Kilka dni temu Sejm znowelizował ustawę o działalności leczniczej — w ramach nowych przepisów prywatni inwestorzy będą mogli przejmować maksymalnie 49 proc. udziałów szpitala, który znajduje się w rękach samorządu. Choć wydawałoby się, że gorzej — z punktu widzenia inwestorów — już być nie może, perspektywy na gorsze zmieniły rozporządzenia z kryteriamioceny świadczeniodawców, które będą obowiązywały podczas przyszłorocznego kontraktowania z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ). W ramach tych przepisów znajdują się m.in. wymogi kadrowo-sprzętowe, kwestia certyfikatów jakości, czyli wszystkie kryteria decydujące o punktach, a tym samym o szansie na umowę z publicznym płatnikiem.
Scenariusz dla małych...
Zdaniem ekspertów, rozporządzenia mogą nie tylko ograniczyć działalność części placówek medycznych, ale okazać się ich gwoździem do trumny. Wśród potencjalnych ofiar nowego prawa wymienia się mniejsze ośrodki: szpitale powiatowe oraz… prywatny biznes.
— Szpitale powiatowe nie będą w stanie spełnić wyższych wymogów kadrowych, szczególnie że już te, które obowiązują dziś, są dla wielu z nich nie do udźwignięcia. Ponadto uniemożliwią korzystanie z podwykonawstwa, co uderzy w niewielkie prywatne ośrodki. Bardzo często zamiast inwestować w drogi sprzęt medyczny, wolały podpisać umowę o współpracy z zewnętrznym partnerem — mówi Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia w Związku Powiatów Polskich.
Czarny scenariusz samorządów zakłada, że szpitale powiatowe, które nie otrzymają kontraktów na odpowiednim poziomie, znikną z rynku.
— Nowe prawo zmusi samorządy do zamykania szpitali. Gdy nie będą w stanie pokryć jego długu, będą miały 12 miesięcy na likwidację. Biorąc pod uwagę trudną sytuację samorządów, wiele z nich może nie mieć wyjścia — uważa Marek Wójcik. Robert Mołdach, ekspert ds. gospodarki zdrowotnej w Pracodawcach RP, liczy, że przedsiębiorcy wyjdą cało z reformy.
— Niewątpliwie czekają ich perturbacje, ale biorąc pod uwagę większą elastyczność biznesu, spodziewam się, że firmy będą robiły wszystko, by dostosować się do sytuacji — twierdzi Robert Mołdach.
...i wielkich placówek
Nie wszyscy jednak stracą. Zdaniem naszych rozmówców, na nowych przepisach skorzystają najwięksi — szpitale wojewódzkie, kliniczne i instytuty. — Przepisy są skrojone pod duże publiczne ośrodki. Nieduże, w tym również prywatne, będą miały ograniczone szanse na kontrakty z NFZ. To zupełnie nielogiczne, aby niszczyć sieć mniejszych ośrodków, często bliższych i lepszych dla pacjenta — uważa adwokat Paulina Kieszkowska- -Knapik, ekspertka ds. ochrony zdrowia. Druga strona kontruje, twierdząc, że nie wszystko jest czarno-białe.
— Nowe kryteria to nagroda dla dużych ośrodków za kompleksowość. Nie widzę w tym niczego złego, szczególnie że mamy więcej zadań i obowiązków niż mniejsze szpitale powiatowe. To do nas trafiają najtrudniejsze przypadki. Ta kompleksowość i wysokospecjalistyczność wymaga lepszego wyposażenia oraz najlepszej kadry, co wiążę się z dodatkowymi nakładami — twierdzi Ewa Książek- Bator, dyrektorka gdańskiego szpitala klinicznego. © Ⓟ