Murale żyją tak jak miasto

Ewa Tyszko
opublikowano: 2024-07-26 12:28

Wielobarwny wizerunek pianisty Artura Rubinsteina z zabawną miną, kobieca twarz z resztek tynku wyryta w ścianie, jerzyk ze zużytych części samochodowych – ściany łódzkich kamienic stały się podobraziami wielkoformatowych prac artystów z całego świata. Dziś jest ich ponad 140.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Łódzki szlak murali przyciąga nie tylko polskich, ale też zagranicznych turystów i media. Wszystko zaczęło się w 2009 r. wraz z pojawieniem się w Łodzi Fundacji Urban Forms.

Dawniej rzadko używało się słowa mural, choć na ścianach wielu budynków w Łodzi wciąż można dostrzec pozostałości wielkoformatowych reklam z czasów PRL-u – wówczas reklamowały się takie przedsiębiorstwa jak PKO, Pewex, Baltona czy zakłady przemysłu włókienniczego, choć klienci i tak nie mieli w czym wybierać. Pomysł Teresy Latuszewskiej-Syrdy, założycielki Fundacji Urban Forms, był inny – postanowiła wykorzystać potencjał łódzkich ścian dla działań artystycznych. Stworzona przez nią koncepcja stałej ekspozycji sztuki w przestrzeni publicznej zaowocowała największą uliczną galerią na murach kamienic.

Sztuka ulicy

– Kiedyś prowadziłam firmę, która zajmowała się organizacją różnych imprez – koncertów i przedstawień teatralnych. Środowisko związane z kulturą hip-hopu, graffiti i street artu poznałam, gdy zgłosiła się do mnie grupa osób z prośbą o pomoc w zorganizowaniu koncertu hiphopowego. Wtedy zrozumiałam, jak silny jest nurt sztuki ulicy obejmujący działania w przestrzeni miejskiej – wspomina Teresa Latuszewska-Syrda.

Dodatkową inspiracją stała się łódzka architektura. Przykładem może być ulica Zachodnia – tu tkanka miejska została zdegradowana w czasach PRL-u przez wyburzenia, dzięki którym miała stać się arterią komunikacyjną północ–południe. Po zniszczeniu reprezentacyjnych frontów kamienic i odsłonięciu podwórek i ścian szczytowych przylgnęła do niej nazwa łódzka ściana płaczu.

– W żadnym innym mieście nie ma tylu ślepych ścian widocznych dla przechodniów, to przytłacza. Szukaliśmy pomysłów, żeby pokazać specyficzny potencjał tego miasta, wykorzystać jako walor to, co jest uważane za wadę. A wielkoformatowe malarstwo, tworzone bezpośrednio na elewacjach budynków, zmienia oblicze danej przestrzeni – uważa założycielka Urban Forms.

Do pracy w fundacji zaprosiła zainteresowanych sztuką miejską, ludzi ze środowiska uniwersyteckiego, osoby zainteresowane badaniem tej dziedziny i grupę łódzkich muralistów. Grupa Etam zrobiła później międzynarodową karierę.

Poszukiwanie pieniędzy na trwałe projekty zaczęła od magistratu. W 2011 r. miasto ogłosiło konkurs na artystyczne zagospodarowanie wskazanych elewacji z zasobów gminnych. Fundacja przystąpiła do konkursu i wygrała go.

– Dostaliśmy dofinansowanie i zrobiliśmy pierwsze sześć murali. To było bardzo śmiałe na te czasy, ponieważ byli to utalentowani polscy artyści, ale też międzynarodowa czołówka street artu – mówi Teresa Latuszewska-Syrda.

Ile kosztuje mural?

Zanim artysta przystąpi do projektowania, trzeba znaleźć ścianę, sprawdzić, do kogo należy, zdobyć stosowne zgody, zrobić dokumentację, znaleźć źródła finansowania – to tylko fragment długiej drogi.

– Pytanie o cenę muralu to pytanie z gatunku „ile kosztuje samochód” – wskazuje twórczyni fundacji.

Ilość farb i zabezpieczenie muru zależą od tego, jak duża jest ściana, jaki jest do niej dostęp, czy używa się podnośnika.

– Czasami jest tak, że to artysta bardzo chce przyjechać do Łodzi i coś tu stworzyć, bywa, że udaje się wynegocjować taki układ, że nie możemy mu dużo zapłacić, ale dajemy pełną swobodę twórczą. Zdarza się, że mural zamawia u nas inwestor. Dobrym przykładem może być praca dla Barry Callebaut. Udało się przekonać inwestora, żeby mural, który ma być formą ich promocji, był dziełem artystycznym, a nie epatował logotypem. Im jest mniej oczywisty, tym bardziej działa, bo skłania do refleksji, wzbudza emocje, zapada w pamięć, a jednocześnie mówi o wartościach firmy – mówi założycielka Urban Forms.

Efektem współpracy jest wielkoformatowe dzieło łódzkiej artystki Pauliny Kwietniewskiej przenoszące widzów do Afryki. Firma Barry Callebaut przeznacza część zysków na wspieranie Fundacji Cocoa Horizons, której celem jest poprawa jakości życia rolników uprawiających kakao. A modelką była Ike, rodowita Nigeryjka studiująca w Łodzi.

Przedsiębiorstwo społeczne

Kolejnym sposobem na finansowanie działania fundacji okazała się możliwość przekształcenia jej w przedsiębiorstwo społeczne.

– To organizacja, która prowadzi działalność gospodarczą, ale realizuje również usługi społeczne, czyli działania dla poprawy dobrostanu mieszkańców i ich otoczenia, do tego zatrudnia osoby zagrożone wykluczeniem społecznym. Takie przedsiębiorstwa mogą korzystać z dużych środków wspierających ich działalność. Zostaliśmy takim przedsiębiorstwem, jedni z pierwszych w województwie łódzkim – podkreśla Teresa Latuszewska-Syrda.

Dzięki skorzystaniu z pieniędzy z KPO fundacja otworzyła Bistro Marco na tyłach Muzeum Włókiennictwa. To jednocześnie kolejna przestrzeń Galerii Urban Forms promująca street art.

– Teraz otworzyliśmy wystawę prawdziwej legendy malarstwa wielkoformatowego – Rafała Roskowińskiego. Po latach przerwy wrócił do swojej ulubionej techniki – akwareli, jednak zrobił to we własnym stylu, pokazuje tu cykl 12 obrazów „Ptaki i krowy”, jednak są to akwarele wielkoformatowe – wyjaśnia Teresa Latuszewska-Syrda.

Muzeum Sztuki Miejskiej

Zdaniem prezeski Fundacji Urban Forms murale trzeba postrzegać jako sztukę pełniącą wiele społecznych funkcji – od poprawy estetyki, poczucia wspólnoty i identyfikacji z miejscem przez budowanie optymizmu po wybicie z rutyny i pokazanie, że z czegoś nijakiego czy brzydkiego może powstać nowa wartość. Jednak dziś w Polsce ta sztuka skręciła w niedobrym kierunku – kraj zalały murale „ku czci” i wielkoformatowe reklamy.

– Sztuka uliczna wymaga stworzenia strategii, podjęcia decyzji, gdzie chcemy tę sztukę w mieście mieć, jaki chcemy osiągnąć cel. Tak postąpił na przykład Kraków, który powołał specjalną międzysektorową jednostkę zajmującą się sztuką w mieście. A Kraków to miasto zabytkowe, niemające takiego potencjału dla sztuki ulicznej, jaki dzięki swojej architekturze i historii ma Łódź. W Łodzi murale są widoczne z daleka i z bliska – dlatego tak potężnie oddziałują, tak wzruszają ludzi – punktuje Teresa Latuszewska-Syrda.

W 2015 r. powstał jeden z najbardziej charakterystycznych łódzkich obrazów – Bordalo II z Portugalii stworzył na rogu ul. Kilińskiego i al. Piłsudskiego instalację ze zużytych części samochodowych przedstawiającą miejskiego ptaszka – jerzyka. Jednak kamienica trzy lata temu została wyburzona, wraz z nią zniknął jerzyk.

– Mural jest częścią miasta, żyje tak jak miasto, jak budynki, które powstają, niszczeją i znikają. Jednak tak wiele osób żałowało jerzyka, że postanowiliśmy zaprosić Artura Bordalo do stworzenia w Łodzi nowej instalacji, która powstanie we wrześniu – opowiada twórczyni fundacji.

Reakcje łodzian są dowodem na to, że mural potrafi budować tożsamość miejsca, a jego zniknięcie z krajobrazu miasta odczuwają jako stratę.

– Doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas, by zarchiwizować i uporządkować to, co już powstało. Tak zrodził się pomysł stworzenia hybrydowego Muzeum Sztuki Miejskiej. Wraz z upływem czasu pojawiają się pytania – co z muralami robić? Z jednej strony, jeżeli uznamy, że to jest sztuka efemeryczna, to godzimy się z tym, że jedne giną, a kolejne się pojawiają. Z drugiej – uważam, że to ślepy zaułek, bo eksperci nie chcą zajmować się badaniem sztuki, której się nie da opisać, której się nie da zarchiwizować, która nie może być obiektem muzealnym. Dlatego murale wciąż funkcjonują poza oficjalnym obiegiem sztuki, choć są sztuką. Trzeba ujednolicić opis tych dzieł, trzeba je zinwentaryzować, oznaczyć jednolitymi tablicami, skatalogować– wylicza specjalistka.

Dlatego ma powstać platforma będąca archiwum murali z opisami, zdjęciami, multimediami, artykułami. Drugi, edukacyjny blok zostanie poświęcony street artowi.

– Formuła hybrydowa oznacza, że oznaczymy szlaki, stworzymy cykliczne wycieczki szlakiem murali i będziemy inicjować powstawanie kolejnych dzieł – będziemy wychodzić do mieszkańców. Trzeba też uporządkować skomplikowane sprawy dotyczące praw autorskich tej dziedziny sztuki. Jeżeli to wszystko się uda, to będzie naprawdę innowacyjne w skali Polski – podsumowuje twórczyni galerii murali.