To w znacznej mierze rząd kontynuacji. Mimo pięknych słów nie jestem zbyt przychylnie do niego nastawiona. Po przełomie emocjonalnym, jaki dokonał się nawet u eurosceptyków po wejściu do UE, jest dobry moment na „nowy początek” i na wybory jesienią, bo to, co zapowiedział Marek Belka, jest mało realne. Tym bardziej że raczej wystąpią kłopoty, bo jednak nie jesteśmy do końca przygotowani do wejścia do Unii. W tej sytuacji lepiej, żeby to święto wchodzenia szybko zostało zdyskontowane przez wybory, a nie by kolejne rozczarowania znowu wzmocniły Leppera.
Silne punkty to: Jacek Socha i Mirosław Sawicki; dobrze też sprawdził się Wojciech Olejniczak. Wielkie niewiadome to obsada ministerstw zdrowia i sprawiedliwości. Zupełnym nieporozumieniem jest natomiast Izabela Jaruga-Nowacka. Problem polityki socjalnej jest kluczowy, a ona jest osobą niekompetentną. Sięganie, ze względów partyjniackich, by zmontować koalicję, po szefową partii, która będzie budowała wokół tego tożsamość partyjną, jest poważnym błędem. Marek Belka tak wiele mówił o kompetencjach, podczas gdy pani Jaruga-Nowacka ma przygotowanie zawodowe dotyczące Mongolii. Jest specjalistą od Mongolii, a nie od polityki socjalnej. Są przecież dużo lepsi kandydaci, i to pozapartyjni. Wystąpienie Marka Belki podczas powoływania rządu to hasła, ale brakuje, jak na „rząd fachowców” pokazania ścieżki dojścia.
J. Staniszkis socjolog