Ludzie księg

Michał Mizera
opublikowano: 2009-03-27 00:00

Dom jak twierdza? Bzdura. Ten Elżbiety i Krzysztofa Zanussich jest zawsze otwarty. Dla głów państw, dyplomatów, artystów, hierarchów Kościoła, młodzieży ze Wschodu i z Polski. Dla rodziny i przyjaciół. Tłumnie tu. Nie wierzycie? Są dowody. Trzytomowe.

Podróż za podróżą. Tylko w tym miesiącu: Turcja, Indie, Holandia... Lotniska, hotele, taksówki. Tempo! W końcu: powrót do domu… A tam: goście!

— Tak często bywa. Ale przecież nie jestem zaskoczony, goście zazwyczaj są zapraszani — tłumaczy z uśmiechem reżyser.

Gościna ma swoje zobowiązania. Trzeba wpisać się do księgi domu i uwiecznić wizytę auto- grafem.

— Kiedy będę stary i głód zapuka do drzwi, będę wyrywał wasze wpisy i sprzedawał na aukcjach — powtarza żartem młodym z Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, których co roku zaprasza na trzydniowe warsztaty humanistyczne.

A zatem: podpis. To nie wszystko. Trzeba jeszcze pozostawić zdjęcie legitymacyjne. A kiedy to grupa: stanąć do zbiorowego portretu. Zemsta na urzędnikach i czasach, kiedy do każdej wizy należało złożyć własną fotografię?

— Jestem filmowcem, lepiej pamiętam twarze niż nazwiska. Zresztą przez nasz dom przewinęły się tysiące ludzi. Nie ma szans, bym po latach przywołał czyjś wygląd z pamięci. A zdjęcia to znacznie ułatwiają — praktycznie objaśnia Zanussi.

Na początku

Księga powiązana jest z pierwszym własnym domem Zanussiego na warszawskim Żoliborzu. Towarzyszy mu od początku. Długo o niego zabiegał. W końcu kupił — na spółkę z Kazimierzem Kordem. Dyrygent wziął parter, przyziemie i pół strychu, Zanussi — piętro i drugie pół poddasza. Remont trwał pięć lat. "No, Krzysztofie, a jednak wygrałeś. Sylwek" — wpisał prof. Sylwester Porowski, jeden z pierwszych gości, przyjaciel ze studiów na krakowskiej fizyce, dziś światowej sławy specjalista od niebieskiego lasera. I nadal częsty gość, przyjaciel domu.

— Taką księgę miała nasza kuzynka, czego jej w dzieciństwie zazdrościłem. Mieszkała w niewielkim pokoju, ale kiedy czytało się jej księgę, nagle przed oczami pojawiał się tłum ludzi. Ale patent ze zdjęciami jest mój własny — zaznacza Zanussi.

Wpisy

Kilka nazwisk. Hanna i Bronisław Geremkowie, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Jerzy Turowicz, Margarette von Trotta, Scott Wilson, Barbara i Wojciech Kilarowie, Milva, Zbigniew Lew- Starowicz…

— Jeśli kogoś przegapiłem, to przy kolejnym spotkaniu egzekwowałem wpis na kartce i wklejałem. Proszę też o dosyłanie zdjęć, jeśli ktoś akurat nie ma ich przy sobie. Opornym powtarzam potem prowokująco: "Jak mam ufać twoim słowom, skoro nie przysłałeś zdjęcia"? — relacjonuje Zanussi.

Krzysztof Materna przestraszył się nie na żarty. Po wizycie wpisał: "Dawno już nic nikomu nie wysłałem. Jeśli wyślę zdjęcie, zwyciężę siebie". Zwyciężył. Jego zdjęcie widnieje obok setek innych.

A po co?

Księga domu Elżbiety i Krzysztofa Zanussich to nie tylko miła pamiątka do przeglądania w miękkim fotelu przy kominku. To symbol pewnej postawy życiowej. Bycia razem z innymi.

— To dla mnie bodziec, dzięki któremu mogę się utrzymać w swoim człowieczeństwie. Niełatwo to robić samemu — mówi całkiem serio, choć odrobinę patetycznie, Zanussi.

Co powoduje, że człowiek w obłędnym wirze rozmaitych zajęć bierze sobie na głowę jeszcze prowadzenie tak gościnnego domu? Organizuje warsztaty dla młodzieży, seminaria filmowe, sprowadza grupy z całej Polski i świata. Niektóre regularnie, rok w rok. Szkoła Wyższa Przymierza Rodzin, młodzież z Bytomia, Jeleniej Góry, studenci Wydziału Mechatroniki Politechniki Warszawskiej, uczniowie Liceum Humanistycznego z Mińska, obóz z Celestynowa. Węgrzy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy…

W filmie dokumentalnym Krzysztofa Tchórzewskiego o Zanussim (pod tytułem "Niepokój") główny bohater ciągle gdzieś gna. Przez kraje, konferencje, festiwale, spotkania. Wykorzystuje swój czas do cna. I ofiarowuje go innym.

— Nie przesadzajmy z tą ofiarą... Sam wiele korzystam z tych spotkań i wizyt. Nie chcę żyć w izolacji, w samotności, za murami. Skoro mam szansę na kontakt z ludźmi, no to korzystam z tego. Daje mi to dużo radości — tym razem o motywach reżyser mówi bardziej po prostu.

Ostatni rzut oka na księgę. Wpisy w językach ze wszystkich kontynentów (odnotujmy pierwszy, na jaki trafiliśmy: Yamada Masaki — tylko co on napisał?).

— Cokolwiek napisał, zakładam, że zrobił to szczerze — śmieje się Zanussi. I nie odpuszcza:

— Proszę przysłać zdjęcie legitymacyjne. Oto koperta zwrotna z moim adresem.

Michał Mizera

Ślady na kartach

Daniel Olbrychski

A w pokoju gościnnym proszę wmontować mi na wszelki wypadek drążek.

Piotr Szulkin

Kto późno przychodzi, temu Zanus wynagrodzi.

Artur Barciś

Kiedy wszedłem do tego domu — coś mnie kopnęło. Patrzę — zaszczyt!

Krzysztof Kieślowski

Zmień lampy w stołowym, popraw półki w gabinecie.

Mikołaj Kozakiewicz

No więc obejrzałem nareszcie jaskinię lwa.

Jerzy Skolimowski

Odnotujmy urodę tej daty: 11.11.1989. Poza tym 1 $ = 8000 zł, a pan i ja jesteśmy bezrobotni.

Ewa i Edward Wende

W tym domu wolałbym raczej zostać, niż z niego wychodzić. Na szczęście ten, kto wychodzi, ma pewne szanse, żeby wrócić.