Stracił milion, bo uwierzył w fałszywego arabskiego księcia

Magdalena GłowackaMagdalena Głowacka
opublikowano: 2025-08-12 20:00
zaktualizowano: 2025-08-13 19:17

Zygmunt wpłacił oszustom ponad milion złotych, stracił dwa mieszkania, zadłużył się u wszystkich, u których mógł. Ma teraz komorników na głowie. Był głuchy na ostrzeżenia bliskich. Uwierzył, że arabski książę chce mu dać milion dolarów.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Historia Zygmunta (imię zmienione) jest omawiana na spotkaniach towarzyskich wśród moich znajomych od dwóch lat. Pokazuje, jak bezsilni mogą być rodzina i znajomi, gdy ktoś bliski wpadnie w sidła oszustów finansowych.

Proces manipulacji rozpoczął się wiosną 2023 r. Zygmunt to 60-latek. Wykształcony. Pracuje w administracji, w jednym z centralnych urzędów w Warszawie. Raczej zdystansowany do innych, nieufny wobec obcych. Jest oszczędny, choć w przeszłości zdarzało mu się brać udział w pokazach handlowych, z których wracał z garnkami, pościelą i urządzeniami elektronicznymi.

Dwa lata temu dostał mejla od „arabskiego księcia”. Napisał di Zygmunta że ma ogromny majątek, którym chce się podzielić z wybranymi ludźmi. Jednym z nich był właśnie on - Zygmunt. Książe zamierzał przekazać mu milion dolarów. Prosił jednak o wpłatę 20 proc. tej sumy, żeby darowizna mogła zostać uruchomiona.

Zygmunt miał w oszczędnościach tylko połowę potrzebnej kwoty. Zwrócił się więc do banków o kredyt, ale zdolności kredytowej wystarczyło tylko na zebranie części pieniędzy. W dwóch bankach pożyczył ponad 100 tys. zł, wykorzystując cały dostępny limit kredytowy.

Brakująca kwotę próbował pożyczyć od rodziny. Kiedy brat dowiedział się na co Zygmunt potrzebuje kilkaset tysięcy złotych, kategorycznie odmówił pożyczki. Przekonywał, że to oszustwo. Zygmunt absolutnie odrzucił sugestie, że "książę" miałby go oszukać. Podczas rodzinnej imprezy, gdy pojawił się temat pożyczki złościł się, że bliscy próbują go odwieść od transakcji z zazdrości, że to on został wybrany przez księcia. Na pytanie, dlaczego on jest wybrańcem wyjaśnił, że dlatego, ponieważ zna angielski. Poza tym oni - rodzina - nie zostali pozytywnie zweryfikowani przez Interpol. Książę to sprawdził.

Z deszczu pod rynnę

Ponieważ rodzina i znajomi odmówili pożyczki, Zygmuntowi brakowało 370 tys. zł do miliona. Postanowił więc sprzedać mieszkanie, w którym mieszkał, i jedno odziedziczone. Metraż obydwu 40 metrów. Łączna wartość około 800 tys. zł. "Książę" wskazał mu pomocnika do przeprowadzenia transakcji sprzedaży nieruchomości. Kupiła je spółka za 370 tys. zł. Jak wyjaśnił „pomocnik" kwota jest niska, ale Zygmunt będzie mógł później, po odebraniu miliona dolarów, odkupić mieszkania za taką samą sumę. Dodatkowo Zygmunt miał też uzyskać prawo mieszkania w jednym z dwóch mieszkań w zamian za czynsz. Wybrał lokum w nowszej zabudowie. Zaraz po przeprowadzeniu transakcji sprzedaży został zobowiązany do przeprowadzki do mieszkania w starszym bloku.

Zygmunt był jednak zadowolony, bo zebrał potrzebne pieniądze. Oszuści nakazali dokonywać wpłat w kilku transzach na różne konta. Po zrealizowaniu przelewów kontakt z „pomocnikami księcia” się urwał. Zygmunt czekał na milion dolarów, ale się nie doczekał. Gdy dotarło do niego, że został oszukany, zgłosił sprawę na policję.

Smutny koniec

W tym samym czasie pojawiły się zobowiązania do spłaty. Dwa kredyty bankowe wymagały regulacji, a nowy właściciel mieszkania, które zajmował, domagał się opłat czynszowych. Mężczyzna mógłby utrzymać się z pensji i regulować zobowiązania, ale postanowił „odrobić straty”. Zamiast systematycznie spłacać raty, zaczął grać na loteriach i stracił kolejne pieniądze, wpłacając je kolejnym oszustom podszywającym się pod inwestorów giełdowych.

W związku z brakiem spłaty zobowiązań banki wypowiedziały umowy kredytowe, a komornicy zajęli pensję Zygmunta. Firma, która kupiła jego mieszkania, zażądała opuszczenia lokalu z powodu zaległości czynszowych.

Zygmunt wyprowadził się do kuzyna na wieś, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Wcześniej codziennie dojeżdżał do pracy podwarszawską kolejką przez 20 minut, teraz do stacji dojeżdża rowerem kilka kilometrów, a następnie spędza około godzinę w pociągu. Na życie ma kwotę wolną od zajęcia komorniczego. Do emerytury zostały mu trzy lata, ale nie będzie to spokojny czas. Pożyczki bankowe będzie spłacał jeszcze przez wiele lat.

Chiński patent

Zygmunt jest jedną z setek tysięcy ofiar procederu nazywanego „pig butchering”, czyli jednej z najbardziej lukratywnych dla przestępców metod wyłudzania pieniędzy. Polega ona na nawiązaniu relacji, która z czasem przeradza się w więź między przestępcą, a nieświadomą manipulacji osobą. Może trwać miesiącami, a nawet latami. Często ma podłoże uczuciowe: przestępcy podszywają się pod atrakcyjne kobiety, mężczyzn, uwodzą swoje ofiary, wyłudzając od nich pieniądze. Często są one potrzebne do odblokowania spadku zamrożonego rzekomo na rachunku bankowym, pokrycie kosztów przeprowadzki. Coraz częściej oszuści zachęcają swoje ofiary do inwestycji w kryptowaluty.

Metoda pochodzi z Chin. Po raz pierwszy zaczęła być wykorzystywana w 2018 r. Obecnie jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych technik przestępczych na świecie. Kongres USA szacuje, że w ubr. Amerykanie stracili w ten sposób 5,6 mld dolarów.