Kilka dni temu ujawniliśmy, że w połowie stycznia 2024 r., w ramach śledztwa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku dotyczącego wyłudzania w latach 2020-22 pieniędzy z budżetu państwa i Unii Europejskiej (UE), zatrzymano pięć osób. A także że trzy z nich: Artur B., prezes notowanego na NewConnect Hub.Techu Marcin P., były wiceszef firmy i Marcin Ł., były członek rady nadzorczej Hub.Techu, trafiły na trzy miesiące do aresztu. W przypadku Marcina P., znanego inwestora i menedżera z Bydgoszczy, to się właśnie zmieniło.
- Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że stosowanie wobec Marcina P. najdotkliwszego ze środków zapobiegawczych nie jest bezwzględnie konieczne. I zmienił postanowienie Sądu Rejonowego w Białymstoku w ten sposób, że zastrzegł, iż tymczasowe aresztowanie ulegnie zmianie na środki wolnościowe w postaci poręczenia majątkowego, dozoru policji i zakazu opuszczania kraju, pod warunkiem wpłaty 300 tys. zł poręczenia majątkowego – mówi Dariusz Gąsowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Szef siedzi, spółka milczy
Decyzja ta, choć korzystniejsza dla Marcina P. niż wcześniejsza, oznacza że także według sądu drugiej instancji spełniona została przesłanka dużego prawdopodobieństwa popełnienia zarzucanych mu przestępstw. A te są poważne. Marcin P., Marcin Ł. i Artur B. (nie przyznają się do winy), podejrzani są o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, zajmującej się uzyskiwaniem dotacji na badania m.in. z zakresu biotechnologii i produkcji kosmetyków, wyłudzenie dotacji oraz oszustwa na szkodę instytucji publicznych.
Z informacji przekazanych PB przez białostockich śledczych wynika, że firmy zarządzane przez członków grupy podpisały co najmniej 26 umów na dofinansowanie projektów badawczych o całkowitej wartości ponad 305 mln zł, z czego wartość dofinansowania wyniosła ponad 167 mln zł. A podejrzani w tej sprawie, których łącznie jest pięcioro, mieli zawyżać koszty projektów i posługiwać się nierzetelną dokumentacją, w tym fakturami.
Warunkowe zwolnienie Marcina P. z pewnością zainteresuje dwóch pozostałych głównych podejrzanych, w tym Artura B., szefa i jedynego członka zarządu Hub.Techu. Jak bowiem informowaliśmy – spółka, która w ogóle nie poinformowała o jego aresztowaniu, tłumaczyła to… stosowaniem zasady domniemania niewinności oraz tym, że decyzje o zastosowaniu aresztów są nieprawomocne.
Jak to możliwe, skoro od wydania postanowień sądu minął prawie miesiąc, a termin na ich zażalenie to zaledwie siedem dni? W przypadku postanowień dotyczących Artura B. i Marcina Ł. sąd pierwszej instancji zarządził doręczenie ich odpisów obrońcy podejrzanych, który był nieobecny podczas ogłaszania werdyktów. Do tegoż doręczenia doszło 9 lutego 2024 r., a więc siedmiodniowy termin na wniesienie zażaleń minął dopiero w ostatni piątek 16 lutego. To oznacza, że w przypadku Marcina Ł. i Artura B. na prawomocne decyzje przyjdzie nam jeszcze zaczekać.
Kurs pikuje
Tymczasem Hub.Tech zapewnia, że ciągłość działania spółki „jest zapewniona (…) poprzez ustanowienie prokurenta w osobie Marcina Peszyńskiego”. Znamienne, że opublikowany kilka dni temu raport Hub.Techu za IV kwartał 2023 r. został przedstawiony, nie jak poprzednie, przez „zarząd Hub.Techu”, a przez „spółkę Hub.Tech”.
Na poziomie wyniku jednostki dominującej Hub.Tech, przedstawiający się jako jeden z liderów rodzimej branży biotechnologicznej, odnotował minimalny wzrost zysku kwartalnego (z 2,74 mln zł do 2,95 mln zł) i większy spadek zysku rocznego (z 21,5 mln zł do 18,2 mln zł). Reakcja rynku na te wyniki oraz informacje PB o aresztowaniach była jednoznaczna. Na czterech ostatnich sesjach, przy dużo wyższych niż średnie obrotach, kurs Hub.Techu spadł o ponad 20 proc. (z 0,3430 zł do 0,272 zł), czyli do poziomów nienotowanych od 2020 r. A kapitalizacja spółki zmniejszyła się o około 34 mln zł.