NADAL BRAK DOBRYCH DORADCÓW

Wojciech Surmacz
opublikowano: 1999-01-12 00:00

NADAL BRAK DOBRYCH DORADCÓW

Polski rynek konsultingowy rozwija się szybciej niż w krajach UE

AWANGARDA: Myślę, że w Polsce jesteśmy w awangardzie nowego typu konsultingu. Angażujemy klienta w zmiany, nie kończymy na raportach — zapewnia Dariusz Kraszewski, partner w Arthur Andersen Polska. fot. ARC

Polski konsulting w zakresie zarządzania przedsiębiorstwem mimo dynamicznego rozwoju ma jeszcze poważne braki. Wynikają one ze słabej orientacji rodzimych firm w tej dziedzinie.

Na świecie w dziedzinie konsultingu dominuje pięć firm: Arthur Andersen, PriceWaterhouseCoopers, Ernst & Young, KPMG, Deloitte & Touche. Każda z firm tzw. wielkiej piątki zatrudnia co najmniej po kilkadziesiąt tysięcy osób. Ich obroty wahają się od 5 do 10 mld USD rocznie. W ramach tych firm działalność wyodrębniona jako management consulting stanowi około 20 proc. Jak mówią fachowcy, jest to „łakomy kawałek bardzo dużego placka”. W Europie Zachodniej rynek konsultingowy stanowi średnio 1 proc. PKB. Dużo firm wydaje tam na doradztwo w zakresie zarządzania przeciętnie 1 proc. swoich przychodów.

— W Polsce ten rynek nie jest jeszcze tak duży. Sądzę, że wielka piątka w naszym kraju ma blisko 300 mln USD obrotów. Z czego mniej niż połowa pochodzi z konsultingu w zarządzaniu — twierdzi Dariusz Kraszewski, partner w Arthur Andersen Polska.

Wielkie międzynarodowe firmy, zatrudniają w Polsce od kilkuset do tysiąca osób. Dariusz Kraszewski twierdzi, że liczba ta wzrośnie jeszcze kilkakrotnie. Generalnie, również wśród polskich firm konsultingowych panuje przeświadczenie, że branżę tę czeka dynamiczny rozwój.

Szybki wzrost

Na Zachodzie rynek konsultingowy wzrasta rocznie o 20-25 proc. W naszym kraju jest on podobno jeszcze szybszy. Chociaż ciężko u nas z badaniami na ten temat, tak twierdzą fachowcy obserwujący rynek.

— Nasza firma w ostatnim okresie zanotowała 40-50-procentowy wzrost obrotów. Dynamika rozwoju krajowego rynku jest więc duża. Jak duża? Trudno powiedzieć. Myślę, że jest to wzrost dwucyfrowy. Wydaje się szybszy niż w Europie Zachodniej. Na pewno polski konsulting rozwija się szybciej niż rodzima gospodarka — mówi Dariusz Kraszewski.

— Pamiętam raport z początku lat 90. Wtedy rozpoznawalność firm konsultingowych w Polsce wynosiła 2-6 proc. Dzisiaj jest to ponad 12 proc. Myślę, że już niedługo wzrośnie co najmniej do 50 proc. — zapewnia Jarosław Mroczek, kierownik zespołu Evip Invest, spółki z holdingu Evip International.

Ten rozwój łączy się ze wzrostem popytu na usługi konsultingowe z zakresu zarządzania. Na początku lat 90. wiązały się one głównie z analizami przedprywatyzacyjnymi i wydawaniem prospektów emisyjnych. Dzisiaj z usług konsultantów często korzystają zarządy spółek, naciskane przez udziałowców. Ci chcą znać wyniki firmy. Wiedzą, że biznes trzeba kontrolować.

Poważne wyzwanie

Szybki rozwój konsultingu prawdopodobnie uporządkuje krajowy rynek. Tak jak na całym świecie, również w Polsce wytworzą się trzy sektory. W pierwszym będą działały firmy duże, zdominowane przez wielką piątkę. Zajmą się obsługą największych podmiotów gospodarczych.

Drugi to segment zwany średnim, gdzie liczy się głównie cena. Tutaj znajdzie się miejsce przede wszystkim dla lokalnych firm konsultingowych. Ich klientami będą średnie, czasami małe przedsiębiorstwa.

— Wiele dużych polskich firm stanie przed poważnym wyzwaniem. By zostać w czołówce najlepszych, nie będzie wystarczała kadra skrzyknięta z różnych dziedzin biznesu. Jeżeli nie będą kształcić swoich kadr, będą musiały zachęcać klientów ceną, a nie jakością usług i usadowią się w drugim sektorze — komentuje Dariusz Kraszewski.

— W tym stwierdzeniu jest sporo racji. Dlatego z roku na rok, coraz więcej polskich firm konsultingowych łączy się w konsorcja. Ale to wcale nie znaczy, że tym samym staną się one silniejsze. O ich sile będzie świadczyć liczba dobrych ekspertów — potwierdza Grzegorz Rutkowski z firmy Uniconsult.

Trzeci segment to grupy indywidualnych konsultantów. Są wąsko wyspecjalizowani. Określa się ich jako konsultantów niszowych.

Samotne wilki

Tego typu osoby działają we wszystkich krajach i mają poważny wpływ na obraz tamtejszych rynków usług konsultingowych.

U nas podobno należą jeszcze do rzadkości.

— Wszystkie firmy międzynarodowe mają bardzo mocną pozycję w polskim konsultingu. Wynika to m.in. z faktu, że brakuje tutaj indywidualnie działających specjalistów. Nazywam ich „samotnymi wilkami”, bo świadczą usługi wysokiej jakości, za stosunkowo niską cenę — wyjaśnia Dariusz Kraszewski.

— Ależ jest ich cała masa. Tylko trzeba ich poszukać. Są nimi m.in. naukowcy i branżowi eksperci — polemizuje Grzegorz Rutkowski.

— Korzystamy głównie z profesury wyższych uczelni ekonomicznych. Ich samodzielność jest jednak w pewnym sensie ograniczona, bo częściowo uzależnieni są od naszych zleceń — informuje Jarosław Mroczek.

Rzeczywiście w roli polskich „samotnych wilków” występują najczęściej naukowcy. Ale bywa, że brakuje im znajomości branży. Często nie posiadają zdolności wdrażania w życie swoich koncepcji.

— To jest efekt braku praktyki i kontaktu z rzeczywistością. Nasi profesorowie preferują tzw. konsulting koncepcyjny. Tymczasem obecnie odchodzi się od wszelkiego rodzaju raportów i sprawozdań — twierdzi Dariusz Kraszewski.

Brak zrozumienia

Zanim jednak polski konsulting osiągnie wysoki poziom, będzie musiał przezwyciężyć kilka barier. W dalszym ciągu rodzime podmioty gospodarcze mają poważne braki edukacyjne.

— Brakuje zrozumienia roli konsultanta w przedsiębiorstwie. Projekty konsultingowe z zakresu zarządzania odkładane są na półkę. Często robione są dla zaspokojenia wiedzy i ambicji rad nadzorczych — narzeka Jarosław Mroczek.

Najtrudniejszą barierą do pokonania jest jednak to, że polskie firmy często nie potrafią sprecyzować swoich wymagań. Wynika to z braku edukacji i doświadczenia w zakresie konsultingu

— Często spotykałem się z zaproszeniami na przetargi, gdzie meritum było zawarte w jednym zdaniu. Tak naprawdę nie wiadomo było, czego klient oczekuje — irytuje się Dariusz Kraszewski.

EFEKTOWNE DZIAŁANIA: W 1998 roku, dzięki doradztwu Stoczni Gdynia przy zakupie Stoczni Gdańskiej, zyskaliśmy bardzo dużą rozpoznawalność. Wchodzenie w takie nośne projekty zapewnia dobrą pozycję na rynku — mówi Jarosław Mroczek, kierownik zespołu Evip Invest, spółki z holdingu Evip International. fot. T. Zieliński