym właścicielom.

W POLSCE przez wiele lat wbijano ludziom do głów, że to, co prywatne, jest złe. Za jedynie słuszną formę własności uznawano własność społeczną. Wszyscy, którzy posiadali więcej aniżeli reszta — byli traktowani jak złodzieje. Ich majątki — i to bez względu na ich wielkość — były na podstawie specustaw rekwirowane. Co prawda, ustawy nacjonalizacyjne dokładnie określały, od jakiej wielkości majątki mają być dzielone, ale nikt się tym nie przejmował. Jeśli ktoś podpadł ówczesnej władzy, od razu mógł się pożegnać z dorobkiem całego życia kilku pokoleń. A paragraf zawsze się znalazł. I tylko tym należy tłumaczyć fakt, że wśród nacjonalizowanych majątków znalazły się także kamienice, piekarnie, młyny, masarnie, apteki. Nie lepiej byli traktowani właściciele gospodarstw rolnych, których powierzchnia nie przekraczała 50 ha. Na domiar złego przepisy nacjonalizacyjne zawierały szereg drakońskich restrykcji. Karą śmierci było zagrożone utrudnianie przejęcia lasów na własność Skarbu Państwa. Teraz czas wynagrodzić krzywdy.

NAJPOWAŻNIEJSZYM argumentem przemawiającym za szybkim przeprowadzeniem reprywatyzacji są jej ogromne koszty. Gdyby przypadkiem wszyscy poszkodowani właściciele skierowali sprawy do sądów powszechnych, mogłoby się okazać, że budżet państwa przez ponad 30 lat będzie pusty. Obecnie, według szacunków Ministerstwa Skarbu Państwa, minimalna kwota roszczeń 170 000 wniosków reprywatyzacyjnych wynosi, bagatela, 110 miliardów zł. Jednak sąd, oprócz odszkodowania za utracone mienie, może przyznać odszkodowanie za utracone pożytki wraz z należnymi odsetkami lub z doliczeniem do odszkodowania oprocentowania należnego za 50 lat. W takiej sytuacji wysokość odszkodowania może wynieść 3874 mld zł. Warto wiedzieć, że od 1989 roku do 15 października 1998 r. tylko minister gospodarki wydał ogółem 110 decyzji, przyznających odszkodowania na łączną kwotę 42 600 000 zł. W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest zwrócenie, wszędzie tam gdzie jest to tylko możliwe, mienia w naturze. A w każdej sytuacji wartość świadczenia reprywatyzacyjnego odpowiada wartości utraconej nieruchomości. Co prawda, sądząc po ciągle pojawiających się ofertach sprzedaży majątków rolnych ogłaszanych przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa, niewiele ofert pozostanie dla poszkodowanych właścicieli.

PRZEPROWADZENIE reprywatyzacji odbędzie się bezboleśnie pod warunkiem, że cała operacja zostanie przeprowadzona z poszanowaniem tytułów własności nabytych w dobrej wierze przez osoby prywatne, zaś mienie nabyte w wyniku parcelacji lub kupna pozostanie u obecnego właściciela. Oznacza to, że wszystkie osoby, które kupiły od Skarbu Państwa majątki, mieszkania i fabryki niesłusznie znacjonalizowane mogą spać spokojnie. Równie ważne będzie poszanowanie wcześniej zawartych umów najmu i dzierżawy. Tak, by właściciel przejmujący po latach swoje mienie nie zrywał natychmiast umów z dotychczasowymi użytkownikami.