Najbardziej poszkodowany jest klient

Jarosław Augustynowicz
opublikowano: 2001-10-15 00:00

Najbardziej poszkodowany jest klient

Ostatnio coraz więcej mówi się o przejrzystości rynku, trwają przymiarki do stworzenia kodeksu dobrej praktyki dla spółek czy domów maklerskich. KPWiG czuwa nad przestrzeganiem prawa... Powinno być tak pięknie i cudownie, a tymczasem stowarzyszenie zasypywane jest ciągle zgłoszeniami o praktykach, gdzie znowu poszkodowany indywidualny klient domu maklerskiego traktowany jest gorzej od sprawcy.

Znane są przypadki BRE Brokers, podwójnego księgowania w Beskidzkim Domu Maklerskim. Do tego dochodzą w bardzo dużej liczbie indywidualne przypadki, gdzie normą jest odsyłanie klientów biura maklerskiego od Annasza do Kajfasza. Zgłaszane do stowarzyszenia sprawy mają podobny przebieg. Często wygląda to tak...

Klient przychodzi do domu maklerskiego i zakłada rachunek. Po pewnym czasie otrzymuje propozycję zwiększenia konta, by makler mógł „zająć się rachunkiem giełdowym”, na co klienci często przystają ze względu na niewielkie doświadczenie giełdowe. Otrzymywane wyciągi z rachunku pokazują straty. Poszkodowany zawiadamia o tym zwierzchników maklera, którzy raczej się sprawą nie przejmują, a przy sprzyjających okolicznościach nie tuszują sprawy i „tylko” przechodzą nad sprawą do porządku dziennego. I nie ma znaczenia, czy jest to bezpośredni przełożony czy prezes domu maklerskiego — szybkość ich reakcji na sygnały poszkodowanych mierzona jest w miesiącach. W końcu dochodzi do kontroli. Wobec faktów kontrolerzy muszą, oczywiście z ciężkim sercem, doprowadzić do postępowania przed KPWiG lub też prokuraturą. Znamienne jest, że jedyną osobą, wobec której wszczyna się postępowanie, jest makler.

W tym momencie przechodzimy do kulminacji świadomego wodzenia za nos ufnych inwestorów. Po wspomnianych miesiącach próby bezpośredniego kontaktu z decydentami domu maklerskiego, przedstawiciele dyrektorów i prezesów wskazują np. na brak pisemnej notatki potwierdzonej podpisami pokrzywdzonych inwestorów z odbytych konfrontacji w POK-u. Trzeba dołożyć do tego zmowę milczenia o istnieniu zleceń nie podpisanych przez inwestora, których istnienie potwierdził wcześniej kierownik kontroli. Kontrolerzy wielokrotnie dają dowód poczucia humoru, gdy na pytanie inwestora, co można zrobić w danej sytuacji, udzielają „szczerej rady”: wynająć Czeczeńców (to autentyczny przykład sprzed roku, dziś zapewne poleciliby Osamę bin Ladena).

Wątki do przytoczonego przykładu czerpałem z toczących się od wielu miesięcy spraw. Dowodzi to, że powinniśmy myślenie o poszanowaniu praw klientów biur maklerskich rozpocząć od podstaw, tak jak uczymy nasze dzieci mówić dziękuję i przepraszam.