Byli ministrowie z resortu finansów śpieszą z radami dla Jacka Rostowskiego
Podwyżki VAT i akcyzy, zniesienie odpisu na dzieci, powrót do trzeciej stawki PIT. Taki może być trudny scenariusz na przyszłość.
Prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów i znany ekspert podatkowy, prognozuje, że w tym roku do budżetu państwa może wpłynąć z podatków nawet o 30 mld zł mniej niż zakładano. Rząd w ustawie budżetowej przyjął, że do jego kasy wpłynie 303 mld zł przy 3,7-procentowym wzroście gospodarczym. Już wiadomo, że jest on nierealny.
— Najwyższy czas, aby rząd zabrał się za podwyżki podatków. Nie ma na co czekać. Spadek dochodów budżetowych zaczyna przyspieszać. Jeżeli chcemy uratować budżet, już należy zacząć pisać na nowo ustawy podatkowe i zdecydować, które podatki podnieść i o ile. Niestety, taka jest logika walki z kryzysem — twierdzi prof. Modzelewski.
Czy na pewno? Mirosław Gronicki, były minister finansów, podkreśla, że wzrost podatków to ostateczność.
— Jeśli już, to należałoby podnieść podatki pośrednie, czyli VAT i akcyzę, i powrócić do wyższej składki rentowej, a może i do 40-procentowej stawki PIT — uważa Mirosław Gronicki.
— Do tego należałoby podnieść akcyzę na gaz LPG, wprowadzić podatek ekologiczny na samochody, znieść becikowe i ulgi na dzieci — dodaje Jarosław Neneman, były wiceminister finansów.
Wybór mniejszego zła
Styczniowe dane o dochodach budżetowych nie są złe. Wpłynęło o kilka miliardów złotych więcej niż w styczniu 2008 r., kiedy jeszcze mieliśmy dobrą sytuację gospodarczą. Ekonomiści wyjaśniają, że to rezultat słabego złotego, kwartalnej kumulacji podatku VAT i przyspieszonych zakupów samochodów w grudniu (przed styczniową podwyżką akcyzy). Spodziewają się jednak spadków dochodów w kolejnych miesiącach. Minister Rostowski w niedawnym wywiadzie dla "GW" podał, że nie wyklucza podwyżek podatków, gdy znacznie zmniejszą się dochody budżetu. Nie wskazał jednak, które obciążenia i o ile chciałby podnieść.
— Po pierwsze, trzeba wycofać się z ostatnich obniżek podatków. Po drugie, podnieść z 22 do 23 proc. podstawową stawkę VAT. Po trzecie, uwolnić z podatku zyski inwestowane, a obciążyć 40-procentowym podatkiem zyski nieinwestowane. Po czwarte, zwiększyć akcyzę na paliwa i alkohol — wylicza prof. Modzelewski.
— Nie powinno się zwiększać podatków, gdy gospodarka hamuje. Chyba że nie ma już innego sposobu finansowania deficytu. W razie konieczności wskazałbym na podniesienie obniżonych 3- i 7-procentowych stawek VAT, np. do 15 proc., i obniżenie 22-procentowej stawki podstawowej, np. do 20 proc. Ponadto można byłoby zrównać akcyzę na oleje opałowe i napędowe oraz podnieść na alkohol i paliwa — uważa Mirosław Gronicki.
Janusz Steinhoff, minister gospodarki w rządzie AWS, nie zazdrości Jackowi Rostowskiemu.
— Czeka go bardzo trudny wybór mniejszego zła. Sytuację kasy państwa poprawiłby powrót do wyższej składki rentowej, zwiększenie akcyzy na paliwa, a przede wszystkim zredukowanie wydatków budżetowych — ocenia Janusz Steinhoff.
Łatwo nie będzie
Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium, mówi, że rząd ma dwa wyjścia: albo zwiększenie budżetu, albo pomajstrowanie przy podatkach.
— Skoro rząd zapewnia o swojej niechęci do pierwszego rozwiązania, pewnie zdecyduje się na drugie. Najłatwiej byłoby podnieść akcyzę i VAT, ale wtedy mogłoby dojść do przyhamowania konsumpcji, co również byłoby dla gospodarki zabójcze. Nie będzie łatwych rozwiązań — mówi ekspert.
Zaskoczenia zapowiedziami ministra Rostowskiego nie kryje Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.
— Przecież ten rząd miał obniżać podatki. Wzrost fiskalizmu przydusiłby konsumpcję i pogłębił trudną sytuację gospodarczą. Uważam, że minister powinien poczekać co najmniej dwa-trzy miesiące z podjęciem jakichkolwiek decyzji. Nie namawiałbym go jednak do podnoszenia podatków. Z kryzysu można wyjść tylko dzięki utrzymaniu rozwoju — mówi Stanisław Gomułka.
Maciej Grabowski, wiceminister finansów, zapewnił wczoraj "PB", że resort nie pracuje nad żadnym projektem zwiększającym podatki.
Okiem Eksperta
Andrzej Malinowski
prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich
Nie wolno podnosić
Minister Jacek Rostowski powinien zapomnieć o wyższych podatkach. To jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację finansową przedsiębiorców. Zwiększenie fiskalizmu znacznie ograniczyłoby popyt wewnętrzny, o którym sam rząd mówi, że jest jedynym ratunkiem dla podupadającej gospodarki. Minister finansów powinien raczej wziąć się za większe oszczędności w wydatkach budżetowych, a nie straszyć firmy i obywateli podniesieniem podatków.
Jarosław
Królak