Lipcowe wichury spowodowały zniszczenie drzewostanu szacowane na 3,5 mln m sześc. drewna. W konsekwencji resort środowiska chce zahamować import drewna, a Dyrekcja Lasów Państwowych negocjuje z firmami sprzedaż surowca ze zniszczonych obszarów. Nawet po kosztach własnych.
Na jednym z najbliższych posiedzeń Rady Ministrów (niewykluczone, że jeszcze dziś) będzie rozpatrywany wniosek o wstrzymanie do Polski importu drewna. Pismo w tej sprawie skierowało Ministerstwo Środowiska do Ministerstwa Infrastruktury. Bezpośrednim powodem był kataklizm, który nawiedził w lipcu tego roku okolice Pisza, a przede wszystkim Puszczę Piską w województwie warmińsko-mazurskim. Animatorem wniosku antyimportowego była Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych (GDLP), zarządzająca m.in. obszarem dotkniętym klęską.
— Mam nadzieję, że wniosek o wstrzymanie importu drewna do naszego kraju, który złożyliśmy do Ministerstwa Infrastruktury, będzie rozpatrywany na najbliższym posiedzeniu rządu. Mamy co prawda podpisane umowy o wolnym handlu, ale nietypowość sytuacji wymaga nietypowych działań. Myślę, że znajdzie się korzystne rozwiązanie. Byłoby barbarzyństwem importowanie drewna w momencie, kiedy tyle gotowego surowca zalega w zniszczonych lasach. Trudno jeszcze oszacować koszt uporządkowania terenu dotkniętego klęską, ale myślę, że będzie on wynosił ponad 160 mln zł — mówi Stanisław Żelichowski, minister środowiska.
Huragan, który przeszedł nad Mazurami, zniszczył — jak się szacunkowo oblicza — grubo ponad 20 tys. ha lasu.
— Zwalonych na tym terenie jest przynajmniej 3,5 mln m sześc. drewna. Straty spowodowane wichurą oceniamy na około 300 mln zł. Likwidacja skutków zajmie kilku tysiącom ludzi około trzech lat. W związku z taką sytuacją wstrzymanie importu drewna do Polski jest sprawą nadrzędną — mówi Waldemar Tomkiewicz z Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
W 2001 r. do kraju sprowadzono około 1,5 mln m sześc. drewna.
— Dostawcą surowca drzewnego dla branży celulozowo-papierniczej są przede wszystkim Lasy Państwowe. Dlatego wstrzymanie importu tego surowca nie będzie miało większego wpływu na naszą branżę. Sprowadzane są tylko niektóre gatunki drewna i to w niewielkich ilościach — twierdzi znawca branży papierniczej.
— Tego typu działania nie są konieczne. Jestem przekonany, że takie działanie przeczy regułom wolnego rynku. Mimo to ewentualne bariery nie wpłyną na naszą działalność — zapewnia Jarosław Kruk, dyrektor ds. zakupów drewna w Frantschach Świecie.
Giełdowa spółka przetwarza 1,8 mln m sześc. drewna rocznie, z czego maksymalnie 10 proc. pochodzi z importu.
Waldemar Tomkiewicz nie ukrywa, że Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych próbuje znaleźć nabywców na drewno ze zniszczonych terenów.
— Rozmawiamy teraz z działającymi na terenie kraju zakładami, które zajmują się przetwórstwem drewna. Trzeba powiedzieć, że poszły nam one na rękę i zadeklarowały odbiór drewna z terenów dotkniętych żywiołem. W tej chwili zmieniają logistykę, dostosowując ją do nowych uwarunkowań. Oczywiście cena tego surowca będzie musiała być inaczej skalkulowana. Nie jest wykluczone, że będziemy drewno sprzedawali nawet po kosztach — dodaje Waldemar Tomkiewicz.
Jak twierdzi, cena drewna z terenów objętych klęską, będzie prawdopodobnie niższa o 10-15 proc. w stosunku do pierwotnej, choć są to dopiero wstępne obliczenia.
Okiem przedsiębiorcy
Geografia dostaw
Wstrzymanie importu drewna nie będzie mieć większego wpływu na naszą branżę. Myślę, że — podobnie jak my — pozostałe papiernie wyjdą naprzeciw życzeniom Lasów Państwowych (LP) i przejmą sporą część pohuraganowego surowca. Bardzo dużo jednak zależy tu od LP i geografii dostaw, czyli skoncentrowania wyrębu na północy Polski. Prowadzimy już na ten temat rozmowy.
Jerzy Janowicz
prezes Intercell Ostrołęka