Niemcy stanowią dla nas wyzwanie

Jacek Zalewski
opublikowano: 2007-01-19 00:00

Rywalizacja europarlamentarzystów PO o przewodnictwa komisji — pisaliśmy o tym dwukrotnie — przypadła w momencie najgorszym, jaki tylko można sobie wyobrazić, ponieważ do owej rozgrywki wplątany został wątek polsko-niemiecki.

Unijna prezydencja niemiecka jest bardzo silna i nieporównywalna z żadną w ostatnich latach. W ocenie jej znaczenia dla Polski punktem odniesienia może być jedynie prezydencja duńska w 2002 r., kiedy to na szczycie w Kopenhadze rozstrzygało się rozszerzenie wspólnoty. Gdyby nie premier Anders Fogh Rasmussen — akcesja Polski odwlekłaby się w czasie.

Kanclerz Angela Merkel myśli o własnych interesach i przystępuje do politycznej ofensywy. W wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego (PE) zaakcentowała, że faza refleksji nad Konstytucją dla Europy minęła i na szczycie UE w czerwcu Niemcy zamierzają doprowadzić do podjęcia wiążących decyzji. Notabene przypadające 23 marca półwiecze rzymskich układów założycielskich Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, świętowane jako jubileusz Unii Europejskiej, obchodzone będzie w Berlinie, gdzie przyjęta zostanie okolicznościowa deklaracja. Jeśli do tego dodamy objęcie przewodnictwa PE przez Hansa-Gerta Pötteringa, partyjnego kolegę Angeli Merkel, to nasuwa się oczywisty wniosek, że Niemcy po raz pierwszy od wielu lat tak demonstracyjnie pokazują całej Europie, kto jej naprawdę przewodzi

nie tylko ludnościowo i gospo-

darczo, ale także politycznie.

Dla Polski taka sytuacja stanowi ogromne wyzwanie. Gospodarczo jesteśmy powiązani z zachodnim sąsiadem w takim stopniu, jak kiedyś — zachowując proporcje — ze Związkiem Radzieckim, ale w tej dziedzinie nie zanosi się na większe zawirowania. Za to na ścieżce politycznej po obu stronach wciąż odżywają historyczne zaszłości, mające ogromne znaczenie dla prezydenta Lecha i premiera Jarosława Kaczyńskich. Dlatego naprawdę potrzebą chwili staje się idea osiągnięcia między koalicją rządową a opozycją porozumienia w sprawie polityki zagranicznej, zwłaszcza na froncie niemieckim. Jego podstawą powinno być wypośrodkowanie między obroną interesów Polski, zwłaszcza gospodarczych — a przyjęciem do wiadomości niewygodnej może prawdy, że chwilowo w UE decydentem numer jeden jest kanclerz Niemiec.