Ministrze, nie tnij Belki na raty!

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2008-03-11 07:16

Likwidacja opodatkowania dochodów kapitałowych doda gazu gospodarce — uważają eksperci. Ale rząd musi jednocześnie przyciąć wydatki.

Nie opadają emocje wokół podatku Belki. Giełdowi gracze, którzy właśnie otrzymali formularze PIT z biur maklerskich i dowiadują się, ile zarobionego grosza muszą oddać fiskusowi, tłumnie biorą udział w akcji „PB” i portalu pb.pl „Nie dla podatku giełdowego”. Piszą listy do ministra finansów z żądaniem skasowania daniny od zysków z akcji. Oburzają ich zapowiedzi premiera Donalda Tuska, że podatek Belki będzie likwidowany stopniowo: od oszczędności — w połowie kadencji tego Sejmu, od zysków giełdowych — dopiero przed wyborami. Co na to ekonomiści?

Ożywczy powiew

Większość pytanych przez nas ekspertów uważa, że likwidacja podatku Belki dodałaby gazu gospodarce.

— Polska ma stanowczo zbyt rozbudowany system podatkowy, dlatego wszelkie ograniczanie obciążeń fiskalnych zasługuje na poparcie. Rezygnacja z podatku od dochodów wspierałaby koniunkturę. Wzrosłaby atrakcyjność rynku kapitałowego, a to (przynajmniej tak mówi teoria) przełożyłoby się na wyższy wzrost PKB — twierdzi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Jego zdaniem, zmniejszenie przychodów do budżetu dałoby się częściowo zrekompensować dzięki większym dochodom giełdowych spółek i wyższym wpływom z podatku VAT.

Skasowanie daniny zachęciłoby też do oszczędzania.

— A to ograniczyłoby konsumpcję i przez to zahamowało inflację — twierdzi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Ekspertom bardzo nie podoba się jednak znoszenie Belki na raty.

— Rezygnacja w pierwszej kolejności z podatku od oszczędności będzie preferowała system bankowy. Tymczasem fiskus powinien być neutralny — przypomina Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Tego samego zdania są nawet analitycy pracujący dla sektora bankowego.

— Takie rozwiązanie sprawi, że banki będą tworzyły specjalne instrumenty finansowe, pozwalające na omijanie opodatkowania — mówi Mateusz Szczurek.

— Jak likwidować, to w całości — dodaje Ryszard Petru.

Podobnie myśli Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.

Dyplomatyczne milczenie

Fiskusowi trudno będzie rozstać się z 4,1 mld zł, które według założeń budżetu miał z tego podatku zgarnąć w tym roku. To aż jedna siódma całego tegorocznego deficytu budżetowego. Ekonomiści mają na to radę: tnąc Belkę, rząd musi jednocześnie ściąć wydatki.

— Cztery miliardy to cztery miliardy. Dla budżetu taka kwota nie jest bez znaczenia. W dobrych czasach to mało, ale w złych — bardzo dużo. Jeśli rząd zrezygnuje z tych dochodów, to będzie musiał zniwelować dziurę mniejszymi rozchodami — uważa Jacek Wiśniewski.

O tym jednak na razie rząd milczy.

— Nie wyobrażam sobie, żeby rząd nie łączył mniejszych przychodów z ograniczaniem wydatków. Zwłaszcza że jednocześnie padają propozycje wprowadzenia podatku liniowego oraz ograniczenia deficytu do 1 proc. PKB. Niestety, gabinetDonalda Tuska na razie głośno mówi tylko o zmniejszaniu podatków, a do deklaracji dotyczących potrzeby oszczędzania się nie kwapi — twierdzi Mateusz Szczurek.

Jacek Wiśniewski uważa, że kluczową sprawą dla uzdrowienia finansów publicznych jest obecnie ograniczenie przywilejów emerytalnych i reforma KRUS. Gdyby rząd poradził sobie z tymi problemami, budżet mógłby spokojnie znieść likwidację podatku Belki.

Czego chce rząd

Zniesienie podatku Belki to jedno ze sztandarowych haseł, z którymi Platforma Obywatelska szła do wyborów. Minęły prawie cztery miesiące i postulat wciąż nie został przekuty w projekt ustawy. Mało tego, rząd wciąż nie wypracował nawet wspólnej opinii w tej sprawie. Na likwidację krzywo patrzy Jacek Rostowski, minister finansów. Premier Donald Tusk chce znosić daninę stopniowo, ale wicepremier Waldemar Pawlak z PSL zaznacza, że sprawa wymaga poważnej dyskusji.

Jeśli chcesz poprzeć akcję „PB” i portalu pb.pl, napisz list na adres: [email protected]

Jacek Kowalczyk, [email protected]