Branża logistyczna od wielu lat boryka się z niedoborem kierowców. Teraz jednak kadrowe kłopoty zaczynają doskwierać z wyjątkową siłą. Połączenie skutków brexitu, pandemii i bieżących problemów ograniczających podaż kierowców doprowadziło do punktu krytycznego. Szczególnie w Polsce, w której — według szacunków analityków z firmy badawczej Transport Intelligence (TI) — brakuje już 124 tys. profesjonalnych szoferów.
Europejski problem
Kadrowa luka uderza też w Wielką Brytanię. Brakuje tam nawet 76 tys. kierowców.
Ich niedobór odczuwają również Niemcy — jest szacowany na 45 do nawet 60 tys. Co więcej — Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego (IRU) prognozuje, że w ciągu najbliższych sześciu lat w Niemczech będzie brakowało nawet 185 tys. kierowców ciężarówek.
Według IRU najbardziej dotknięty problemami kadrowymi ze wszystkich krajów europejskich jest polski rynek transportowy. Niedobór wynosi aż 37 proc. zatrudnionych kierowców.
— Wyliczenia TI nie są zaskakujące. Niedobór kierowców jest obecnie największą barierą rozwoju firm transportowych. Z roku na rok problem się pogłębia, ponieważ dużą grupę stanowią kierowcy w wieku przedemerytalnym. Młodzi nie garną się do pracy w tym zawodzie. Co prawda wynagrodzenia kierowców są obecnie na bardzo wysokim poziomie i ciągle rosną, jednak specyfika pracy jest mało zachęcająca dla młodych. Już dawno mielibyśmy katastrofę kadrową w tej grupie zawodowej, gdyby nie zasilanie naszego rynku przez kierowców z Ukrainy. Nie jest to jednak źródło bez dna i przewidujemy, że w najbliższych latach niedobór kierowców będzie się pogłębiał — mówi Andrzej Szymański, dyrektor zarządzający Dartomu.

Jak sytuacja wygląda na Ukrainie? Szacunki co do niedoboru kierowców znacznie się różnią w zależności od regionu. Według TI wahają się od 12 aż do 120 tys. Z uwagi na to, że ukraińscy kierowcy od lat zasilają polski rynek, jest prawdopodobne, że faktyczny stan ukraińskich kadr transportowych bliższy jest wyższej granicy.
Kierowców brakuje również we Francji — szacuje się, że niedobór sięga 43 tys. W Hiszpanii kadrowa luka wynosi około 15,5 tys.
Kadrowe kłopoty, choć mniej drastyczne, mają też skandynawscy przewoźnicy. W Szwecji, Danii i Norwegii jest 5, 2,5 oraz 3 tys. wolnych etatów.
Bonusy i parkingi
Niedobór kierowców odczuwa światowy rynek przewozów drogowych od ponad dekady. Pandemia jeszcze bardziej zaostrzyła i tak już alarmujący problem — restrykcje uniemożliwiły szkolenia, a ponadto sprawiły, że praca jest jeszcze mniej atrakcyjna.
Problem załatania kadrowej dziury jest palący. Krótkoterminowo może zadziałać zwiększanie płac, wprowadzanie systemów premii i bonusów, ale pociągnie to za sobą wzrost cen zarówno samych usług transportowych jak też towarów.
Transportowcy apelują więc o recepty długoterminowe. Wymieniają np. programy szkoleniowe czy stworzenie lepszych możliwości wypoczynku dla kierowców oraz przyjaznego systemu parkingów.
— Rozwiązaniem problemu wydaje się wprowadzenie autonomicznych pojazdów, lecz jest to raczej pieśń przyszłości — dodaje Andrzej Szymański.
Mówi się także o obniżeniu wieku wymaganego do uzyskania prawa jazdy, uprawniającego do prowadzenia pojazdów ciężarowych do 18 lat. Problemem sektora transportowego jest też starzejąca się kadra. W Europie tylko 7 proc. kierowców ma mniej niż 25 lat. W Polsce odsetek wynosi 11 proc.
