Oferta private banking polskich banków może konkurować z zaawansowanymi pod tym względem instytucjami świata.
Zestawienie propozycji bankowości prywatnej, które zamieściliśmy na kolejnych stronach „Finansów osobistych” nie ma charakteru oceniającego. Nie jest też rankingiem. Nie jest zarazem rekomendacją w żadnym tego słowa znaczeniu.
Dekada ciężkiej pracy
Już na pierwszy rzut oka widać, że po dziesięciu latach od chwili pojawienia sie idei private banking w Polsce (prekursorami były BRE Bank, Bank Handlowy i Pekao SA) oferta rodzimych banków nie tylko wyszła poza granice wyobraźni jej twórców, ale przede wszystkim poza granice kraju.
Najbogatsi mogą najwięcej i to przede wszystkim oni skorzystali na Polsce w Unii. Chociaż trzonem propozycji banków nadal pozostają instrumenty dostępne na rodzimym rynku, to coraz większym zainteresowaniem klientów cieszy sie możliwość inwestowania poza Polską. Z tego też powodu dziś praktycznie wszyscy, którzy chcą odegrać poważniejszą rolę, starają się wszelkimi sposobami uatrakcyjnić propozycje o możliwości „wyprowadzania” pieniędzy za granicę.
Przyciągnąć krezusów
Mimo iż brzmi to groźnie, nie ma powodów do niepokoju. Najbogatsi klienci banków nie opuszczają kraju. Jakość tego, co zostało im zaoferowane na miejscu skutecznie zatrzymuje ogromne oszczędności, a część analityków zwiastuje nawet rychły... napływ bogatych klientów z Zachodu. Polskie wymagania wobec potencjalnych beneficjentów oferty private banking są o wiele niższe niż w Unii Europejskiej.
Lata miną, nim kwestia różnic liczonych w euro przestanie być drażliwa. Te lata to ogromna szansa dla polskich banków. Wystarczy, że po Europie rozejdzie się, jak mocna jest ich oferta.
Ale to już leży wyłącznie w rękach klientów private banking.
