Hubert A. Janiszewski: nie było lepszego terminu prywatyzacji TP SA
HUBERT A. JANISZEWSKI: Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że nic nie stało na przeszkodzie, aby dokonać restrukturyzacji TP SA wcześniej, za rządów poprzedniej koalicji. fot. Borys Skrzyński
Krytycy działań MSP zarzucają mu, że wybór terminu rozpoczęcia prywatyzacji TP SA nie jest optymalny. Uważają, że w innym terminie można było uzyskać lepszą cenę za akcje tego potężnego przedsiębiorstwa.
WARTO JEDNAK zwrócić uwagę na fakt, że w tym roku rozpoczęliśmy szczegółowe negocjacje z Unią Europejską. Jednym z podstawowych warunków Unii, znanym wszystkim koalicjom i rządom w Polsce od 1989 roku, jest przyśpieszenie i jak najszybsze zakończenie prywatyzacji podstawowych gałęzi gospodarki narodowej, w tym szczególnie telekomunikacji. Obecne kierownictwo MSP realizuje więc zarówno przedwyborcze zapowiedzi rządzącej koalicji, jak i nasze zobowiązania wynikające z procesu integracji. Są to podstawowe przyczyny, dla których nie można było dłużej opoźniać prywatyzacji.
POJAWIA SIĘ TEŻ zarzut o nieprzygotowaniu TP SA do prywatyzacji i potrzebie wcześniejszej restrukturyzacji firmy. Trzeba więc w tym miejscu przypomnieć, że nic nie stało na przeszkodzie, aby dokonać restrukturyzacji TP SA wcześniej, za rządów poprzedniej koalicji, w 1994 roku lub w następnych. Dzisiejsi krytycy mogli sprywatyzować spółkę wcześniej, dlaczego więc tego nie zrobili?
ZARZUT, że opóźnienie ogłoszenia oferty publicznej TP SA dałoby większe wpływy, jest niepoważny. Kto da gwarancję, że sytuacja na rynkach kapitałowych będzie lepsza np. za 6, 9 czy 12 miesięcy? Nikt, stąd takie sugestie są po pierwsze demagogiczne, a po drugie świadczą o absolutnym braku znajomości zdarzeń zachodzących na rynkach kapitałowych. Nowy zarząd TP SA, który w ciągu 10 miesięcy wprowadził spółkę do obrotu publicznego i z sukcesem przeprowadził jej pierwszą ofertę publiczną, zasługuje na szacunek i uznanie. Przygotowanie do prywatyzacji Deutsche Telekom trwało 3 lata.
KWESTIONOWANA jest też kolejność etapów prywatyzacji przyjęta przez MSP. Każda administracja państwowa przy prywatyzacji ogromnych firm ma dylemat: czy wpierw wybrać inwestora strategicznego, czy też najpierw ogłosić ofertę publiczną? Ma to, nie tylko w Polsce, podłoże polityczne. Za „rodowe srebra” zawsze chce się uzyskać maksymalną cenę.
KOLEJNOŚĆ przyjęta przez MSP w stosunku do TP SA jest następująca: faza I — sprzedaż w ofercie publicznej od 15 do 25 proc. akcji oraz udostępnienie do 15 proc. akcji pracownikom TP SA; faza II- sprzedaż inwestorowi strategicznemu od 25 do 35 proc. akcji; faza III- stopniowe wyprzedawanie pozostałych akcji będących w posiadaniu MSP.
TAKI SCHEMAT ma wiele zalet. Przede wszystkim zapewnia kontrolę MSP nad tempem prywatyzacji i umożliwia dostosowanie go do założeń gospodarczych rządu. Co prawda, teoretycznie rzecz ujmując, wprowadzenie najpierw inwestora strategicznego, a dopiero później przeprowadzenie oferty publicznej, może przynieść wyższe wpływy z transakcji, ale swoboda MSP w ustaleniu terminu byłaby już poważnie ograniczona. Publiczna deklaracja i stosowna uchwała Rady Ministrów, że w 1999 roku dojdzie do sprzedaży 25-35 - proc. pakietu akcji inwestorowi strategicznemu, pozytywnie wpłynie na zainteresowanie obecną ofertą i tym samym na poziom uzyskanej ceny.
UPUBLICZNIENIE spółki oraz wprowadzenie jej na giełdę bez wątpienia wpłynie dodatnio na efektywność zarządzania TP SA, a więc na jej wyniki finansowe. To zaś będzie można w jakimś stopniu zdyskontować przy realizacji fazy II prywatyzacji.
REASUMUJĄC: decyzje MSP o rozpoczęciu prywatyzacji TP SA oraz jej tryb są racjonalne. Trafność decyzji potwierdza postępowanie innych rządów, które stanęły przed podobnym problemem: Szwajcarii (Swiss Telecom), Finlandii, Bułgarii (BulgarTelekom) oraz Grecji (OTE).
Hubert A. Janiszewski jest dyrektorem zarządzającym HSBC Investment Services, a od 1 listopada 1998 będzie dyrektorem zarządzającym Bankers Trust w Polsce. Poglądy wyrażone w niniejszym artykule są poglądami autora i nie powinny być utożsamiane ze stanowiskiem instytucji, w których pracuje.