Kiedy nieco ponad dwa tygodnie temu Barcelona poinformowała świat o braku umowy z Lionelem Messim, Paris Saint-Germain (PSG) wydawało się tym nieporuszone. Doceniało oczywiście kunszt zawodnika, który był na liście długoterminowych marzeń katarskich właścicieli, od kiedy kupili 70-procentowy pakiet we francuskim klubie. W 2012 r., kiedy udało im się kupić pozostałe 30 proc., Nasser Al-Khelafi, powołany wtedy prezydent klubu, nawiązał stały kontakt z Jorge Messim, ojcem i agentem argentyńskiego piłkarza.
W zeszłym roku, kiedy Messi po raz pierwszy był bardzo blisko odejścia z Barcelony, PSG złożyło najwyższą ofertę. Teraz, kiedy umowa Argentyńczyka z dumą Katalonii dobiegła końca, Francuzi mogli bezpośrednio zaoferować mu pieniądze przeznaczone na opłatę transferową. Strony doszły do porozumienia w sprawie umowy trwającej dwa lata z możliwością przedłużenia o kolejny rok. Argentyńczyk będzie zarabiał 25 mln EUR rocznie. Aby osłodzić ugodę, katarscy właściciele PSG dorzucili premię na start — 25 mln EUR.

Po upłynięciu ważności kontraktu z Barceloną Messi wraz z ojcem przez 10 dni prowadzili intensywne rozmowy z Manchesterem City i Paris Saint-Germain. Rodzina pierwotnie zarzekała się, że nie rozpocznie rozmów z innymi klubami, dopóki się nie upewni, że oferta „ukochanego klubu” nie jest wystarczająca. Jednak szybko się okazało, że sytuacja klubu była zbyt skomplikowana. Historia Messiego w nim z ekonomicznego punktu widzenia obfitowała w liczne zwroty akcji, które w gruncie rzeczy nie miały przełożenia na poprawę warunków kontraktu.
Tuż przed zakończeniem umowy zawodnik wręcz przystał na 5-letni kontrakt, w wyniku którego jego zarobki zmalałyby o połowę, jednak klub nie był w stanie udźwignąć go finansowo, gdyż w wyniku umowy dodatkowe 172 mln GBP zostałyby dopisane do należnych wynagrodzeń. Nawet pozbycie się kontraktu Messiego z listy płac nie gwarantowało płynności finansowej Barcelony, która, aby zarezerwować fundusze niezbędne do rejestracji nowo nabytych piłkarzy, takich jak Memphis Depay czy Sergio Aguero, musiała zwrócić się do wieloletnich zawodników o możliwość obniżenia zarobków.

Piłkarski poker.
Mimo widocznej słabej sytuacji finansowej Barcelony wielu obserwatorów, w tym członkowie zarządów innych hiszpańskich klubów, brak umowy z Messim pierwotnie interpretowało jako oznakę buntu przeciwko Javierowi Tebasowi, prezydentowi Ligi Hiszpańskiej. Wybrany w 2019 r. na trzecią kadencję Tebas jest odpowiedzialny za wprowadzenie w La Lidze wewnętrznej zasady Finansowego Fair Play, narzucającej limit pieniędzy na wynagrodzenia.
Ponadto zaraz po upłynięciu ważności kontraktu Lionela Messiego zarząd La Ligi ogłosił opiewającą na 3 mld USD umowę sprzedaży 10 proc. praw komercyjnych dwóch najwyższych poziomów rozgrywek piłkarskich w Hiszpanii na rzecz prywatnej firmy inwestycyjnej CVC. Niecałe 90 proc. zysku z umowy miało być przeznaczone na pomoc klubom w walce ze skutkami pandemii.
Warunkiem kwalifikacji do odbioru tej zapomogi była zgoda klubów na nowe zasady sprzedaży praw telewizyjnych. Prezydent Barcelony publicznie skrytykował warunki umowy, mówiąc, że aby zyskać środki niezbędne do podpisania kontraktu z Messim, musiałby sprzedać prawa telewizyjne na pięćdziesiąt lat. Dzień później podano do publicznej informacji wieść o odejściu argentyńskiego zawodnika, wątpiono więc w brak powiązania tych dwóch kwestii.
Real Madryt i Barcelona nie mają przedstawicieli w zarządzie La Ligi i od początku były przeciwne sprzedaży części praw komercyjnych firmie CVC w obawie przed osłabieniem swojej pozycji negocjacyjnej podczas rozmów ze stacjami telewizyjnymi. Mimo oficjalnego sprzeciwu proces sprzedaży trwał nieprzerwanie, co pokazało jedność, ale też desperację większości klubów hiszpańskich. Najważniejszym wnioskiem z tej sytuacji było jednak to, że Barcelony oficjalnie nie było stać na Leo Messiego.

Gwiazdor i rzutki biznesmen.
Jeszcze zanim do głów katarskich właścicieli PSG dotarła świadomość o dostępności ich wymarzonego piłkarza, Leo Messi zadzwonił do krajana, Mauricio Pochettino, trenera PSG, aby poinformować go o chęci gry w stolicy Francji. Były trener Tottenham Hotspur przekazał tę wiadomość zarządowi, który niezwłocznie skontaktował się z Jorge Messim, aby rozpocząć negocjacje.
Lionel Messi bardzo dobrze zna się z Pochettino, ale żyje też w bliskich stosunkach z wieloma zawodnikami PSG. Neymar, były zawodnik Barcelony, już w zeszłym roku publicznie namawiał Argentyńczyka na transfer do Paryża. Angel Di Maria i Leandro Paredes znają się z Messim z reprezentacji. Dobre kontakty z kolegami z drużyny są ważne, jednak za przenosinami do PSG stały głównie kwestie finansowe.
Według opublikowanych przez „El Mundo” danych kontraktu Messiego z Barceloną podpisanego w 2017 r. za cztery lata gry w barwach „Dumy Katalonii” zawodnik zarobił około 450 mln EUR. Do kontraktu dodane było bonusowe 115 mln EUR za podpisanie umowy. Nawet zmniejszone o połowę zarobki argentyńskiego piłkarza w Barcelonie byłyby większe niż te, które widnieją w nowej umowie z PSG.
Dla światowych gwiazd piłki nożnej zarobki z gry w klubach są jednak tylko częścią wpływów, które otrzymują na konto bankowe. Znaczny procent zysków przynoszą im umowy komercyjne i marketingowe. Według magazynu „Forbes” Messi, będący twarzą marek Adidas, Mastercard, Pepsi, Gatorade, Huawei, Dolce & Gabbana, Gillette, Turkish Airlines czy Audemars Piguet, około 25 proc. dochodu w 2020 r. osiągnął dzięki sponsorom.
Dla ekskluzywnych marek, których twarzą jest argentyński piłkarz, Paryż jest znacznie bardziej interesującym rynkiem niż np. Manchester. Poza linią ubrań marki Adidas Messi ma własną markę ubrań sprzedawanych w otwartym dwa lata temu Messi Store. Pośród wielu inwestycji warto również wyróżnić sieć hoteli MiM, ufundowaną przez Leo i prowadzoną przez jego brata.
Pomijając biznesowe perspektywy, jakie może otworzyć przed piłkarzem Paryż, sam klub Paris Saint-Germain jest na tyle popularnym i modnym w kręgach celebryckich zespołem, że trudno przepuścić szansę gry w jego barwach, często kosztem większej liczby minut na boisku. Stroje dla PSG produkuje firma Air Jordan, która w pełni wykorzystuje potencjał marketingowy tych towarów, wypuszczając liczne kolekcje ubrań i gadżetów we współpracy nie tylko z innymi markami ze świata mody, lecz także np. z ligą koszykarską NBA. Na meczach PSG pojawiają się gwiazdy – Rihanna czy Kendall Jenner – niezwiązane z futbolem. Dla Lionela Messiego gra w tym zespole będzie okazją do powiększenia liczby fanów, a zarazem klientów na rynkach dotychczas dla niego mało dostępnych.

Messi do Francji, a skorzysta na tym… Bezos
Trwające obecnie okienko transferowe prawdopodobnie było najlepszym w historii paryskiego klubu. Poza Messim, który okazał się dość niespodziewaną wisienką na torcie, przypływ takich gwiazd jak Sergio Ramos, Gianluigi Donnarumma czy Georginio Wijnaldum pomoże nie tylko klubowi, ale też całej lidze.
Z perspektywy Ligue 1 nie było lepszego momentu na tak nagły przypływ popularnych zawodników. Liga francuska, przynajmniej z ekonomicznego punktu widzenia, nigdy nie była słabsza niż w 2021 r. Oglądalność telewizyjna najlepszej ligi piłkarskiej we Francji procentowo spadła najbardziej w historii, a zyski z biletów stanowią ułamek kwoty sprzed pandemii koronawirusa.
Mimo niespodziewanego, ale zasłużonego mistrzostwa Francji zdobytego przez Lille zainteresowanie Ligue 1 we Francji jest mniejsze niż kiedykolwiek. Głównym powodem są częste problemy finansowe fanów, którzy nie są w stanie udźwignąć coraz droższych transmisji telewizyjnych, nie mówiąc już o biletach na mecze.
Kilka miesięcy temu za obustronną zgodą została rozwiązana umowa Ligue 1 z firmą Mediapro, która za prawa telewizyjne do 80 proc. meczów pierwotnie zobowiązała się płacić 904 mln EUR rocznie. W międzyczasie Canal+ na drodze sądowej walczyło z katarskim Bein Sports, ponieważ postanowiło wycofać się z podpisanej już umowy, w ramach której miało płacić 390 mln USD za transmisje pozostałych 20 proc. spotkań.
Nadarzającą się okazję inwestycyjną postanowił wykorzystać Amazon, który za radą byłego prezesa Jeffa Bezosa złożył ofertę kupna praw do transmisji telewizyjnej 80 proc. meczów ligi francuskiej, z których zrezygnowało Mediapro. Kwota transakcji była jednak znacznie niższa w porównaniu z dotychczasową – Amazon zaoferował 304 mln EUR za sezon, o 600 mln EUR mniej niż poprzednik.
Ligue 1 przystała na propozycję, a miesiąc później świat obiegła informacja o przenosinach do Francji jednego z najlepszych piłkarzy w historii.

Czarne chmury nad Katalonią
Po ogłoszeniu decyzji o odejściu Leo Messiego z Barcelony na ulicach miasta pojawiły się tłumy kibiców i sympatyków klubu, którzy w różny sposób wyrażali smutek i niezadowolenie z tego, że nie będzie im już dane oglądać argentyńskiego magika w koszulce Blaugrany. Jednak równie dużą rozpacz należałoby okazać z powodu finansów klubu, które po latach nieumiejętnego zarządzania są w opłakanym stanie.
Poprzedni zarząd zespołu, na czele którego stał Josep Maria Bartomeu, słynął z dość luźnego podejścia do wszelkiego rodzaju aspektów ekonomicznych zarządzania, szczególnie jeśli chodzi o wynagrodzenie piłkarzy. Astronomiczna kwota, jaką zarabiał Messi, była benchmarkiem, do którego dążyli wszyscy podstawowi zawodnicy klubu. Stworzyła dość zakłamany obraz tego, na co stać FC Barcelonę. Piłkarze Antoine Griezmann, Philippe Coutinho czy Ousmane Dembélé dostali w katalońskim klubie ofertę przewyższającą inne głównie dlatego, że Messi zarabiał niesamowicie dużo i to do jego kontraktu porównywano kolejne umowy.
Nic dziwnego, że obecny zarząd, w którym funkcję prezesa objął Joan Laporta, zastał Dumę Katalonii w opłakanym stanie finansowym i z największym rachunkiem za wynagrodzenia w historii futbolu. Na dodatek w wyniku ograniczeń związanych z pandemią dług klubu powiększył się do 1,3 mld EUR. Aby poprawić sytuację finansową zespołu, La Liga wprowadziła limit wydatków na wynagrodzenia w wysokości 200 mln EUR. W sezonie 2019–20 wynosił on… 671 mln EUR.
Żeby dostosować się do nowych wytycznych, najbardziej doświadczeni i zasłużeni zawodnicy Barcy – Gerard Pique, Jordi Alba czy Sergio Busquets – zgodzili się na obniżenie zarobków o połowę. Messi przystał na podobne warunki, jednak tym razem to klub nie mógł się na to zgodzić. Nawet połowa wynagrodzenia argentyńskiego piłkarza była za wysoka na nowe standardy, była wyższa niż limit, ale, co najważniejsze, wyższa niż zasoby pieniężne klubu.

Czy Lionel Messi mógł zostać w Barcelonie? Według hiszpańskiego prawa każda nowa umowa pracownicza nie może opiewać na kwotę niższą niż połowa dotychczasowych zarobków. Kataloński zespół mimo 50 proc. obniżki nadal nie posiadał funduszy wystarczających na zatrudnienie argentyńskiego piłkarza. Ponadto, aby zmieścić się w nowo powstałym limicie wynagrodzeń dla drużyn z La Ligi, Barcelona zmuszona by była zmniejszyć kontrakt Messiego do 30 proc. dotychczasowego rozmiaru.
Mimo deklaracji piłkarza o miłości do Barcelony pozostaje rozważyć kwestię rzeczywistej chęci dalszego reprezentowania klubu borykającego się z poważnymi problemami finansowymi i będącego w trakcie przebudowy zarządu, którego nieudolność doprowadziła Dumę Katalonii do obecnego stanu.
Oferta PSG, klubu bogatego w najbardziej ekscytujące talenty piłkarskie na świecie, który przez dwa ostatnie lata meldował się w półfinale Ligi Mistrzów, musiała zrobić na Messim wrażenie nie tylko ze sportowego punktu widzenia. Argentyńczyk na poziomie klubowym osiągnął w piłce nożnej niemal wszystko, a Paryż daje mu możliwość rozwoju biznesowej części kariery. Być może to przeważyło decyzję, która zmieniła sportowy krajobraz Europy.