Gdańsk Shipyard Group, należący do ukraińskich inwestorów, związanych z Siergiejem Tarutą, oraz przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), należącej do skarbu, od miesięcy nie mogą uzgodnić ścieżki restrukturyzacji, pogrążonej w kłopotach Stoczni Gdańsk. GSG i ARP są jej akcjonariuszami. Mediacji podjął się były prezydent — Lech Wałęsa. Słowa dotrzymał. Do negocjacyjnego stołu usiedli szefowie resortu skarbu oraz Siergiej Taruta i przedstawiciele GSG.
![Rafał Baniak, wiceminister skarbu (z lewej), i Wojciech Dąbrowski, szef ARP (w środku), zarzucali ukraińskim inwestorom Stoczni Gdańsk, których reprezentuje Konstanty Litwinow, że biznesplan spółki jest nierealny. Ukraińcy muszą go zaktualizować. [FOT. WM]
Rafał Baniak, wiceminister skarbu (z lewej), i Wojciech Dąbrowski, szef ARP (w środku), zarzucali ukraińskim inwestorom Stoczni Gdańsk, których reprezentuje Konstanty Litwinow, że biznesplan spółki jest nierealny. Ukraińcy muszą go zaktualizować. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/6737805c-2abd-4ef9-9ca9-69c311ba6734/fd3093a6-dde8-51a2-b74e-a20fdea1fc95_w_830.jpg)
— Do pierwszego, nieoficjalnego spotkania, doszło pod koniec października — mówi jedna z osób zbliżonych do negocjacji. Drugie, także planowane bez blasku fleszy, odbyło się wczoraj. Podczas pierwszego ustalono, że ARP oraz stocznia wymienią się eksperckimi analizami dotyczącymi oceny biznesplanu gdańskiej spółki, który dla agencji wykonała firma Nexus, a dla Ukraińców PwC. Wymiany dokumentów dokonano. Wczoraj natomiast strony miały uzgodnić plan kolejnych działań.
— Do końca listopada ukraiński inwestor ma przedstawić zmodyfikowany i zaktualizowany biznesplan i przemyśleć nową propozycję złożoną przez ARP — mówi Jacek Łęski, rzecznik GSG. Nowego pomysłu strony jednak nie ujawniają.
Nieoficjalnie pojawiają się jednak komentarze, że jest on tylko zasłoną dymną, bo w rzeczywistości na porozumienie przedstawicieli stoczni i agencji szanse są niewielkie. Na dziś u pomorskiego wojewody zaplanowano spotkanie Komisji Dialogu Społecznego, czyli szefów resortu skarbu, ARP i przedstawicieli stoczni. Ci nie zamierzają jednak uczestniczyć w spotkaniu, podkreślając, że na takim forum zazwyczaj rozwiązuje się spory między pracodawcami i pracownikami, a w Stoczni Gdańsk takich nie ma.
„Bez porozumienia akcjonariuszy stoczni rozmowy na temat jej przyszłości, planów i zamierzeń będą zawieszone w próżni (…) Omawianie ich na forum publicznym w obecności przedstawicieli mediów, przed osiągnięciem porozumienia między ARP i GSG nie może przynieść (…) żadnych korzyści ani pracownikom, ani pracodawcy” — napisali przedstawiciele stoczni w liście, w którym uzasadniają absencję. Tymczasem ARP od miesięcy przekonuje, że jej dalsze angażowanie się w gdańską stocznię może wzbudzić kontrole Komisji Europejskiej.
Do „PB” dotarła właśnie analiza Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z której wynika, że zarówno udzielenie stoczni pożyczki, gwarancji czy proporcjonalnego dokapitalizowania może być ryzykowne i zostać w Brukseli uznane za niedozwolone wsparcie.
— Przeanalizowano scenariusze, które wcale nie są brane pod uwagę. Proponujemy przecież, by dokapitalizowania dokonała tylko strona ukraińska — mówi Jacek Łęski, rzecznik GSG.
Rolą ARP miało być zorganizowanie sprzedaży nieprodukcyjnych gruntów stoczni albo przeniesienie na nie zabezpieczeń, jakie agencja posiada na hali K1, by sprzedać ją inwestorowi. ARP zapewnia, że na grunty chętnych nie ma, a zabezpieczeń nie przeniesie, bo hala jest warta więcej niż grunty, na których swoje wierzytelności już zabezpieczyli inni wierzyciele stoczni.