Na najbliższym wtorkowym posiedzeniu rząd ma się zająć projektem przedłużającym obowiązywanie maksymalnej ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych i wprowadzającym bon ciepłowniczy. Ofensywa legislacyjna - jak określa zapowiedziane przed weekendem działania Ministerstwo Energii - rozpoczęła się po tym, jak w sierpniu prezydent Karol Nawrocki zawetował trzy ustawy dotyczące energetyki. Projekt, który będzie procedowany pierwszy to reakcja na weto do tak zwanej ustawy wiatrakowej, w której zawarte były również przepisy dotyczące dalszego mrożenia cen energii.
– Liczymy, że prezydent podpisze naszą ustawę. Nie widzimy kontrowersji, które mogłyby pana prezydenta skłonić do jej zawetowania – mówił Miłosz Motyka podczas piątkowej konferencji prasowej.
Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami maksymalna cena prądu w wysokości 500 zł za MWh obowiązuje do końca III kwartału. Planowana ustawa ma przedłużyć zamrożenie do końca roku. W ocenie rządu w 2026 r. zamrożenie cen energii nie będzie już potrzebne, ponieważ spadają hurtowe ceny energii.
– Chcemy systemowo odchodzić od mrożenia – zapowiedział minister, dodając, że od stycznia możliwe będzie obniżenie cen.
Zachęty dla odbiorców
Miłosz Motyka zaznaczył, że nie ma w tej chwili rozmów o obniżeniu opodatkowania energii elektrycznej, bo same rynkowe obniżki cen powinny być wystarczające.
– Pomysły związane z obniżaniem stawek VAT zawsze są w zanadrzu. Natomiast trzeba pamiętać o dbaniu o budżet państwa, o wydatkach na zdrowie, obronność czy pomoc społeczną – powiedział minister.
Według niego wzrosnąć może natomiast opłata za dystrybucję energii elektrycznej.
– Będziemy podejmowali działania, które będą zachęcały Polaków do tego, by korzystać z taryf, które mogą skutkować obniżką rachunku ze względu na charakter zużycia w konkretnych godzinach – zapowiedział Miłosz Motyka.
Zapowiedział też prace nad taryfami dystrybucyjnymi we współpracy ze spółkami energetycznymi i nadzorującym je Ministerstwem Aktywów Państwowych.
– Już dzisiaj trwają prace koncepcyjne w tym zakresie w przedsiębiorstwach energetycznych. W październiku lub listopadzie będziemy mogli ogłosić więcej w sprawie taryf dystrybucyjnych – zapowiedział.
Wzrosty na giełdzie
W piątek na giełdzie drożały akcje spółek energetycznych. Kurs PGE poszedł w górę o ponad 3,7 proc., Enei o ponad 4 proc. a Tauronu - o około 8,5 proc. Analitycy nie wiążą jednak wzrostu kursów z zapowiedziami ministra. Tłumaczą, że decyzje rządu nie przekładają się wprost na sytuację finansową firm. Przy cenie maksymalnej branża dostaje rekompensaty, a uwolnienie stawek też nie będzie mieć decydującego znaczenia dla wyników.
– Wydaje się, że decyzje dotyczące przedłużenia mrożenia cen energii nie powinny w istotny sposób wpłynąć na tegoroczne wyniki spółek energetycznych, dlatego trudno wiązać z nimi tak silną piątkową reakcją kursów – mówi Andrzej Kędzierski, analityk Biura Maklerskie Pekao.
Bardziej prawdopodobne jest według niego, że kursy odrabiają spadki z poprzednich kilku dni. Analitycy wiązali je z reakcją na zapowiedź wzrostu stawki podatku CIT dla banków i obawami o kolejne zmiany niekorzystne dla spółek z udziałem Skarbu Państwa. Inwestorzy reagowali też na przeprowadzone w części spółek zmiany w zarządach.
– Wydaje się, że inwestorzy przeceniają skalę ostatnich wydarzeń na perspektywy wyników spółek energetycznych. Sektor ma przed sobą przyzwoite perspektywy, w dużej mierze wspierane mocnymi rezultatami segmentu dystrybucji – mówi Andrzej Kędzierski.
Uważa, że ryzyko niekorzystnych zmian, takich jak obniżenie taryf dystrybucyjnych i zwrotu na kapitale, zawsze istnieje, ale nie musi się zmaterializować. Tym bardziej, że obecne zasady ustalania taryf mają obowiązywać do końca 2028 r.
– Z czysto finansowego punktu widzenia i w ramach obecnych perspektyw wydatkowych Skarb Państwa może być zainteresowany utrzymywaniem przez spółki energetyczne odpowiedniej rentowności, umożliwiającej wypłatę dywidend, które ostatecznie wsparłyby bilansowanie budżetu – mówi analityk Pekao.