NIE CHCĘ PRZEJĘCIA PML PRZEZ TOTALIZATOR
Jacek Bednarowicz zdaje sobie sprawę z tego, że Totalizator Sportowy stara się odebrać kierowanemu przez niego PML udział w rynku loterii. Nie pozostaje jednak bezczynny. W ciągu najbliższych tygodni ma nadzieję podpisać umowę z amerykańskim kontrahentem, który pomoże mu rozbudować sieć punktów sprzedaży losów i w ciągu 3-4 lat zwiększyć udział PML w rynku loterii i gier liczbowych z obecnych 0,5 do 30 proc.
„Puls BiznesuŐŐ: Dlaczego ministerstwo skarbu zdecydowało o nadaniu PML statusu spółki z o.o., a nie spółki akcyjnej.
Jacek Bednarowicz: Polski Monopol Loteryjny we wnioskach kierowanych do Ministra Skarbu Państwa opowiadał się za formą spółki akcyjnej. Uważaliśmy, że tego typu forma jest bardziej zrozumiała w przypadku prowadzenia działalności na polu gier losowych i zakładów wzajemnych. Bardzo istotny jest odbiór społeczny tego typu podmiotu. Samo pojęcie — spółka akcyjna — jest bardziej wiarygodne. Nasza działalność polega na pozyskiwaniu kolejnych zwolenników, a tym samym potencjalnych graczy. Większym zaufaniem darzy się organizatora gier, który nie ma w statusie ograniczonej odpowiedzialności. Może się ona kojarzyć z niewypłacalnością. Ministerstwo Skarbu Państwa przyznało formę spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Totalizatorowi Sportowemu, o którą zresztą wnioskował. Nam przyznano ją automatycznie.
— Jedynym udziałowcem PML jest Skarb Państwa. Czy w przyszłości dopuszcza Pan możliwość przystąpienia do spółki podmiotów prywatnych?
— Nasza spółka ma wykonywać monopol państwa, więc nie ma tu mowy o przejęciu udziałów w niej przez podmioty inne niż państwo. Zostaliśmy skomercjalizowani w celu odmiennym niż normalna prywatyzacja. Przejęcie udziałów przez niepaństwowy podmiot zniwelowałoby monopol. Ewentualna współpraca z podmiotami z zewnątrz może opierać się jedynie na umowach zlecających wykonanie konkretnych usług. Nie można jednak przewidzieć, czy w ciągu najbliższej dekady nie zmieni się prawo i czy państwo nie zrezygnuje z monopolu, sprzedając nasze udziały.
Trzeba wziąć pod uwagę pewien podział rynku gier. Gry liczbowe i loterie generalnie wszędzie pozostają monopolem. Natomiast zakłady bukmacherskie, zakłady wzajemne, kasyna i automaty należą do osób prywatnych, działających na podstawie zezwoleń. Podobnie jest w Polsce. Kasyna i firmy bukmacherskie należą do osób prywatnych. Zakłady wzajemne prowadzi Totolotek SA — firma prywatna. Popularność gier liczbowych opiera się na określeniu totolotek. Wszyscy mówią „gramy w totolotkaŐŐ. Wobec tego najczęściej w mowie potocznej jest wymieniana nazwa tej spółki.
— Czy nie obawia się Pan, że Totalizator Sportowy odbierze PML jego udziały w rynku loterii?
— Kiedy obejmowałem kierownictwo PML stwierdziłem, że konieczne jest pozyskanie partnera, który pozwoliłby firmie znaleźć się w realiach rynkowych i osiągnąć odpowiedni udział w rynku gier, zbliżony do tendencji światowych. Wyniki osiągane w krajach europejskich świadczą o tym, że loterie pieniężne, jakie my prowadzimy, mogą mieć do 30 proc. udziału w rynku. Teraz, niestety, mamy pół procent. Sytuacja jedynej firmy na polskim rynku nie jest jednak do końca komfortowa. Próbę wprowadzenia produktów podobnych do naszych podjął Totalizator Sportowy. Dowodem na to są nie tylko pojawiające się w prasie wypowiedzi prezesa Sławomira Sykuckiego, który jakoby znalazł pomysł na wyciągnięcie loterii z zapaści, ale oficjalne przyznanie się w lutym amerykańskiej firmy BABN, produkującej losy loteryjne, do podpisania umowy z TS. Z drugiej jednak strony, wprowadzenie przez TS loterii będzie się wiązało z kampanią reklamową, która z pewnością pozytywnie wpłynie również na sprzedaż produktów PML. Promując swoje produkty TS nie będzie przecież mógł zabronić kupowania naszych. Do tej pory jednak nie pojawiły się losy konkurenta.
— Wprowadzanie na rynek kolejnych loterii nie zapewni firmie dostatecznie szybkiego rozwoju. Czy planuje Pan zmiany organizacyjne?
— Potrzebny nam partner, który dostarczy odpowiednią technologię, a także nie zażąda zbyt wysokich opłat za świadczone usługi. Odpowiedni kandydat powinien dysponować kapitałem rzędu 20-30 mln dolarów. Należy oddzielić produkty PML i TS, które w większości wypadków sprzedawane są łącznie. Musimy zbudować sieć własnych punktów sprzedaży. Prowadzenie gier liczbowych wymusza na organizatorze wyposażenie każdego punktu sprzedaży w terminal on-line. W naszym przypadku potrzebne jest jedynie urządzenie, które będzie te losy generować, a tym samym potwierdzać ich sprzedaż. Stawia nas to o tyle w korzystnej sytuacji, że ze swoimi produktami możemy pojawić się tam, gdzie nie opłaca się to Totalizatorowi, ze względu na brak zagwarantowania odpowiedniej wysokości obrotów. W grę wchodziłyby więc np. gminne ośrodki, kioski, a nawet uliczni sprzedawcy z terminalami przenośnymi. Za partnerem rozglądamy się praktycznie od 1996 roku. Obecnie odpowiednią dla nas technologią i kapitałem dysponuje amerykańska firma AWI — konkurent GTech.
— Dlaczego dopiero teraz jest Pan tak blisko sfinalizowania umowy z partnerem?
— Przeprowadziliśmy rozmowy z kilkoma potencjalnymi kontrahentami. Jednak żaden z tych podmiotów nie chciał wziąć na siebie ryzyka. Nikt im nie mógł zagwarantować, że te gry zyskają zakładaną popularność. Wobec tego żądano od nas zabezpieczenia w postaci gwarancji Ministerstwa Finansów na to, że w razie nieosiągnięcia przez PML określonych dochodów, ich należności pokryje budżet. AWI jest pierwszym partnerem, który przeprowadził badania naszego rynku, ocenił realne możliwości i zdecydował, że może tu zainwestować.
— Kiedy planuje Pan osiągnięcie 20-30-procentowego udziału w rynku gier i loterii?
— W przypadku zawarcia porozumienia z amerykańską spółką, mamy realną szansę na uruchomienie na rynku kilku tysięcy nowych punktów wyposażonych w terminale. Na dojście do 20-30-proc. udziału w rynku potrzebujemy mniej więcej 3-4 lat. Po tym okresie z pewnością dorównamy innym krajom europejskim.
Spodziewamy się, że będzie to 30 proc. wpływów TS. Totalizator osiąga rocznie około 600 mln dolarów wpływów z gier. Możemy dojść do 200 mln dolarów ze sprzedaży loterii w ciągu czterech lat. Z pewnością nie urwiemy tych dwustu milionów Totalizatorowi, choć zapewne w jakimś wariancie ryzyka przewidział on taką możliwość. Jest całkiem prawdopodobne, że uszczkniemy z obrotów TS jakieś 50 do 100 mln dolarów. Rynek jeszcze nie jest zamknięty. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie zmienią się upodobania dotychczasowych graczy. Zwolennicy któregoś z lotków nie zarzucą ich dla zdrapek, więc musimy dotrzeć do tych, którzy w ogóle nie grają lub robią to sporadycznie.
— Czy dopuszcza Pan możliwość połączenia sił z Totalizatorem Sportowym?
— W celu optymalizacji wpływów do budżetu z tych dwóch rodzajów gier powinien powstać zdrowy układ konkurencyjny pomiędzy dwiema istniejącymi już firmami. Reprezentuję Polski Monopol Loteryjny, staram się dbać o interesy swojej firmy i nie przewiduję przejęcia TS. Po doprowadzeniu PML do podobnej pozycji na rynku, jaką ma TS, powinniśmy pozostać zdrowymi konkurentami w ramach swoich kompetencji i starać się osiągać maksymalne wpływy dla budżetu.
— Jak dalece realna wydaje się Panu perspektywa przejęcia PML przez Totalizator?
— Środki obrony Polskiego Monopolu Loteryjnego na tym etapie są praktycznie zerowe. Jesteśmy małą firmą i nie bardzo stać nas na obronę. Największą naszą nadzieją jest skonkretyzowanie współpracy z poważnym partnerem. Ostateczne uzgodnienia z AWI powinny zapaść w ciągu kilku najbliższych tygodni. Nie rozmawialiśmy jeszcze o prowizji, którą będziemy musieli zapłacić kontrahentowi za usługi, ale z pewnością nie będzie ona mogła przewyższać stawki, którą płaci Totalizator GTechowi. Poza tym trudno teraz sprecyzować sprawę wysokości opłat, ponieważ chcielibyśmy, aby AWI świadczyła dla nas dodatkowe usługi.
— Podobno uważa Pan, że TS jest faworyzowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa.
— Jednocześnie z TS złożyliśmy wnioski o komercjalizację. Przy czym TS został skomercjalizowany pod koniec 1997 roku, a nasze dokumenty bez wyraźnych przyczyn przetrzymane zostały do końca 1998 roku. Faktem jednak pozostaje, że po skomercjalizowaniu TS, członkiem jego rady nadzorczej została pani Gonta-Grabiec, jednocześnie dyrektor Departamentu Nadzoru i Prywatyzacji w Ministerstwie Skarbu Państwa, który to departament nadzorował komercjalizację PML. Można z tego wnioskować, że pani dyrektor miała obowiązek działać na korzyść spółki, w której władzach była członkiem.