Nadciąga wodny blackout

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2022-03-06 20:00

Przedsiębiorcy alarmują, że zabraknie pieniędzy na inwestycje. Za kilka lat grożą nam przerwy w dostawie wody, odbiorze i oczyszczaniu ścieków.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego firmom wodnościekowym brakuje pieniędzy na inwestycje
  • ile potrzebują
  • co może pomóc w rozwiązaniu problemu

66 mld zł – na tyle wyceniły firmy wodno-ściekowe inwestycje, które powinny zostać zrealizowane w Polsce w latach 2021-27. Komisja Europejska wraz z OECD oszacowały potrzeby w tej dekadzie na 20 mld EUR, czyli prawie 94 mld zł. Według rządowego programu nakłady na sam rynek dystrybucji i oczyszczania ścieków mają sięgnąć 26 mld zł do końca 2027 r. Brakuje pieniędzy na realizację któregokolwiek z tych planów.

— Regulator nie zgadza się na znaczące podwyżki taryf za wodę i ścieki. Niektóre przedsiębiorstwa zaczynają więc już przejadać amortyzację, by funkcjonować. Za dwa-trzy lata może nastąpić wodny blackout – mówi Tadeusz Rzepecki, prezes Tarnowskich Wodociągów i przewodniczący Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie.

Nawiązuje do sytuacji, której specjaliści obawiają się od wielu lat w energetyce.

— W branży energetycznej przez wiele lat regulator utrzymywał taryfy na niskim poziomie, co ograniczało możliwość inwestycji. Wreszcie rząd zdecydował o wprowadzeniu tzw. opłaty mocowej, by energetyka pozyskała pieniądze na inwestycje i zmniejszyła ryzyko problemów z dostawami prądu. Podobny scenariusz może ziścić się w branży wodno-kanalizacyjnej. Jeśli nie zrealizujemy inwestycji, za kilka lat mogą występować przerwy w dostawach wody oraz płynnej pracy oczyszczalni ścieków. Ścieki będą płynąć systemem kanalizacyjnym, ale nie będą na bieżąco oczyszczane – prognozuje Tadeusz Rzepecki.

Drożyzna pochłania pieniądze na inwestycje

Wówczas także może okazać się konieczne wprowadzenie dodatkowych opłat na pilną realizację inwestycji w systemy wodno-ściekowe.

— Coraz drożej płacimy za energię, gaz czy inne paliwa. Rosnąca inflacja skutkuje koniecznością podwyższania wynagrodzeń. Bez wyższych taryf nie będziemy mieli pieniędzy na wkład własny do inwestycji – mówi Paweł Hryciów, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Kołobrzegu.

Przedstawiciele przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych martwią się też, że słaba kondycja finansowa pogorszy ich ratingi.

— Gwałtowny wzrost kosztów energii elektrycznej oraz gazu przy równoczesnym niezmienionym poziomie taryf wodno-kanalizacyjnych ogranicza zdolności finansowe przedsiębiorstw wodociągowych. Wpływa to na zdolność realizacji inwestycji. Problemem staje się m.in. finansowanie projektów inwestycyjnych, na które pozyskaliśmy już wsparcie z funduszy europejskich, jak również rozwój sieci kanalizacyjnej pozwalający na spełnienie wymagań dyrektywy ściekowej. W razie obniżenia ratingów i strat problematyczna może okazać się też organizacja finansowania dłużnego – twierdzi Zofia Koszutska-Taciak, rzecznik prasowy poznańskiej spółki Aquanet.

Stara i nowa perspektywa:
Stara i nowa perspektywa:
Firmy wodno-kanalizacyjne mogą mieć problem nie tylko z realizacją inwestycji z perspektywy unijnej na lata 2021-27, która dotychczas nie została zatwierdzona przez europejskie instytucje. Wyzwaniem jest także dokończenie zadań z perspektywy 2014-20, która jest rozliczana do końca przyszłego roku.
Daniel Dmitriew / Forum

Grożą nam słone kary, będą kontrole

Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu i ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich, zwraca uwagę, że przedsiębiorstwa wodno-ściekowe muszą nie tylko budować infrastrukturę, ale też modernizować istniejącą, by uniknąć w przyszłości awarii.

Samorządy nie mogą wesprzeć finansowo komunalnych firm wodno-ściekowych, bo je także czekają duże wydatki. Polska nie spełniła zobowiązań traktatowych dotyczących rynku ścieków. Powinna to zrobić do 2015 r. Nie udało się do tej pory, więc Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Rządowi urzędnicy szacują kary na 6 mld zł rocznie, obciążone nimi mogą zostać aglomeracje.

— Nie zgodzimy się na przerzucenie kar na samorządy. Mamy także nadzieję, że uda nam się uzgodnić z przedstawicielami rządu zasady dostosowania do unijnych wymagań oraz określić rzeczywiste potrzeby i możliwości finansowania inwestycji. Spodziewamy się też, że w ramach programów unijnych pojawią się fundusze na inwestycje, zarówno wodociągowe jak i kanalizacyjne – dodaje Marek Wójcik.

Ministerstwo Infrastruktury opracowało już np. nowelizację prawa wodnego, która przewiduje rozwiązania mające złagodzić ryzyko kar. Projekt przewiduje, że aglomeracje wykonają działania, m.in. inwestycyjne, pozwalające spełnić unijne wymagania, do końca 2029 r. Zdaniem Konrada Szymańskiego, ministra ds. Unii Europejskiej, to zbyt długi termin, którego Komisja Europejska może nie zaakceptować.

Projekt nakłada także na samorządy obowiązek kontroli mieszkańców mających szamba oraz przedsiębiorstw asenizacyjnych, by sprawdzać, czy ścieki są cyklicznie dostarczane do oczyszczalni. Paweł Hryciów ma nadzieję, że pozwoli to uszczelnić system, co zwiększy przychody firm, łagodząc problem braku funduszy i unijnych sankcji.

Problem w tym, że mieszkańcy często nie chcą przyłączać się do sieci albo ich na to nie stać. Kontrola może jednak zachęcić do przyłączenia tych, którzy mieszkają blisko sieci kanalizacyjnej, a pozostałych - do cyklicznego wywozu nieczystości do legalnych oczyszczalni. Marek Wójcik podkreśla jednak, że nie można nikogo zmusić do podłączenia się do kanalizacji. Samorządy martwią się też, czy będą w stanie faktycznie kontrolować mieszkańców i ile będzie je to kosztować. Wątpliwości dotyczące zapisów ustawy mają także rządowi legislatorzy i urzędnicy. Rządowe Centrum Legislacji, że gminy, użytkownicy szamb i firmy asenizacyjne będą mieć zbyt mało czasu na dostosowanie się do wymogów dotyczących kontroli systemu wywozu nieczystości. Projekt przewiduje zaledwie 14-dniowe vacatio legis.