Kancelaria JDP Drapała & Partners (JDP), reprezentująca Mostostal Warszawa oraz jego inwestora - hiszpańską firmę Acciona Construccion, uzyskała prawomocny, częściowy wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zasądzający od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) ponad 23 mln zł. Blisko połowę stanowią odsetki.
- Wyrok jest częściowy, bo zamyka wątek sporu dotyczący zwrotu naliczonej kary umownej za rzekomą zwłokę wykonawcy. Pozostałe roszczenia o waloryzację wynagrodzenia są jeszcze przez sąd rozpatrywane – informuje prof. Przemysław Drapała, partner zarządzający w kancelarii JDP.
Postępowanie dotyczyło zwrotu kary umownej za zwłokę w budowie odcinka autostrady A-4, realizowanej przez Mostostal Warszawa jeszcze w ramach perspektywy 2007-15. Sąd Apelacyjny uznał, że kara umowna została wówczas bezpodstawnie naliczona i potrącona przez GDDKiA, ponieważ do przedłużenia realizacji doszło z przyczyn, za które wykonawca nie ponosi odpowiedzialności.
- Sąd Apelacyjny przychylił się też do przedstawionej przez nas argumentacji, zgodnie z którą należy prawnie oddzielić roszczenie wykonawcy o przedłużenie terminu ukończenia prac, wynikające z kontraktów FIDIC (międzynarodowy wzór umowy red.), od oceny kary umownej za zwłokę w ukończeniu robót. Oznacza to, że nawet jeśli wykonawca nie dochowa terminu na powiadomienie o roszczeniu o przedłużenie terminu realizacji, może skutecznie bronić się przed naliczaną przez zamawiającego karą, powołując się na okoliczności, które takie przedłużenie uzasadniały – mówi Przemysław Drapała.
Trudno udowodnić, że pandemia opóźniła kontrakt
Wyrok ma istotne znaczenie dla wykonawców realizujących umowy FIDIC, broniących się przed karami umownymi, nakładanymi obecnie przez publicznych zamawiających. Po wygaśnięciu pandemii zamawiający mogą masowo przystąpić do egzekwowania kar za nieterminowe wykonywanie kontraktów.
- W niektórych przypadkach do opóźnień dochodziło z powodu pandemii COVID-19. Wykonawcy mają jednak problem z przekonaniem zamawiających, że przedłużenie realizacji prac wynikało właśnie z tych przyczyn. Niewielu jest w Polsce biegłych, potrafiących precyzyjnie wyliczyć wpływ różnych zdarzeń, w tym wynikających z pandemii, na czas realizacji określonej umowy. Zamawiający naliczyli więc wykonawcom kary za opóźnienie, ale przepisy z tzw. tarczy nie pozwalają im potrącać tych kar z wynagrodzeń wykonawców ani uruchamiać gwarancji bankowych oraz ubezpieczeniowych. Zakaz ten będzie trwał jednak tylko do uchylenia stanu pandemii – mówi Przemysław Drapała.
Do sądów może trafić lawina pozwów
Stan pandemii powoli wygasa, więc publiczni inwestorzy mogą wkrótce powiedzieć „sprawdzam”.
- Po wygaśnięciu pandemii zamawiający związani dyscypliną finansów publicznych będą musieli egzekwować kary naliczone tym wykonawcom, którzy nie będą w stanie udowodnić, że opóźnienia w realizacji umów były wynikiem COVID-19 lub innych niezawinionych przez nich przyczyn. To bańka, która narasta i pęknie po pandemii. Negatywne skutki odczują nie tylko wykonawcy, ale także sektor finansowy, udzielający gwarancji – twierdzi Przemysław Drapała.
Zamawiający zapowiadają egzekucję kar po pandemii.
- Powiadomienia dotyczące naliczenia kar umownych, wynikających z przyczyn niezwiązanych z pandemią, są przekazywane wykonawcom zgodnie z zawartymi umowami. Kary, które nie były spowodowane wpływem COVID-19, będą rozliczane po zakończeniu pandemii – informuje Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
Piotr Kledzik, prezes Grupy PORR, zapewnia, że należące do niej spółki nie mają obecnie dużych problemów z opóźnieniami i karami, ale zakłada, że firmy, które nie udowodnią zamawiającym powiązania opóźnień z pandemią, dotkliwie odczują ich skutki.
Nie otrzymujemy sygnałów świadczących o zwiększonym ryzyku naliczania kar umownych po wygaszeniu pandemii. Nadmierna swoboda w naliczaniu kar umownych przez zamawiających jest natomiast dużą bolączką rynku budowlanego. Wpływa to negatywnie m.in. na politykę sektora finansowego wobec firm budowlanych. W mojej ocenie nie jest to jednak czynnik, który w najbliższych miesiącach spowoduje drastyczne ograniczenie dostępu do gwarancji i finansowania. Banki i towarzystwa ubezpieczeniowe od lat uwzględniają w ocenie ryzyka mało elastyczną postawę zamawiających w stosunku do wykonawców. Bardziej obawiałbym się nadmiaru inwestycji, które czekają nas w kolejnych latach, bo możliwości gwarancyjne instytucji finansowych są ograniczone.
W okresie pandemii relacje firm wykonawczych z zamawiającymi się poprawiły. Ufam, że uda się je utrzymać w kolejnych latach, a partnerskie podejście publicznych inwestorów do wykonawców stanie się powszechne. Bez tego nie uda się zrealizować inwestycji o strategicznym znaczeniu dla gospodarki, dlatego wierzę w zdroworozsądkowe podejście zamawiających.
Nieco inny scenariusz prognozują firmy sektora finansowego, udzielające gwarancji budowlanych.
- Częstszą praktyką, niż egzekwowanie kar i uruchamianie gwarancji, będzie żądanie zamawiających dotyczące wydłużenia przez wykonawców okresu zabezpieczenia kontraktu przed podpisaniem aneksu do umowy, wydłużającego termin realizacji. Zamawiający czasem naliczają kary za opóźnienia, ale równocześnie wykonawcy zgłaszają roszczenia dotyczące wynagrodzenia za prace dodatkowe, przedłużające się odbiory itd. O to pewnie będą się toczyły sprawy sądowe w kolejnych latach – twierdzi jeden z przedstawicieli firm udzielających gwarancji.

Z pewnością więc skutkiem mogą być wieloletnie procesy sądowe.
- Lepsze od pozwów i procesów - zarówno dla zamawiających jak i wykonawców - będzie zawieranie ugód przedsądowych w sprawie redukcji naliczonych kar umownych. Jest to rozwiązanie szybsze, tańsze i bezpieczne – uważa Przemysław Drapała.