Mercator widzi wzrost poza wirusem

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2020-02-09 22:00

Kurs producenta rękawic jednorazowych wystrzelił na fali popytu wywołanego koronawirusem. Spółka zapewnia, że jej biznes jest zdrowy

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • O ile urosła kapitalizacja Mercatora od wybuchu epidemii koronawirusa
  • Jak zmieniała się ich wycena w ostatnich dniach
  • Dlaczego dyrektor finansowy spółki sprzedał pakiet akcji
  • Jaki jest udział maseczek w przychodach spółki
  • Jakie są perspektywy spółki na ten rok

Wirus niektórym wychodzi na zdrowie. W ostatnich dniach na światowych giełdach mocno rosły kursy akcji producentów maseczek higienicznych i innych wyrobów, na które popyt skoczył wraz z medialnymi doniesieniami o chińskim koronawirusie. Nie inaczej było w Warszawie, gdzie w dwa tygodnie niemal podwoiła się rynkowa kapitalizacja spółki Mercator Medical, zajmującej się przede wszystkim produkcją i dystrybucją jednorazowych rękawic z lateksu naturalnego i sztucznego.

— W branży panuje duże poruszenie w związku z koronawirusem, a zainteresowanie produktami ze strony nowych klientów jest wysokie. Można w tej chwili mówić o popycie wyższym o kilkadziesiąt procent od normalnego. Notowania firm z branży rosły w podobny sposób podczas epidemii SARS i świńskiej grypy. Potem oczywiście spadły, ale do wyższych poziomów niż wcześniej, bo każda epidemia nieco zmienia świadomość konsumentów i w konsekwencji zwiększa zapotrzebowanie — mówi Witold Kruszewski, członek zarządu Mercatora ds. finansowych.

Studzenie nastrojów

Notowania Mercatora najwyżej były w czwartek, 30 stycznia, gdy za akcję płacono ponad 17 zł. Od tego czasu spadły o ponad 15 proc. Przy okazji wystrzału kursu akcje za ponad 100 tys. zł sprzedał szef finansów spółki. Czyżby uznał, że entuzjazm inwestorów jest przesadzony i na takim poziomie warto spieniężyć pakiet?

— Sprzedałem część swojego pakietu z powodów osobistych — najzwyczajniej w świecie mam kredyt hipoteczny do spłaty. Zarząd jednak pokazywał wiarę w spółkę w ostatnich miesiącach, gdy akcje kupowali jego członkowie — tłumaczy Witold Kruszewski.

Koronawirus zwiększył popyt przede wszystkim na maseczki jednorazowe z włókniny. Mercator ma je w swojej ofercie, ale nie produkuje ich samodzielnie — dostarczają mu je podwykonawcy z Chin. W obrotach całej spółki mają marginalny udział.

— Wszystkie produkty z włókniny odpowiadają za 3 proc. naszych przychodów, a maseczki mają w tej kategorii kilkunastoprocentowy udział — mówi Witold Kruszewski.

Przedstawiciele spółki podkreślają, że mimo szumu wokół koronawirusa priorytetem dla nich jest realizacja zakontraktowanych wcześniej dostaw dla klientów z sektora medycznego. Szukają jednak innych kanałów zbytu. Spółka sprzedaje maseczki nawet na serwisie Allegro.

— W ostatnich dniach zgłasza się do nas wielu potencjalnych klientów, którzy za gotówkę są gotowi kupić dużą ilość produktów, prawdopodobnie w celach spekulacyjnych. To nie jest jednak coś, co w znaczący sposób może wpłynąć na nasze wyniki — studzi nastroje Witold Kruszewski.

Fundamentalny wzrost

Dla wyników Mercatora znacznie ważniejsze od koronawirusa są kursy dwóch walut — tajskiego bata i malezyjskiego ringgita. W pierwszym spółka ponosi koszty w Tajlandii, gdzie ma bazę produkcyjną, a w drugim rozliczają się jej główni konkurenci, bo około 60 proc. światowej podaży rękawiczek zapewniają firmy właśnie z Malezji.

— Bat się osłabia, a ringgit umacnia, co jest dla nas pozytywne. Producenci z Malezji będą musieli w związku z tym podnosić ceny, za czym my podążymy. Sprzyjającą okolicznością może być też przekierowanie produkcji chińskiej na rynek wewnętrzny, a w ubiegłym roku duża podaż z tego kraju negatywnie odbiła się na cenach. Liczymy w tym roku na dwucyfrowy wzrost przychodów — mówi Witold Kruszewski.

Lepsze otoczenie się przyda, bo mimo znacznego zwiększenia skali działalności spółka ma problem z rentownością. Według wstępnych wyników Mercator miał w ubiegłym roku około 540 mln zł przychodów przy 24 mln zł skonsolidowanego zysku EBITDA i stracie na poziomie netto w wysokości około 3,3 mln zł. Przychody w ubiegłym roku skoczyły przede wszystkim dzięki zakończeniu wartej blisko 200 mln zł inwestycji w rozbudowę fabryki w Tajlandii. Teraz przedstawiciele spółki podkreślają, że priorytetem na ten rok jest poprawa wskaźników zadłużenia.

— W pełni wykorzystujemy moce produkcyjne w Tajlandii, produkujemy w niej 250 mln rękawiczek miesięcznie — mówi Dariusz Krezymon, członek zarządu Mercatora, który odpowiada za produkcję w Tajlandii.