Mo-Bruk wie, jak rozbroić bomby ekologiczne

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2023-08-01 20:00

Utylizacja odpadów niebezpiecznych zajmie 10-15 lat i będzie kosztować 15 mld zł. Aby zlikwidować nielegalne składowiska, trzeba nie tylko zwiększyć finansowanie, ale także uszczelnić przetargi - radzi Wiktor Mokrzycki z Mo-Bruku.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak MoBruk chce wyeliminować „firmyteczki” z kontraktów na utylizację odpadów
  • kto powinien ścigać przestępców porzucających odpady na nielegalnych składowiskach
  • jakie zmiany należy wprowadzić w finansowaniu usług utylizacji wysypisk
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Pożary składowisk odpadów, w tym niebezpiecznych, zachęcają do szukania rozwiązań, by uniknąć podobnych zdarzeń w przyszłości. Kilka przedstawił Mo-Bruk, zajmujący się m.in. likwidacją bomb ekologicznych, utylizacją i przetwarzaniem odpadów niebezpiecznych.

– Szacujemy, że na terenie kraju jest ok. tysiąca nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych. Prognozujemy, że na ich utylizację Polska potrzebuje 10-15 lat. Koszt takich działań wyceniamy na 15 mld zł. Wraz ze Związkiem Pracodawców Zakładów Termicznego Przekształcania Odpadów (ZPZTPO) podjęliśmy działania mające na celu m.in. przedstawienie pomysłów, jak rozwiązać w Polsce problem nielegalnego składowania odpadów niebezpiecznych i doprowadzić do usprawnienia procesu ich utylizacji – mówi Wiktor Mokrzycki, wiceprezes ds. handlowych w Mo-Bruku.

W przetargach trzeba punktować potencjał, nie tylko cenę

Jednym z kluczowych działań jest uszczelnienie systemu przetargowego, co pozwoli wyeliminować szarą strefę.

– Obecnie przepisy pozwalają stosować w przetargach na utylizację składowisk odpadów głównie kryterium najniższej ceny. Samorządy nie są zobowiązane wymagać od firm startujących w postępowaniach posiadania specjalistycznego sprzętu. Nierzadko zdarza się więc, że kontrakty zdobywają „firmy–teczki”, które nie mają własnych instalacji do utylizacji ani laboratorium do analizy chemicznej odpadów niebezpiecznych – dodaje wiceprezes giełdowej spółki.

Twierdzi, że po wygraniu przetargów wywożą odpady z nielegalnego składowiska w gminie X i porzucają je w gminie Y. Zdarza się, że tego typu podmioty są zarejestrowane na podstawione osoby, czyli tzw. słupy. Po przeprowadzeniu określonej liczby, np. kilku transakcji znikają z rynku.

– Krajowa Izba Gospodarcza oszacowała szarą strefę w naszej branży na 20 proc. – przypomina Wiktor Mokrzycki.

6mld zł

na tyle KIG szacuje roczne skutki dla budżetu państwa i rynku wynikające z działania szarej strefy w branży odpadowej. Izba uważa, że szara strefa jest w Polsce dwa razy większa niż w UE.

Jego zdaniem konieczne jest doprecyzowanie przepisów czy wydanie wytycznych, które zobowiążą zamawiających do stawiania w przetargach wymagań dotyczących potencjału sprzętowego i kadrowego wykonawców. Za kluczowe uważa także wypłacanie przez zamawiających wynagrodzenia dopiero wtedy, gdy wykonawca przedstawi zaświadczenie o ostatecznym zutylizowaniu odpadu.

– Tak robią np. PKP Polskie Linie Kolejowe, zlecające utylizację starych, drewnianych podkładów kolejowych, co pozwala ograniczać ich nielegalne wykorzystanie – mówi Wiktor Mokrzycki.

Inni przedstawiciele branży uważają, że warto także zobowiązać producentów do podpisywania umów z podmiotami mającymi potencjał sprzętowy do przetwarzania odpadów niebezpiecznych, jeśli są w stanie udowodnić wykonanie usługi. Twierdzą, że obecnie to samorządy ponoszą głównie ciężar utylizacji bomb ekologicznych, do powstania których przyczyniają się różne firmy.

– Popieramy obydwa rozwiązania, zarówno uszczelnienie przetargów samorządowych, jak też zobowiązanie przedsiębiorców do umów np. ze spalarniami. Punktowe rozwiązania jednak nie wystarczą. W Polsce trzeba opracować spójny i jednolity system gospodarowania odpadami niebezpiecznymi – twierdzi Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich.

Potrzebna policja środowiskowa

W ograniczeniu szarej strefy miała pomóc stworzona przez rząd Baza danych odpadowych (BDO). Wiktor Mokrzycki twierdzi jednak, że nie rozwiązuje ona w pełni problemów, bo nielegalnie działające firmy mogą do systemu przesłać dokumenty potwierdzające przewiezienie odpadów do jakiegoś punktu utylizacji, a faktycznie porzucić je nielegalnie w lesie czy starym magazynie.

– Jeśli chcemy ograniczyć to zjawisko, konieczne jest wzmocnienie kontroli transportu odpadów. Inspekcja Transportu Drogowego oraz służby celne znacznie poprawiły skuteczność i coraz częściej udaje im się łapać kierowców przewożących nielegalnie odpady. Warto jednak iść krok dalej i w ramach Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska powołać swego rodzaju policję środowiskową, która będzie zajmować się wykrywaniem przestępstw w branży odpadowej – twierdzi wiceprezes Mo-Bruku.

Pomóc w tym może np. analiza danych GPS, w które zazwyczaj są wyposażone samochody.

Za niezbędne Wiktor Mokrzycki uważa także wdrożenie kolejnych programów finansowania utylizacji odpadów oraz zmianę kryteriów dotyczących przyznawania dotacji. Informuje, że obecnie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej realizuje program dotacji o wartości 670 mln zł, ale duże dofinansowanie mogą otrzymać z niego głównie biedniejsze gminy. Problem w tym, że część z nich wcale nie pali się do takich działań, a niektóre nawet przy 80 proc. dotacji mają problem z wkładem własnym. Bogatsze gminy mają natomiast szansę na niższe dotacje, niekiedy zaledwie 10-procentowe, i trudno im zdobyć brakujące 90 proc.

– Przyznając finansowanie, należy kierować się efektywnością działań planowanych i podejmowanych przez samorząd, a nie tym, czy gmina jest biedna, czy bogata. Bardziej zamożne samorządy płacą np. „janosikowe”, więc nie ma powodu, by karać je jeszcze obniżaniem wskaźnika dotacji – twierdzi Marek Wójcik.

Wiktor Mokrzycki szacuje, że gdyby tylko rozdysponować finansowanie z bieżącego programu NFOŚiGW, można by zutylizować około 85 tys. ton odpadów. Wartość tę wyliczył na podstawie cen z kontraktów, np. zrealizowanej niedawno przez Mo-Bruk umowy w Gorlicach, gdzie cena utylizacji sięgała 9050 zł za tonę.

Wiktor Mokrzycki twierdzi też, że banki coraz bardziej zaczynają interesować się finansowaniem umów na likwidację bomb ekologicznych. Sam Mo-Bruk także podjął współpracę z instytucjami finansowymi.

– Ma ona głównie na celu prowadzenie w samorządach akcji edukacyjnych – podkreśla Wiktor Mokrzycki.

Podczas takich akcji samorządy mogą m.in. poznać bankową ofertę. Niewykluczone, że łatwiej będzie im dzięki temu finansować przetargi, w których może wystartować Mo-Bruk.

Formalność i praktyka

Przedstawiciele Urzędu Zamówień Publicznych (UZP) twierdzą, że obowiązujące Prawo zamówień publicznych już zawiera regulacje i narzędzia, które pozwalają zamawiającemu na dokonanie wyboru rzetelnego wykonawcy, zdolnego do prawidłowego wykonania zamówienia.

„Są to przede wszystkim przepisy dotyczące kształtowania warunków udziału w postępowaniu i podstaw wykluczenia z udziału w postępowaniu. Przepisy (...) umożliwiają weryfikację potencjalnego wykonawcy oraz podmiotu udostępniającego zasoby (jeśli wykonawca korzysta z potencjału takiego podmiotu) pod kątem dysponowania przez nich odpowiednim potencjałem kadrowym. Ponadto, w odniesieniu do warunków dotyczących wykształcenia, kwalifikacji zawodowych lub doświadczenia wykonawcy mogą polegać na zdolnościach podmiotów udostępniających zasoby, jeśli podmioty te wykonają roboty budowlane lub usługi, do realizacji których te zdolności są wymagane” – brzmi odpowiedź Michała Trybusza, rzecznika UZP, na pytania PB.

Zapewnia on, że regulacje prawne zezwalają na wprowadzenie nakazu wykonania kluczowych części zamówienia wyłącznie przez wykonawcę, który złożył ofertę, tj. bez udziału podmiotów udostępniających zasoby. W takim przypadku brak wymaganego potencjału kadrowego po stronie wykonawcy, jak również oparcie się na potencjale podmiotu trzeciego grozi wykluczeniem z postępowania.

UZP podkreśla, że podmiotem kształtującym warunki udziału w postępowaniu lub sposób wykonania zamówienia jest zamawiający. „Zamawiający powinni zatem korzystać z możliwości dotyczących weryfikacji potencjalnych wykonawców, jakie daje ustawa Prawo zamówień publicznych i regulować zapisy w konkretnych postępowaniach w taki sposób, aby zapewnić rzetelność wykonawcy oraz efektywność postępowania. Bardzo ważne jest, aby tworzone przez zamawiających zapisy w dokumentach zamówienia były nie tylko formalnie zgodne z ustawą (...), ale również adekwatne do danego postępowania i specyfiki przedmiotu zamówienia” – podkreśla Michał Trybusz.

Formalnie więc zamawiający mogą wymagać od wykonawców posiadania potencjału do wykonania umowy, ale w praktyce zazwyczaj stosują kryterium najniższej ceny.