Na koniec roku giełdy będą wyżej

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2024-06-26 20:00

Przed nami trzy elekcje w dużych krajach europejskich i wybory prezydenckie za oceanem. Nie ma się więc co dziwić, że będzie trochę nerwowo. Koniec roku poprawi jednak inwestorom nastroje.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- dlaczego amerykańskie wybory nie zaszkodzą Wall Street

- dlaczego tym razem obniżki stóp procentowych przez Fed nie będą zwiastunem bessy

- dlaczego wzrost cen surowców nie zaszkodzi rynkom finansowym

- na jakich poziomach zakończą rok S&P 500, DAX i CAC 40

- a na jakich WIG20 i WIG

- a na jakich EUR/USD, USD/PLN i EUR/USD

- i dlaczego

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Mimo że na horyzoncie czai się kilka czynników ryzyka, w drugiej połowie 2024 r. hossa na giełdach będzie kontynuowana, a indeksy będą notowały rekordy – uważa Marcin Kiepas, analityk firmy Tickmill.

Jego zdaniem najlepiej wygląd sytuacja na Wall Street. S&P 500 powinien skończyć rok z wartością 5700 pkt. Nie przeszkodzą w tym wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.

- Rynek przeżył już raz zwycięstwo Donalda Trumpa i pamięta, że przed wyborami był strach, a po wyborach był wzrost. Reelekcja Joe'ego Bidena to natomiast polityka kontynuacji – przypomina Marcin Kiepas.

Zwraca przy tym uwagę, że obecnie Wall Street jest w dobrej pozycji wyjściowej do kontynuacji zwyżki. Sytuacja gospodarcza jest relatywnie dobra, a ryzyko wejścia w recesję w bliskiej przyszłości niewielkie. Nawet gdyby takie ryzyko się pojawiło, to Fed ma ogromną przestrzeń do luzowania polityki monetarnej, co wsparłoby nie tylko słabnącą gospodarkę, ale przede wszystkim amerykańskie indeksy.

- Można mieć zastrzeżenia, że hossa jest napędzana przez nieliczną grupę spółek, ale jak pojawi się ryzyko spowolnienia, to Fed luzując politykę monetarną może dolać paliwa do dalszego wzrostu – mówi Marcin Kiepas.

Wbrew rynkowemu konsensowi nasz rozmówca zakłada, że amerykański bank centralny obniży stopy procentowe już we wrześniu i być może drugi raz jeszcze przed końcem roku. Podkreśla, że obniżek stóp procentowych nie można tym razem traktować jako sygnału do rozpoczęcia bessy.

- Historycznie rzecz biorąc, gdy Fed zaczynał obniżki stóp procentowych, to indeksy spadały. Ale obecna sytuacja nie jest porównywalna. Historycznie indeksy spadały, bo Fed za długo utrzymywał restrykcyjną politykę pieniężna i gospodarka zaczynała „siadać”. Sądząc po ankietach prowadzonych wśród makroekonomistów tego ryzyka teraz nie ma – tłumaczy Marcin Kiepas.

Ewentualnego czynnika hamującego gospodarkę doszukuje się we wzroście cen surowców. Jest jednak przekonany, że choć rynek metali po korekcie wróci do wzrostu, a drożeć będzie także ropa naftowa, to ruchy cen surowców nie będą na tyle znaczące, by zaburzyły ścieżkę schodzenia z wysokich stóp procentowych przez główne banki centralne.

Europa naszpikowana wyborami

Niemiecki DAX powinien pokonać 19 tys. pkt, choć – według Marcina Kiepasa – raczej nie osiągnie 20 tys. Gorzej wyglądają perspektywy francuskiego CAC 40. Dla niego sam test majowego maksimum wartości byłby sukcesem.

- Francja to nie tylko kwestia samych wyborów, ale też powyborczego impasu jakiego może doświadczyć francuska polityka. Wybory dotyczą Zgromadzenia Narodowego, ale Senat pozostanie przecież bez zmian – zaznacza Marcin Kiepas.

Według analityka firmy Tickmill właśnie wybory sprawią, że hossa powróci dopiero na jesieni, a najbliższe miesiące będą jednak nerwowe na rynkach akcji. W lipcu odbędą się bowiem nie tylko wybory parlamentarne we Francji, ale również w Wielkiej Brytanii. Te ostatnie zaplanowano na czwartek, 4 lipca, a więc przed drugą – ze względu na specyfikę ordynacji wyborczej decydującą o podziale mandatów – turą wyborów we Francji. Natomiast we wrześniu odbędą się wybory regionalne w trzech landach wschodnioniemieckich. Dobre wyniki Alternatywy dla Niemiec (AfD) mogą wywrzeć presję na przedterminowe wybory parlamentarne u naszych zachodnich sąsiadów.

Marcin Kiepas zakłada, że WIG20 zakończy rok w granicach 2700-2750 pkt. Zanim do tego dojdzie będzie bronił 2300 pkt.

- Czyli obrona 2400 pkt to nie koniec spadków – uważa analityk firmy Tickmill.

Indeks szerokiego rynku WIG widzi na koniec 2024 r. powyżej 90 tys. pkt, a może nawet w okolicach 100 tys. pkt.

- Zakładam, że oczekiwane w latach 2024 i 2025 znaczące przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce będzie miało duże przełożenie na wyniki finansowe, a więc również na wyceny giełdowe, przede wszystkim małych i średnich spółek – zaznacza Marcin Kiepas.

Z tego powodu jeśli pułap 100 tys. pkt nie zostanie pokonany jeszcze w 2024 r., to nastąpi to na początku 2025 r.

Złoty będzie mocniejszy

Czynniki globalne będą wpływały nie tylko na warszawską giełdę, ale i złotego. Marcin Kiepas zakłada, że jeśli wzrost polskiego PKB pod koniec roku będzie zbliżał się do 3 proc., to wraz ze wzrostem globalnego apetytu na ryzyko mocniejsza stanie się też polska waluta. Za euro przyjdzie płacić 4,20 zł, a może nawet 4,15 zł. Amerykański dolar potanieje do 3,80 zł. Będzie to część szerszego procesu umacniania walut rynków wschodzących.

Marcin Kiepas nie oczekuje natomiast wyraźnych trendów na głównej parze walutowej. Zakłada, że EUR/USD pozostanie w długoterminowym trendzie bocznym, poruszając się w przedziale 1,05-1,12.

- EUR/USD jest w trendzie bocznym w zasadzie od półtora roku. Nie widać niczego, co by tę równowagę zaburzyło, spychając EUR/USD w stronę parytetu lub wynosząc ponad 1,20. Nie sprawi tego polityka monetarna ani kondycja gospodarki, bo był już okres, gdy kondycja europejskiej gospodarki była wyraźnie gorsza od amerykańskiej i nic takiego się nie stało. Z tego trendu bocznego nie wyrwie też EUR/USD geopolityka. Nawet ewentualne zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej mocniej nie zaważy na kursie EUR/USD. O ile dla europejskich akcji byłby to impuls popytowy, to w przypadku EUR/USD reakcja byłaby raczej chwilowa – komentuje Marcin Kiepas.