
Zeroemisyjność i zielona transformacja gospodarki odmieniane są w ostatnich latach przez wszystkie przypadki. Świadomość wzrosła wraz z drastycznym wzrostem cen nośników energii. Jak ważna jest ona dla mBanku?
Byliśmy jednym z pierwszych banków, które zwróciły uwagę na konieczność wspierania zielonej transformacji — i to zanim jeszcze zostały wprowadzone zielone certyfikaty. Pierwszą farmę wiatrową sfinansowaliśmy blisko 20 lat temu. Zajmujemy się kredytowaniem energetyki odnawialnej: farm wiatrowych, fotowoltaiki, biogazowni, analizujemy także projekty magazynowania energii. Transformację energetyczną mamy wpisaną w strategię, bo zależy nam, aby w przyszłości polska gospodarka była niskoemisyjna.
Jaką część portfela stanowi finansowanie zielonej transformacji? Jaką mBank ma pozycję na rynku finansowym pod tym względem?
Jesteśmy liderem rynku. Finansujemy największe i najbardziej innowacyjne projekty. Stanowią one ok. 10 proc. portfela korporacyjnego. W samym tylko 2022 roku przeznaczyliśmy 636,5 mln zł na finansowanie nowych instalacji OZE (dużych farm wiatrowych i fotowoltaicznych).
Powiedział pan, że finansujecie projekty innowacyjne. Co to oznacza?
Uważamy, że takie finansowanie niekoniecznie musi być oparte na systemie wsparcia — wcześniej były to zielone certyfikaty, teraz opcje, a może się ono opierać także na cenach rynkowych albo umowach na sprzedaż energii z OZE do konkretnych kontrahentów naszych klientów. Zwracamy także uwagę na innowacje technologiczne, np. magazynowanie energii. Na świecie już jest sfinansowanych kilka takich instalacji. U nas trwają analizy pierwszych projektów. Interesuje nas finansowanie rozwoju infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych.
Kim są wasi klienci?
Mamy trzy typy klientów. Pierwszy to koncerny energetyczne i paliwowe, które od kilku lat są w procesie zielonej transformacji. Drugi to profesjonalni gracze nowego typu — firmy, które wyrosły na rynku energii odnawialnej. Są coraz większe, znaczące nawet w skali międzynarodowej, i wyspecjalizowane. Trzeci typ klienta to korporacje, które chcą zwiększyć efektywność. Dlatego inwestują w OZE nie tylko po to, by być bardziej eko, ale także mieć bardziej przewidywalne dostawy i ceny energii. Chcą zagwarantować sobie większe bezpieczeństwo.
Wzrost cen tradycyjnych nośników energii i paliw często tłumaczy się wojną w Ukrainie. Czy podwyżki zmotywowały firmy do inwestycji w transformację energetyczną i zielony transport?
Dyskusyjna jest teza o tym, że wojna w Ukrainie miała wpływ na wzrost cen energii elektrycznej. Na pewno miała wpływ na ceny gazu i ropy. Wyższe ceny dla części biznesów powodują, że są one nierentowne albo ta rentowność znacząco spadła. Dlatego firmy szukają rozwiązań alternatywnych. Inwestują we własne źródła, analizują możliwości poprawy efektywności energetycznej. Widzimy ogromny wzrost zainteresowania takimi działaniami i on się utrzyma nawet wówczas, gdy ceny spadną. Biznes chce sobie zapewnić bezpieczeństwo dostaw i większą przewidywalność cen. Jest wielki boom na ESG, szczególnie na zieloną energię.
Konieczność raportowania ESG, czyli działań związanych z ochroną środowiska, odpowiedzialnością społeczną i ładem korporacyjnym, najpierw przez korporacje, teraz również przez mniejsze podmioty także zapewne zwiększa zainteresowanie firm inwestycjami w zieloną transformację?
Jesteśmy na pierwszej linii, bo jako banki sami musimy raportować strategie ESG. A to oznacza, że mamy obowiązek zbierać od klientów coraz więcej danych na ten temat. To się zaczęło od największych firm, które są nieco bardziej zaawansowane we wdrażaniu strategii ESG. W naszych systemach ratingowych używamy tych informacji o klientach. Coraz więcej ich wymagamy, a to powoduje wzrost świadomości przedsiębiorców, bo poprawa ratingów przekłada się na cenę pozyskiwanego finansowania.
To oznacza, że przy podejmowaniu decyzji o finansowaniu bierzecie pod uwagę jakość strategii ESG i zaawansowanie klienta w jej wdrażaniu?
Tak. Podejmując decyzję kredytową, uwzględniamy albo rating, albo raport ze stanu realizacji strategii ESG. A później, w ramach monitoringu, sprawdzamy co roku, na ile ta strategia działa. Oferowane przez nas kredyty i obligacje mają wbudowane parametry związane z ESG, które firmy muszą raportować. Spełnienie tych obowiązków powoduje, że warunki finasowania danego klienta albo się polepszają, albo nie pogarszają — co zależy m.in. od aktualnej sytuacji rynkowej. Ale to jest konkretny miernik, który działa motywująco.
Czyli gdy firma podpisuje z wami umowę kredytową, to zawiera ona zapisy o ESG. Czy może pan podać przykład takich zapisów?
W umowie może być miernik związany z różnorodnością, np. dotyczący niwelowania różnic w wynagrodzeniach pomiędzy kobietami a mężczyznami albo udziału kobiet na stanowiskach menedżerskich. To jest „S” ze skrótu ESG. Jeśli zaś chodzi o „E”, to np. sprawdzamy udział zielonej energii w procesie produkcyjnym klienta.
Czy zdarzyło się wam zmotywować klienta do wprowadzenia ESG do strategii?
Zdarza się to często. Przedsiębiorcy, którzy są przeciwni wpisywaniu ESG do strategii, niedługo pozostaną na rynku bez finansowania. Przykładem jest przemysł wydobywczy węgla, który już ma ogromne problemy z dostępem do kapitału.
Czy dla klientów jest istotne, że mBank i wasza grupa mają taką strategię? Pytają o nią?
W Polsce to pytanie rzadko się pojawia. O ESG w naszym banku pytają natomiast międzynarodowe korporacje, bo chcą wiedzieć, z kim pracują.
Jak wówczas odpowiadacie? Jakie najważniejsze działania prowadzicie?
Prowadziliśmy takie działania, jeszcze zanim oficjalnie zostały wpisane do strategii, co miało miejsce dwa lata temu. Dokument obejmuje konkretne parametry, zadania, które musimy spełnić. Zarówno zarząd, jak i pracownicy są z nich rozliczani. Jeśli chodzi o „E”, czyli działania prośrodowiskowe, do 2050 r. chcemy być bankiem w pełni neutralnym klimatycznie. Od 2030 r. chcemy osiągnąć neutralność klimatyczną w zakresie I i II, które są zależne wyłącznie od tego, co sami robimy wewnątrz mBanku i grupy. Zakres III dotyczy także inwestycji naszych klientów, dlatego bardzo wspieramy ich transformację energetyczną. Finansujemy zieloną energię, mamy zapis, że nakłady na nią po naszej stronie wyniosą przynajmniej 5 mld zł, ale ma to pobudzić kolejne 5 mld zł inwestycji na ten cel z konsorcjów bankowych, obligacji czy kapitału samych firm. Zaplanowaliśmy także cały szereg działań operacyjnych, jak wymiana floty na zeroemisyjną. Realizując część społeczną — „S”, dostarczamy klientom najbardziej innowacyjne narzędzia do zarządzania finansami, dbamy o to, aby świadomie podejmowali wszelkie decyzje związane z ich finansami Od lat wspieramy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Włączyliśmy się w pomoc ofiarom wojny w Ukrainie. Wspieramy też młodych artystów przez specjalnie powołany fundusz. Nasza fundacja zajmuje się edukacją matematyczną. Jeśli natomiast chodzi o „G”, czyli ład, to właśnie na różnorodności budujemy kulturę korporacyjną — wyrównujemy udział kobiet i mężczyzn na różnych stanowiskach i we władzach banku oraz spółek grupy, zwracamy uwagę na sprawiedliwe poziomy ich wynagradzania.
Jak skutecznie przekonać pracowników do strategii ESG, aby chcieli ją współtworzyć, ale także przenieśli jej dobre wzorce do codziennego życia?
Przekonujemy wszystkich, począwszy od działań w samym banku, że gospodarka odnawialna ma sens, nawet w zakresie najprostszych działań, takich jak niekupowanie wody w opakowaniach czy segregacja śmieci. Szkolimy pracowników, jak pomagać klientom we wdrażaniu strategii ESG. Rozliczamy także z realizacji naszej strategii ESG. Każdy z nas ma to wpisane w cele do zrealizowania w danym roku.
Jak komunikujecie strategię ESG akcjonariuszom, ale także drobnym inwestorom, klientom indywidualnym i lokalnym społecznościom?
Na wszelkie możliwe sposoby, przez swoje strony internetowe, ale także portale społecznościowe i media. Mówimy, co robimy i co już nam się udało.