NADCHODZI KRES DUŻYCH REKRUTACJI

Tadeusz Markiewicz
opublikowano: 1999-11-19 00:00

NADCHODZI KRES DUŻYCH REKRUTACJI

IPK pracowało dla PTE Orzeł, a Hill International dla PTE DOM

WĄTEK OSOBISTY: Dla doradcy personalnego taki projekt rekrutacyjny, który obejmuje tysiące osób, wiąże się z ogromnym wysiłkiem. To często konieczność trzymiesię-cznego wyjazdu do innego miasta, dwunasto-godzinnej pracy i spania w hotelach — mówi Maciej Krupa, wiceprezes IPK. fot. B. Skrzyński

Dla kilku firm doradztwa personalnego reforma emerytalna i budowanie struktury kadrowej powszechnych towarzystw emerytalnych były do tej pory największymi projektami rekrutacyjnymi. W ramach jednego z nich przyjęto do pracy około 3400 agentów i menedżerów. Doradcy personalni nie ukrywają, że na tych megarekrutacjach można było nieźle zarobić, aczkolwiek zastrzegają, że nie ma mowy o eldorado.

Ostatnie miesiące 1998 i pierwsza połowa 1999 roku dla części powszechnych towarzystw emerytalnych były okresem budowania własnych struktur kadrowych. Czasu było niewiele — na początku 1999 roku rozpoczęła się bitwa o względy i kieszenie klientów. Część PTE nie mogła skorzystać z już istniejących struktur, które okazały się później atutem liderów rynku, takich jak PZU, Commercial Union czy też Nationale-Nederlanden. W tej sytuacji PTE zdecydowały się na pomoc firm doradztwa personalnego. Dla PTE Orzeł pracowało m.in. IPK, dla PTE DOM — Hill International.

Magia liczby

— Nie ukrywam, że z logistycznego punktu widzenia był to ogromny projekt, trwający od grudnia 1998 do października 1999 roku. Naszym zadaniem było zbudowanie sieci agentów i ich bezpośrednich przełożonych dla PTE Orzeł. Początkowo pracowaliśmy w północnym pasie Polski, potem zasięgiem rekrutacji objęliśmy cały kraj. W sumie dla towarzystwa znaleźliśmy 3400 osób — mówi Maciej Krupa, wiceprezes zarządu IPK.

Nieco krócej dla PTE DOM pracował Hill International.

— Zaczęliśmy w październiku 1998 i pracowaliśmy dla PTE DOM do początku stycznia 1999 roku. Swoim zasięgiem obejmowaliśmy teren całego kraju i — podobnie jak IPK — szukaliśmy agentów oraz ich bezpośrednich przełożonych. W sumie rekrutowaliśmy kilkaset osób — dodaje Wojciech Borsucki, dyrektor zarządzający Hill International.

Samodzielnie czy z kimś

Dla obu firm było to nie lada wyzwanie logistyczne. Ich kadry to nie więcej niż 20-30 osób. Tymczasem zwerbować trzeba było kilkuset pracowników.

— Zdecydowaliśmy, że proces ten będziemy przeprowadzać samodzielnie, bez współpracy z innymi firmami. Nie jesteśmy przeciwnikami outsourcingu, ale obawialiśmy się bałaganu, jaki mógłby powstać przy stosowaniu odmiennych narzędzi. Rekrutacja to nie jest budowanie drogi, do czego można zatrudnić kogokolwiek, kto dysponuje spychaczem — mówi Wojciech Borsucki.

Z kolei Maciej Krupa nie ukrywa, że IPK posiłkowało się zewnętrznymi współpracownikami.

— Były to jednak osoby przez nas przeszkolone i rygorystycznie sprawdzone pod względem stosowanych przez nas narzędzi — zaznacza Maciej Krupa.

Ile to kosztuje

Wiceprezes IPK nie chce zdradzić, ile firma doradztwa personalnego może zarobić na takim ogromnym projekcie. Chętnie używa słowa „sporo”. I zaraz potem dodaje, że w najbliższym czasie w Polsce tak wielkich projektów rekrutacyjnych już nie będzie. Wojciech Borsucki zdradza nieco więcej.

— Oczywiście, że jest to dla nas opłacalne przedsięwzięcie. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to eldorado, dzięki któremu wszyscy będziemy jeździć Mercedesami. Trzeba pamiętać, że jest to olbrzymi wysiłek wiążący się z bardzo dużymi kosztami własnymi — mówi.

Wojciech Borsucki przyznaje, że tak duże projekty rzeczywiście mogą się już nie powtórzyć. Dodaje jednak, że nieco mniejsze projekty rekrutacyjne (tzw. staffing) będą pojawiać się cały czas. Zleceniodawcami mogą być w ich przypadku zarówno firmy ubezpieczeniowe jak i sieci dystrybucyjne.