Nasi konsultanci chcą równych szans

Karolina Guzińska
opublikowano: 1999-01-28 00:00

Nasi konsultanci chcą równych szans

Polskie doradztwo ekologiczne czuje się niedocenione

DOBRE, BO ZACHODNIE: Wiele polskich podmiotów, decydując się na wykonanie przeglądu środowiskowego, w ciemno angażuje firmy zachodnie. Niestety, wciąż pokutuje u nas stereotyp z minionej epoki, że wszystko, co zachodnie, automatycznie jest lepszej jakości — ubolewa Ryszard Pazdan, prezes ATMOTERM. fot. ARC

Polskie firmy działające w branży konsultingu ekologicznego przegrywają na własnym podwórku z firmami zachodnimi. Twierdzą, że nie mają szans na przebicie się w przetargach dotyczących analiz przedprywatyzacyjnych. Jednocześnie realizują zlecenia instytucji międzynarodowych i figurują na europejskich listach ekspertów, takich jak PHARE/TACIS.

Zdaniem polskich specjalistów zajmujących się przeglądami środowiskowymi, międzynarodowe instytucje (takie jak Bank Światowy, komisje unijne, czy World Environmental Center) mają do nich więcej zaufania niż niektóre organy administracji państwowej. Przejawia się to na przykład umieszczaniem przez organizacje międzynarodowe polskich firm na tzw. krótkiej liście. Znalezienie się na niej nobilituje, bo właśnie do tych przedsiębiorstw wysyłane są zaproszenia na przetargi, które Polacy potrafią wygrywać.

— Zrealizowaliśmy kilka projektów międzynarodowych, zarówno na terenie Polski jak i Europy Środkowo-Wschodniej. Dotyczyły one m.in. inwentaryzacji emisji (czyli pozwoleń na emitowanie zanieczyszczeń) w Polsce oraz minimalizacji zanieczyszczeń w polskim przemyśle nawozowym — informuje Ryszard Pazdan, prezes firmy ATMOTERM.

W obce ręce

Według niego, mimo udanej współpracy z zachodnimi podmiotami, rodzime firmy konsultingowe nie prowadzą przeglądów przedsiębiorstw kluczowych dla polskiej gospodarki.

— Rynek audytów środowiskowych przechodzi w ręce firm zagranicznych. Administracja nie zauważa polskich firm, chociaż nie ustępują one jakością zagranicznym. Należy pamiętać, że przeglądy ustalają zarówno szkody, które firma wyrządziła środowisku, jak i potrzeby danego zakładu. Wysokość szkód i potrzeb zależy od przyjętej metodyki badań, która w przypadku firm polskich i zagranicznych może się różnić — twierdzi Ryszard Pazdan.

To stanowisko podziela Andrzej Tyszecki, prezes firmy EKO- -KONSULT.

— Bank Światowy nie ma takich zastrzeżeń do polskich firm, jak niektóre resorty naszej administracji, zwłaszcza Ministerstwo Skarbu Państwa. Preferowanie firm zagranicznych, głównie w sferze przeglądów przedprywatyzacyjnych, jest być może wyrazem zaufania do ogromnego doświadczenia konsorcjów konsultingowych. Nie zawsze jest ono uzasadnione, bo firmy, które nie mają swoich oddziałów w Polsce, nie znają realiów naszego rynku — mówi Andrzej Tyszecki.

Interwencjonizm pożądany

Polski konsulting znajduje się we wczesnym etapie rozwoju. Nie dorobił się jeszcze potężnych i wszechstronnych konsorcjów. Andrzej Tyszecki zwraca uwagę na fakt, że konsolidacja tego typu firm na Zachodzie miała potężnego sojusznika w postaci konsekwentnej polityki państwa, popierającej łączenie się małych podmiotów na zasadzie dobrowolnego aliansu.

— U nas rodzime firmy nie są doceniane. Nie sądzę, żeby prowadzenie przeglądów środowiskowych przez firmy zagraniczne, zwłaszcza w energetyce, przemyśle chemicznym i naftowym, było w interesie polskiej gospodarki. W ten sposób odkrywamy się i sprzedajemy na zewnątrz własne tajemnice — przestrzega.

Także Ryszard Pazdan uważa, że państwo powinno podjąć działania strategiczne w celu stymulowania rozwoju polskiego konsultingu ekologicznego.

— Pozytywnym przykładem jest działalność Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Dla tych instytucji jednym z ważniejszych kryteriów przy wyborze konsultanta jest to, że dana firma ma poważnego partnera polskiego, z praktyką na polskim rynku. Pewne prace, np. ocena oddziaływania na środowisko wymagana przy budowie i rozbudowie dużych zakładów, może wykonać jedynie rzeczoznawca z listy ministra, wyznaczony w sposób sformalizowany przez polskie prawo — twierdzi Ryszard Pazdan.

Według ustawy

Ministerstwo Skarbu Państwa organizuje, zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, przetargi wyłaniające wiodącego doradcę przy prywatyzacji danego przedsiębiorstwa. Dlatego firmy składające oferty, dołączają listę swoich podwykonawców, m.in. ekologicznych.

— Przetargi są publiczne. Nie ma żadnych wewnętrznych dyrektyw, żeby pomijać firmy polskie. Kierujemy się wyłącznie kryterium merytorycznym, więc interesują nas podmioty, które są w stanie wykonać komplet analiz. Każdemu trzeba zapłacić, więc to logiczne, że uwzględnia się też ofertę cenową. Jeśli firma nie potrafi zdobyć się na reklamę i nie istnieje w mediach, to skąd ministerstwo ma wiedzieć, czy należy brać ją pod uwagę ?— pyta Maciej Chojnacki, koordynator zespołu prasowego Ministerstwa Skarbu Państwa.

Jego zdaniem, często wygrywają zachodnie firmy ze względu na trafne prognozy dla polskiej gospodarki oraz kompleksowość usług.